Rozdział 2

140 3 2
                                    

Kiedy następnego ranka postanowiłam w końcu otworzyć oczy, tym samym kończąc sielankę, którą miałam w łóżku, pozostałe dziewczęta jeszcze śpią. Wyciągnęłam czyste ubrania z nadal nierozpakowanej walizki, wsuniętej niechlujnie pod łóżko, przeszłam przez pokój i wyszłam na korytarz, moim celem była łazienka mieszcząca się na jego końcu. Weszłam do niej i wykonałam poranną toaletę. Potem szybko się ubrałam i wróciłam do pokoju, gdzie zauważyłam, że Kornelia już nie śpi. Usiadłam na łóżku i poczekałam, aż i ona spokojnie się przebierze. Kilka minut później wróciła i przyjrzała się mojej zamyślonej twarzy. Wpatrywałam się w jej oczy znacząco, aż zrozumie, że byłam świadkiem jej pocałunku z moim starszym bratem.

- Chodźmy do kuchni, tam wszystko mi opowiesz. - wyszeptałam do niej, nie chcąc obudzić sióstr i wyszłam z pomieszczenia.

Z cichym westchnieniem ruszyła powoli za mną. Droga do naszego celu minęła w ciszy. Czułam skrępowanie przyjaciółki, jednak tym razem nie mogłam zrobić nic, żeby to zmienić. Usiadłam na krześle przy stole, a Kori, po chwili zastanowienia, zrobiła to samo i spuściła głowę na dół.

- Więc... - urwała, zanim dobrze zaczęła.

- Oj, nie bój się, przecież na ciebie nie nakrzyczę! - oznajmiłam ze śmiechem, na co nieśmiało zawtórowała. - Opowiadaj, co tam się wtedy wydarzyło. - mrugnęłam do niej, chcąc ją trochę rozluźnić.

- No, dobrze. - mruknęła cicho. - Jak tylko Zuza zaczęła liczyć, pobiegłam na pierwsze piętro i weszłam do pierwszego lepszego, otwartego pokoju. - dała nacisk na przedostatnie słowo.

- Znam ten ból, większość pomieszczeń tutaj jest zamknięta. - wtrąciłam się, wywracając oczami. - To trochę tak, jakby trzymali tam coś, co nie powinno ujrzeć światła dziennego.

- Zaraz później dołączył do mnie Piotrek, przez kilka minut nie odzywaliśmy się, tylko wpatrywaliśmy się w swoje oczy. Tak było do momentu, kiedy usłyszeliśmy czyjeś kroki. - zmarszczyła brwi w zamyśleniu.

"Hm, pewnie moje." - dopowiedziałam sobie w myślach.

- On przysunął się do mnie, a moje usta przykrył ręką i nasłuchiwał czy ktoś jest na korytarzu. Chyba nic nie usłyszał, bo zabrał rękę, lecz nie odsunął się. - przerwała na chwilę i odetchnęła głęboko. - Dalej uparcie spoglądał mi w oczy i... pocałował mnie. Oczywiście, oddałam tego całusa, bo wiesz sama, jak bardzo mi się podoba. - uśmiechnęłam się do niej pocieszająco. - Gdy odsunęliśmy się od siebie, nie odezwał się nawet słowem i dotąd tak jest. Tylko czasem patrzy z żalem w moje oczy i traktuje mnie jak powietrze. - powiedziała smutno. - Nie wiem, może zrobiłam coś źle? Dan, powiedz mi, co o tym sądzisz, proszę cię. - wyszeptała ze łzami w oczach.

Szybko podniosłam się z krzesła i kucnęłam przed nią.

- Hej, hej, skarbie, zobaczysz, wszystko się ułoży. Pamiętaj, że na miłość mamy jeszcze sporo czasu i możesz być pewna, że nawet jeśli nie będziesz z moim bratem, to dla mnie zawsze będziesz moją kochaną siostrzyczką. - powiedziałam z czułością.

- Dziękuję, wiesz, ty zawsze potrafiłaś podnieść na duchu. - przytuliła mnie mocno.

- I za to właśnie mnie kochasz. - zaśmiałam się pod nosem.

- Tak. - i też parsknęła śmiechem.

Drzwi do kuchni otworzyły się i weszła przez nie Łucja.

- Hej, dziewczyny! - powiedziała uśmiechnięta.

- Cześć, mała! - Kori odwzajemniła uśmiech, ocierając dyskretnie policzki.

- Aniołku, czemu tak wcześnie wstałaś? - zapytałam zmartwiona, głaszcząc ją po włosach.

Descendant of the Great LionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz