106

504 31 1
                                    

***

- Witamy po przerwie w Hogwarcie! - oznajmiła McGonagall.
Na stole zastali dobrą strawę, a poszczególne osoby toczyły już rozmowy o tym jak spędzili te święta. Inni byli bardzo zadowoleni, inni wręcz przeciwnie.
Hermiona była natomiast bardzo szczęśliwa z tych świąt. Miała przy sobie Draco - arystokratę, chama, prostaka, chłopaka, którego bardzo pokochała....Nie miała może rodziców, którzy nie pamiętali jej istnienia, ale miała Jego. I Ginny z Blaise'm, a nawet Teodora, który mimo swojej tej maski i chłodnego tonu był naprawdę w porządku facetem.
-Draco nie spuszcza z Ciebie wzroku - szepnęła Ginny wprost do ucha Hermiony.
-Dziwisz się? Na przeciwko siedzi Ron, a Harry nie umie go ogarnąć - odszepnęła kasztanowłosa.
Ginny podniosła wzrok.
Faktycznie - na przeciwko Gryfnonek siedział Weasley, który nie patrzył przyjaznym wzrokiem na siostrę i byłą dziewczynę. Wyglądał jakby miał je udusić.
Może i chciał, ale nie mógł. '
Wreszcie niezręczną ciszę przy kolacji przerwał Harry.
-Jak tam minęły dni jak się zwinąłem?
Dziewczyny wzruszyły ramionami.
-Dobrze, a nawet za dobrze - mruknęła Granger. - Tylko nikomu nie mów.... - uniosła zaręczynowy pierścionek od Malfoy'a.
Oczy Harry'ego zrobiły się jak piłeczki pingpongowe, które omal nie wypadną z oczodołów.
-Oświadczył ci się? Wow - nie krył entuzjazmu.
-Tak zaraz po tym jak wywieźli nas do Irlandii z Ginny, a potem ratowali z opałów.
-Wywiózł was do Irlandii? - kolejne zaskoczenie Potter'a.
-Ta - teraz wtrąciła Ginny. - Myślałam, że ich wszystkich przetrącę.
-Ale jednak żyją, czyli jest dobrze - dopowiedziała kasztanowłosa.
Harry pokręcił niedowierzająco głową, a Ron siedzący obok robił się purpurowy na twarzy i kipiał ze złości. Ale nie odezwał się ani słowem.
Czyżby opiekunka Gryfonów zastosowała aż tak surową karę, że chłopak milczał jak grób?
Profesor Snape przeszedł obok stołu Gryfonów i zatrzymał się przy Hermionie.
-Gratuluję panno Granger zaręczyn z moim siostrzeńcem - rzucił szybko.
-Dziękuję, profesorze.
-Wiedziałem, że tak skończycie. To było jasne na samym początku waszej znajomości.
Uśmiechnął się, a wtedy nawet Ron zrobił wielkie oczy jak pozostali. Uśmiech na twarzy Snape'a był czymś nierealnym, niespotykanym i z kolei tak pięknym. Profesor nigdy praktycznie się nie uśmiechał, a tym czasem zatrzymał się, zamienił parę słów z Hermioną i uniósł kąciki ust.
Coś pięknego.

Po chwili zniknął z Wielkiej Sali przesiadując już w swoich zimnych lochach.

Nie z tego świata || DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz