Epilog

150 3 6
                                    

POV.NARRATOR

Kilka miesięcy po powrocie z wyprawy "Wędrowcem do Świtu", całe Królestwo Narnijskie żyło pewnym wydarzeniem. Właśnie dziś mieli wziąć ślub Lilianna Sheila Lion i Kaspian X Żeglarz. Dwójka wspaniałych osób miała się połączyć na ślubnym kobiercu. Czyż to nie fantastyczne?

W tej właśnie chwili Łucja Pevensie i służki pomagały w ubraniu Lisicy w suknię.

POV.LILY

Gdy już byłam gotowa, zaczęłam się denerwować całym tym dzisiejszym zdarzeniem. Dziś wychodziłam za mąż. Bałam się, że on może jednak nie chce brać tego ślubu. Ja go kochałam ogromnie, ale jeśli on sobie w końcu uświadomił, że nie byłam jego warta? Łzy stanęły mi w oczach. Nie chciałam go już stracić, lecz jak on...

- Ej, Lils, spokojnie. - Łusia przytuliła mnie mocno. - Nie martw się tyle. - głaskała delikatnie moje plecy.

- Ale... - głos mi zadrżał. - Jeśli on już nie chce.... - przerwała mi szybko, bo zrozumiałam, co chciałam powiedzieć.

- Nawet tak nie mów! - krzyknęła na mnie. - On cię kocha! Nigdy nie widziałam tak wytrwałego mężczyzny! - westchnęła głęboko. - Zrozum, że jeśli chciałby odejść, to zrobiłby to już dawno. Wiesz, zawsze chciałam poznać takiego kochającego mężczyznę, jakiego znalazłaś ty. - dodała już spokojnie.

- Ja... - spuściłam głowę. - Przepraszam, po prostu... znasz mnie. Bałam się, że przez to, jaka jestem, on może odejść. - odetchnęłam lekko i przywróciłam uśmiech na twarz.

- I ten uśmiech mi się podoba. - odrzekła krótko.

- Dobrze, a teraz chodźmy... Już czas. - Łucja spojrzała na zegar.

- Tak, idziemy. - odpowiedziałam.

- Panienko? - odwróciłam się do służącej mi nimfy leśnej Selene.

- Tak, Selene? - spojrzałam na nią pytająco.

- Wygląda pani niesamowicie ślicznie. - oświadczyła cicho, ale z zachwytem w oczach.

- Dziękuję, Sel. Pamiętasz, co ci mówiłam? - pogroziłam jej palcem.

- Oczywiście... Lily. - dokończyła niepewnie.

- I tak dobrze. - wtedy wyszłyśmy z moich komnat w stronę ogrodu, w którym miała odbyć się cała ceremonia.

Przed wyjściem do niego czekał na nas Drinian, który miał mnie odprowadzić do ogrodu.

- Gotowa, Lily? - zapytał z delikatnym uśmiechem.

- Tak. - odpowiedziałam zdeterminowana.

Podał mi swoje ramię i razem udaliśmy się do Kaspiana. Czekał na mnie tuż przy pastorze. Jego oczy patrzyły na mnie z miłością. Był taki przystojny i tylko mój. 

***

- Czy ty Kaspianie bierzesz sobie tą oto Liliannę za żonę i ślubujesz jej wierność, miłość i uczciwość małżeńską, oraz że nie opuścisz jej aż do śmierci?

- Tak. - cały czas patrzył mi w oczy.

- Czy ty Lilianno bierzesz sobie tego oto Kaspiana za męża i ślubujesz mu wierność, miłość i uczciwość małżeńską, oraz że nie opuścisz go aż do śmierci?

- Tak. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił.

- Możecie założyć sobie obrączki. - przyniósł je świadek mojego ukochanego — Edmund. 

- Możesz pocałować pannę młodą. - oświadczył pastor z uśmiechem.

Kaspian nachylił się nade mną i pocałował delikatnie w usta. Chwilę później oderwaliśmy się od siebie w akompaniamencie oklasków publiczności. Patrzyłam na wszystkich dookoła i zauważyłam, że Łusia siedzi przy przystojnym młodzieńcu. Dopiero chwilę potem zauważyłam w nim Benjamina, kuzyna Kaspiana. Poznałam go przed podróżą "Wędrowcem do Świtu". Łucja ma dobry gust. Później odwróciłam wzrok na Edmunda. On siedzi z siostrą Bena — Anastazją. To takie niewiarygodne. Każdy z mojej rodziny był tu szczęśliwy, więc i ja mogłam być.

Wesele

Tańczyliśmy prawie całą uroczystość jak nie razem to z innymi. Aż dziwne, że mnie stopy nie bolały. Każdy z nas był szczęśliwy. Nie było miejsca dziś na smutek, czy rozpacz.

Wreszcie mogłam usiąść, gdzie rozmawiałam z Łucją i Edmundem.

- Skarbie, a może urwiemy się stąd? - usłyszałam szept mojego męża przy uchu.

- Kaspianie, jeśli chcesz, to chodźmy, w zasadzie i tak jestem już trochę zmęczona. - odwróciłam się do niego, również ściszając głos.

Kiwnął głową.

- Dobrze, my już idziemy. - wstałam i wspólnie odeszliśmy, w tle słysząc śmiechy pozostałych.

W naszych nowych i przede wszystkim wspólnych komnatach rozpoczynając na pocałunkach, a kończąc na rozkosznym spełnieniu, odbyliśmy jedyną w swoim rodzaju noc poślubną.

***

Trzy miesiące później

- Kaspian, niedobrze mi! - wykrzyknęłam i jak strzała poleciałam do łazienki. Tam utknęłam do czasu, aż przybył uzdrowiciel wezwany przez męża. Zbadał mnie i posłał uśmiech.

- Co mi jest, proszę pana? - zapytałam poważnie.

- W tym stanie to normalne. - oznajmił.

- W jakim? - zapytał Kaspian zdziwiony.

- Wasza wysokość, jest w ciąży. - oświadczył, na co rozszerzyłam oczy.

Potem Kaspian przytulał mnie szczęśliwy. Ze łzami w oczach wyznaliśmy to Łucji i jej chłopakowi Benjaminowi oraz Edmundowi i jego narzeczonej Anastazji, a później naszym wspaniałym poddanym.

***

Kilka miesięcy później

- Oto pański syn. - Kaspian z zachwytem i podziwem w oczach wziął naszego synka na ręce.

- Jak go nazwiemy? - zapytał, nie odrywając od niego oczu.

- Może Lucas? - stwierdziłam czule, spoglądając na słodki obrazek ojca z synem.

- Tak. Tak będzie idealnie. - oświadczył, pochodząc do mnie i obejmując mnie wolnym ramieniem.

*****

I tak narodziła się historia dwóch bratnich dusz o zakochanych w sobie sercach. Połączeni wspólnie stworzyli piękną opowieść, trudną do przeżycia, ale dla nich nie niemożliwą. Razem to jednak duże słowo. Razem odbyli tę drogę wśród chwastów, ale kiedy zaczęli je wyrywać...udało im się dotrzeć do celu.

Descendant of the Great LionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz