Odnowa przyjaźni

410 18 2
                                    

Dalej kroiłam warzywa. Kiedy wreszcie skończę tą sałatę? Michael kręcił się po moim domu. W końcu podszedł do mnie wyjął mi nóż z ręki i podał swój. Spojrzałam na niego pytająco.  Napisać coś na kartce i mi ją dał. ,,Twój nóż jest większy''. Westchnęłam i kończyłam krojenie. 

-Powiesz mi jak Entity upadło?

Pokręcił głową na ,,nie''. Tyle się dowiedziałam. Skończyłam robić sałatę. Podałam Michaelowi porcję i włączyłam telewizor. ,,Najpierw jedzenie, potem rozmowa'' taka była nasza zasada z dzieciństwa. 

Po kilku minutach skończyliśmy jeść. Odniosłam talerze i usiadłam naprzeciwko niego.

-A więc opowiadaj.-uśmiechnęłam się.-Raczej, a więc pisz.

Wyjął kartkę i zaczął. ,,Kiedy uciekałem przed policją siedem lat temu spotkałem jakiegoś mężczyznę. To był Evan, znasz go prawda?"

-Tak znam. Nie pisz mi pytań po prostu opowiedz.

,,Powiedział, że może mi pomóc. Zabrał mnie do dziwnego miejsca. Gdy powiedział mi, że tutaj mogę zabijać tyle ile chce i jeszcze dostanę za to nagrodę, poczułem się jak w niebie. Tylko brakowało mi tam jednej rzeczy... ciebie. Evan wychodził z tej ,,gry'' co tydzień i szukał nowych osób. W tym czasie mówił mi, że widział jakąś dziewczynę, która mnie szuka. Od razu wiedziałem, że to byłaś ty. Kiedy chciałem stamtąd wyjść on mi nie pozwolił. Wtedy poznałem Entity i resztę ludzi. Traktowali mnie jak członka rodziny. Jak kogoś zupełnie normalnego! Wyobrażasz to sobie? Potem było jeszcze lepiej. Mogłem mordować! Minęło kilka tygodni, a za każdym razem jak Evan wychodził ja na niego czekałem. Ciągle wracałaś w to samo miejsce i mnie szukałaś. Do czasu... gdy powiedział mi, że nie było cie. Załamałem się.''

Michael wciąż pisał, a ja poczułam ogromne poczucie winy. Położyłam rękę na jego nodze i wytarłam łzy rękawem. 

,,Oni mi pomogli. Jestem im za to bardzo wdzięczny. Z czasem Entity zaczęło przesadzać. Było okropnie.  Dlatego postanowiliśmy go zgładzić. A jak to zrobiliśmy nie mogę ci powiedzieć.''

Pokiwałam głową. Do mojego domu wszedł Frank i Joey. Podeszli do nas.

-Mieliśmy zabijać każdego.-powiedział Joey.

-I co z tego?-wstałam.-Jednak mnie nie zabijecie.

-Kim ty w ogóle jesteś?

-Stacy.-uśmiechnęłam się.-Ty to Joey, a ten który prawie mnie zabił to Frank.

Pokiwał głową. 

-Widzę, że już się u niej zagościłeś.

-Ale ty masz problemy... chcesz trochę sałaty?

Joey spojrzał na Franka. 

-Tak.

Poszłam do kuchni i dałam im po porcji. Gdy oni siedzieli i oglądali telewizję, zadzwoniłam do mojej przyjaciółki. Nie odbiera telefonu. Zaczęłam się denerwować. Zadzwoniłam jeszcze kilka razy. Do oczu naleciały mi łzy. Wybiegłam na korytarz, wzięłam kurtkę i zaczęłam biec do jej domu. Mężczyźni podążyli za mną. Biegłam ile miałam sił w nogach. Nie mogli jej zabić. Widziałam już jej dom. Ujrzałam wyważone drzwi. Zatrzymałam się  i odwróciłam. Spojrzałam na Michaela. 

-Oni tam byli.-powiedziałam drżącym głosem.

-Może jeszcze jej nie zabili.-powiedział Frank.

Od razu pobiegłam do środka.

-Marta?!-krzyczałam i szukałam jej.

Wbiegłam do pokoju. Cały pokój był zakrwawiony, a na łóżku leżało ciało przykryte kołdrą. Powoli do niego podeszłam i odkrywałam ciało. 

Zemdlałam.

Dead by HalloweenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz