Thomas:
- Hej – powiedziałem i wsiadłem do auta.
- Hej słodziaku, co jest? Zły jesteś – powiedział Dylan. No tak, przed nim nie dało się ukryć żadnych emocji.
- Rodzice. Szkoda gadać, gdzie jedziemy? – zapytałem.
- Jedziemy do mnie – powiedział i wziął moją dłoń po czym ją pocałował. Uśmiechnąłem się i zapomniałem nawet o tej sprzeczce z rodzicami. Jechaliśmy bocznymi uliczkami miasta, na dworze było ciemno, sam na pewno bym tędy nie przeszedł, bo było strasznie.
Dojechaliśmy do domu Dylana. I tak ten dom mnie nadal trochę przerażał.
- Jesteśmy sami jakby co – powiedział i poprowadził mnie za rękę do swojego pokoju. Zobaczyłem, że drzwi na balkon są uchylone więc domyśliłem się, że tam właśnie będziemy dziś siedzieć.
- Dopóki nie zrobi się zimno to zapraszam tam – powiedział i mnie zaprowadził na dość spory balkon. Na stoliku stało wino i paliły się świeczki. Było tak prosto, a tak romantycznie, co mnie mega rozczuliło.
- Jestem kiepski w sprawach randkowych – wytłumaczył się chłopak na co ja uwiesiłem się na jego szyi i czule pocałowałem w policzek. Kiepski? Przecież tu było tak romantycznie i pięknie. Usiedliśmy na poduszkach, które były wyłożone na parkiecie.
- Dobrze, że się dzisiaj spotkaliśmy – powiedziałem i oparłem się o niego.
- Co się tam dokładnie stało z twoimi rodzicami? – zapytał i przytulił mnie do siebie mocniej, gładząc moje ramię.
- Ehh.. No tak ogólnie moja mama stwierdziła, że przez to, że jestem gejem to odwróciłem się od Boga i nie chodzę do Kościoła. Jak to w ogóle brzmi – powiedziałem i się zaśmiałem, bo to stwierdzenie brzmiało tak bardzo absurdalnie.
- Przecież od zawsze pewnie byłeś gejem... Może ja mam na ciebie taki zły wpływ – powiedział i nalał nam wina. Tak, alkohol, tego potrzebowałem.
- Masz na mnie dobry wpływ. W końcu... Jestem szczęśliwy – stwierdziłem.
- Miło mi. Nie myślałem, że sprawy się tak potoczą... W ogóle, wiem że to głupie ale na początku chciałem się tylko z tobą przespać. Ale jak zobaczyłem jak się krzywdzisz nie miałem serca i wtedy coś się we mnie zmieniło. Zaczęło mi zależeć i z dnia na dzień stawało się to coraz silniejsze – powiedział głaszcząc mój policzek, patrzyłem na niego jak jakiś zahipnotyzowany. Fajnie, że zdobył się na szczerość.
- Nie pasujesz do piekła – powiedziałem.
- Teraz może i nie. Kiedyś uwierz mi, byłem inny. Ale coś się we mnie zmieniło. To nieistotne, i tak będę musiał kiedyś tam wrócić. Zostawić cię. Mam nadzieję, że będziesz mnie miło wspominał – powiedział Dylan. Wolałem mu nie wspominać, że nie wyobrażam sobie bez niego mojego życia na daną chwilę.
- Ej, nie mów tak, bo jeszcze tu jesteś. Jak będziesz musiał odejść, to wtedy będziemy się martwić – pocieszyłem go i złączyłem nasze ręce. Na samą myśl zrobiło mi się przykro, ale powinno się żyć chwilą. A chwila jest taka, że siedzimy sobie tutaj beztrosko na randce.
- Tak, masz rację. Już koniec tematu o smutnych rzeczach – powiedział chłopak i wziął mnie do siebie na kolana. Usiadłem na nich okrakiem przylegając do jego ust. Położył ręce na moim tyłku, popatrzyłem na niego wyczekująco aż w końcu zrobimy to na co próbuję go namówić od kilku ładnych dni.
- No dobrze – powiedział jakby mi czytając w myślach i wziął mnie na ręce i położył na łóżku uprzednio zamykając drzwi od balkonu, bo jednak była jesień i odczuwało się już chłód.
CZYTASZ
Zakazany owoc [DYLMAS]
FanfictionThomas jest bardzo religijny, przestrzega przykazań i często chodzi do kościoła. Co się stanie gdy w jego życiu pojawi się chłopak, który pochodzi prosto z piekła, i to dosłownie? Do tego rozkocha go w sobie do szaleństwa i nauczy korzystać z życia...