104

543 29 0
                                    

***

O godzinie dziewiątej Draco już nie spał. Hermiona jeszcze spokojnie spała przekręcając się na bok. Postanowił więc, że za jej trudy w nocy i dobre serce przyrządzi im śniadanie. Nigdy tego nie robił dla innych kobiet co dało mu niezbity dowód, że Gryfonka totalnie wywróciła jego świat do nogami.
Podreptał do kuchni i tam nalał do wysokich szklanek soku z dyni, a potem zrobił tosty.
Wtedy do kuchni wpadł Blaise pocierając głowę.
-Ciężki dzień, co? - zapytał Malfoy kumpla.
Ten w odpowiedzi pokiwał twierdząco głową i jak u siebie nalał do szklanki wody i wziął dwie tabletki przeciwbólowe.
-Miałem to samo o czwartej nad ranem.
-Słyszałem - odparł markotnie. - Idę zbudzić Ginny. W ogóle jutro wracamy do Hogwartu.
-Ta, wiem. Dzisiaj popakujemy najważniejsze rzeczy, a jutro rano pójdziemy na peron.
-Mi pasuje. Powiem Gin i Teo.
Blaise zażył lekarstwa i poczłapał do pokoju gościnnego. Szturchnął rudą w ramię i tak kilka razy, póki Gryfonka nie obudziła się. Gdy ona szykowała się on poszedł oznajmiać plany Nott'owi, któremu również rozkład zajęć bardzo pasował.
Całe popołudnie mieli spędzić na pakowaniu się.

***

Draco zaniósł śniadanie swoje i Hermiony na górę. Gdy wszedł do pokoju Gryfonka leżała wygodnie na łóżku i bawiła się włosami. Salazar podniósł głowę jak tylko jego pan wszedł do pokoju.
-Salazar, jedzenie - wydał komendę.
Doberman jak na zawołanie pobiegł do kuchni by pochłonąć swoją porcję jedzenia. Blondyn codziennie rano o tym samych godzinach, w którym jadł on podawał mu karmę i czystą wodę do picia.
Draco uśmiechnął się, gdy w końcu pies poszedł sobie, a on i Hermiona mieli trochę czasu sam na sam.
-Śniadanie do łóżka, raz - uśmiechnął się do kasztanowłosej i postawił na jej nogach tacę z jedzeniem. Siadł obok i zaczęli kosztować posiłek, żartując i rozmawiając na różne tematy.
-Jutro wracamy nareszcie do szkoły - powiedziała radośnie. - Stęskniłam się za resztą znajomych.
-Phi, ja Ci nie wystarczam? Przystojny, inteligenty...
-Narcyz.
Na te słowa wybuchnęli śmiechem. Od dawna nie przekomarzali się. Zapomnieli jakie to cudowne grać sobie na nerwach.
-Wariatka.
-Egoista,
-Jędza.
-Zamknij się bo ci lutę sprzedam aż zbiór zębów Ci wyjdzie poza nawias.
-Ooo, Granger jakie groźby. Mam się bać? - zaczął się śmiać, a Gryfonka nie mogąc wytrzymać sama wybuchnęła śmiechem zamiast udawać urażoną tym, że nazwał ją jędzą.
Po śniadaniu postanowili wspólnie, że wezmą Salazara i pójdą na krótki spacer.
Ubrali się i wzięli dobermana na smycz i opuścili Malfoy Manor kierując się w stronę ogrodu, gdzie poobserwowali jak śnieg przysypywał róże i inne kwiaty, a kolejne płatki śniegu spadały im na głowę. Widoki były cudowne, ale po piętnastu minutach Hermionie zaczęło być zimno.
Zatrzęsła się.
-Wracamy, lwico? Marzniesz.
Objął ją ramieniem i drugą dłonią mocniej ścisnął smycz psa, udali się w drogę powrotną do posiadłości.
Tuż przy drzwiach spotkali Narcyzę i Lucjusza. Wyglądali na szczęśliwych, ale zarazem i zmęczonych po trzech dniach spędzonych w ministerstwie i kolejnych dwóch odwiedzając niespodziewanie ciotkę Dracona.
-Matko, ojcze - zwrócił się oficjalnie blondyn.
Narcyza uśmiechnęła się szeroko widząc, że jej syn ma nareszcie wspaniałą kobietę. Lucjusz również ewidentnie był zadowolony z takiego obrotu spraw - przypominały mu się wtedy Jego młodzieńcze lata.
-Synu - odezwał się wreszcie Malfoy senior.
-Wejdźmy. Jak już jesteście to musimy porozmawiać przed jutrzejszym powrotem do Hogwartu - Draco nie owijał w bawełnę.
Przepuścił rodziców w drzwiach, potem wpuścił Hermionę i sam na końcu wszedł do środka z Salazarem. Odpiął psu smycz i zdjął płaszcz.
Wszyscy - nawet Blaise z Ginny i Teodorem czekali z Hermioną i rodzicami Dracona w salonie. Ślizgon usiadł na kanapie obok ukochanej, a obok siedziała reszta. Państwo Malfoy wygodnie rozsiedli się w fotelach naprzeciwko, niecierpliwie czekając na wieści syna.
-Hm..jak tu ująć.. - zaczął dość niepewnie Draco. - Pod waszą nieobecność trochę nawywijaliśmy, ale to mało istotne. Najważniejsze co chcę powiedzieć to... - urwał. - Ja i Hermiona zaręczyliśmy się.
Narcyza oniemiała, a potem energicznie podniosła się z fotela i podeszła do pary i uściskała ich.
-Doczekałam się! - ucałowała Hermionę w policzek, a potem syna. - Jaka ja jestem szczęśliwa!
Pomogę chętnie w przygotowaniach! Myśleliście już o dacie ślubu?
-To znaczy ja ogólnie myślałem o dacie siedemnastego lipca. Po szkole, wakacje, ciepło, plaża i te sprawy - odpowiedział Draco, a Gryfonka spojrzała na chłopaka badawczo.
Zdziwiła się, że jest on tak dobrze zorganizowany.
-Ja jestem jak najbardziej za, za tym pomysłem - powiedziała Hermiona, a reszta potwierdziła zdanie kasztanowłosej.
-No to ustalone - oznajmił Malfoy.
-Gratuluję, synu - wtrącił Lucjusz. - Ustatkowania się.
-Dziękuję ojcze. Po raz pierwszy na czymś mi zależy - powiedział Draco i przytulił do siebie Hermionę.
Część "powiedzieć rodzicom" mieli za sobą.
Zostało im pakowanie się i powrót na ostatnie miesiące do Hogwartu.

Nie z tego świata || DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz