Pływaliśmy już od kilku długich dni po tych nieznanym nam wodach. Ciągle miałam dziwne przeczucie, że niedługo zdarzy się coś niespodziewanego. I każdej nocy śnił mi się tata. TO musiało coś znaczyć.
Przez co, to się wydarzyło na poprzedniej wyspie, nie potrafiłam być blisko z Kaspianem, powoli zaczęłam odsuwać się od niego, jednak mimo wszystko nie było moim celem, aby go tym urazić. Bałam się okropnie i nie chciałam mieć nic do czynienia z żadnym mężczyzną. Bolało mnie to okropnie, że tak go potraktowałam, ale inaczej nie mogłam. Wiele osób na świecie przeżyło rozstanie to i ja to będę musiała przetrwać. Nie byłam pewna czy jeszcze kiedykolwiek dopuszczę do siebie kogoś płci męskiej. Przez ten czas, straciłam także dobry kontakt z przyjaciółmi, ponieważ nie potrafiłam szczerze śmiać się razem z nimi. Zaczęłam zamykać się w sobie, byłam nieufna wobec wszystkich innych.
Idąc przez pokład statku, zobaczyłam jak Eustachy walczy z Ryczypiskiem. Zdumiewające, było dla mnie, ile w takiej małej osóbce jest siły, sprytu i złośliwości. Oczywiście, nie mówię tu o kuzynie rodzeństwa Pevensie, tylko o moim mysim przyjacielu. Chciałabym już być na lądzie, odkrywać nowe przygody. Postarać się zapomnieć o tym, co się wydarzyło... Jednak dotychczas żadnego lądu nie było na horyzoncie. Czasem wolałabym być jakimś ptakiem, może płomiennym feniksem. Mogłabym wtedy, choć przez chwilę, być wolna.
Wtem wydarzyło się coś dziwnego. Poczułam mrowienie w całym moim ciele, a potem skóra zaczęła się świecić. Odruchowo machnęłam rękami i zobaczyłam, że statek zaczął się ode mnie oddalać. Jak to było możliwe, skoro ludzie nie umieją lać? Moment... Może to o tym wspomniał lord Bern. W końcu, mimo że nieświadomie, nauczyłam się korzystać z mocy, którą mam po ojcu. To oznacza, że stałam się najprawdziwszym feniksem. Stwierdziłam, że warto się rozejrzeć, latałam sobie dookoła statku, a każdy z załogi spoglądał na mnie z zachwytem. Potem podleciałam do wody i spojrzałam w swoje odbicie. Wzniosłam się ponownie w górę i przycupnęłam na balustradzie. Zastanowiłam się jak wrócić do poprzedniej postaci, a kiedy o tym pomyślałam, znów stałam się człowiekiem.
Niemal od razu podbiegł do mnie Kaspian, Łucja i Edmund.
- Skarbie, nic ci nie jest? - zapytał zmartwiony.
Przytulił mnie mocno i nie puszczał, ale ja czym prędzej wyrwałam się z jego objęć, ponieważ nadal bałam się jego dotyku. Widziałam ten ból i rozpacz w jego oczach, jednak nie potrafiłam nic z tym zrobić. Kiedy byłam feniksem, czułam, że mogłam wszystko, lecz teraz byłam tylko zwykłą sobą.
- Danielle, co to było? - dociekała Łusia, która chyba na chwilę zapomniała, jak naprawdę miałam na imię.
- No, właśnie. O co z tym wszystkim chodzi? - dodał Ed, przyglądając mi się uważnie.
- Myślę, że to była moc, którą pomógł mi uwolnić Aslan, a dopiero teraz udało mi się cokolwiek z nią zrobić. - wytłumaczyłam, bawiąc się swoimi palcami, ponieważ nie potrafiłam spojrzeć żadnemu z nich prosto w twarz.
Nie chciałam widzieć tego rozczarowania w ich oczach...
- Teraz to w sumie oczywiste! Potrafisz się przemieniać w feniksa! Ciekawe czy w coś jeszcze? - zastanawiała się najmłodsza latorośl Pevensie.
- A mówiłem, że twoje przeczucia były mylne? - Kaspian próbował złapać mnie za dłoń, ale nie pozwoliłam mu z powodu lęku, który czułam i cofnęłam się pospiesznie.
- Nadal je odczuwam. - burknęłam do niego.
Spojrzałam ponownie na spokojny ocean i zauważyłam, oddalone od nas, cztery osoby, które próbowały się nie utopić, blondyn i brunet próbowali utrzymać dwie dziewczyny, aby te się nie utopiły. Rozszerzyłam oczy na do rozmiaru pięciozłotówek i podbiegłam do balustrady. To byli Piotr, Zuzanna i Kornelia! Czwartej osoby niestety nie rozpoznałam.
CZYTASZ
Descendant of the Great Lion
FantasyDanielle to z pozoru przeciętna dziewczyna, żyjąca w ciężkich czasach - podczas nalotów bombowych w Anglii. Ona nigdy nie czuła się swobodnie wśród otaczających ją ludzi, była odmieńcem w świecie, w którym nie potrafiła znaleźć dla siebie miejsca. ...