Skarbie

127 8 0
                                    

Obudziłam się w skrzydle szpitalnym. Serio cokolwiek się nie wydarzy ja zawsze muszę tu lądować?! Rozejrzałam się po sali. Poza mną nikogo nie było. Mogłam to przewidzieć. Tylko ja jestem takim przegrywem by co chwilę lądować w skrzydle szpitalnym. Po chwili jednak dotarło do mnie co się stało. Zrobiło mi się słabo ale sprawdziłam kieszenie. Nie znalazłam listu. Może i lepiej. Odetchnęłam głęboko i oparłam głowę na framudze łóżka. Mam dość tej szkoły. Nagle skrzypnęły drzwi i nikt nie wszedł! Ale to nie mógł być przypadek. Zaczęłam analizować wszystkie lata takich dziwnych zjawisk doszłam do wniosku, że to...

-Wyłaźcie spod tej peleryny niewidki-powiedziałam. Po chwili kurtyna opadła. Przede mną stał Syriusz Black. Był wyraźnie zdziwiony.

-Jeżeli chcesz wywinąć jakiś głupi żart to lepiej sobie idź.

-Nie przyszedłem z Ciebie zażartować-powiedział po chwili milczenia- Tak właściwie to chciałem sprawdzić jak się czujesz

Aż mnie zatkało. On tak na serio?! Nie, no największy cassanova by przyszedł do mnie? 

-Zajebiście a teraz możesz stąd wypierdalać-powiedziałam

-Co ty tak ostro? Ja tu się wymykam w nocy a ty takie scenki? Mogłem sobie to darować...

-Mogłeś. Z osób, których nie chciałabym oglądać jesteś na czele tej listy... 

Chłopak zrobił urażoną minę i zaczął się oddalać podnosząc pelerynę niewidkę

-Czekaj!-zawołałam. Szarooki odwrócił się i rzucił mi znudzone spojrzenie- Chciałam Ci podziękować za uratowanie mi życia, no więc... Dziękuję...

Syriusz uśmiechnął się

-Nie ma za co skarbie- wyszedł zarzucając na siebie niewidkę. Dopiero po chwili dotarło do mnie to co powiedział. S K A R B I E ?!

*******

Następny dzień przesiedziałam w Skrzydle. Dumbledore raz przyszedł rozmawiać o liście jednak stwierdził, że powinnam odpocząć, i że nie powinnam o tym myśleć. Potem nikt się nie zjawił. Trochę było mi z tego powodu przykro. Zwłaszcza gdy przez okno zobaczyłam Lily i Ronnie gadające z McKinnon i Meadows. Tak, tą McKinnon- kolejną byłą Syriusza. Co jakiś czas łapałam się na tym, że o nim myślałam. A to co robi, czy znowu z kimś flirtuje i dlaczego nie przyszedł. Zganiłam samą siebie gdy pomyślałam, że chciałabym by tu był i może niepotrzebnie go wczoraj przegoniłam. Najgorsze było to, że naprawdę chciałam by tu przyszedł. Rozumiałam, że nie mógł- największy cassanova w Hogwarcie miałby przychodzić do mnie? Błagam. Ale żeby Ronnie i Lily nie miały czasu? To mnie naprawdę zasmuciło. Niby moje przyjaciółki ale żeby mi dotrzymać towarzystwa to nie bo wolą iść do Dorcas i Marlenne. To było naprawdę niefajne. Około godziny 17 Pomfrey stwierdziła, że powinnam wracać do lekcji ale gdyby coś było nie tak mam ją powiadomić. Zgodziłam się niechętnie. Naprawdę nie miałam ochoty tam wracać. Głównie dlatego, że cokolwiek by się nie stało to ja zawsze tam lądowałam. Byłam szczęśliwa, że w końcu mnie stamtąd wypuszczają. Skierowałam się w stronę błoni. Nikogo tam nie było. Zapomniałam, że są jeszcze popołudniowe lekcje w piątki! Nagle zauważyłam ogłoszenie. Jutro Hogsmeade! Posmutniałam. Nie ma co umawiać się z dziewczynami- na bank idą z McKinnon i Meadows. Nie wiem skąd u mnie ta niechęć do McKinnon. A co jeżeli to przez jej związek z Syriuszem? Zganiłam siebie. Muszę przestać o nim myśleć. Postanowiłam zacząć go ignorować. To jedyne logiczne wyjście z tej sytuacji. Jeśli będę go ignorować to o nim zapomnę? Miejmy nadzieję, że tak bo nie wytrzymam tej...tego..Co to kurna jest?!

---------

Sorki, że takie krótkie :- ( 

Następne będzie dłuższe...


You broke my heart, SiriusWhere stories live. Discover now