Kornelia
To niezwykłe uczucie oddać bliskiej osobie tę cząstkę siebie, o której wie niewielu; którą zachowujesz na ten jeden wyjątkowy moment, gdy już wiesz, że możesz owej osobie zaufać, gdy wiesz, że łączy was więcej niż tylko koleżeńska sympatia. Bo przecież nie zignorujesz faktu, że ten
ktoś wkrada się w twoje myśli przy każdej możliwej okazji. Mości sobie wygodnie miejsce, wśród wspomnień, obowiązków i planów, które już tam były. Próby odsunięcia go od siebie stają się bezowocne. Ale po co odsuwać od siebie coś, co wywołuje szeroki uśmiech na twojej twarzy? Każde wspomnienie zaćmionych namiętnością oczu Louis’ego, dotyku jego dłoni na mojej skórze, uczucia spełnienia, jakim mnie obdarzył dzięki swoim ostrożnym, precyzyjnym ruchom. Nie... To nie były rzeczy, które chciałabym wyprzeć ze swojej głowy. Przeciwnie - chciałam je zatrzymać, jak najdłużej, napawać się widmem niskich pomruków, które wydawał z siebie, gdy go dotykałam. Louis Tomlinson był mój, a ja byłam jego i nie planowałam tego zmieniać.
- O czym tak myślisz, kocie? - cichy głos wywołał moją świadomość na powierzchnię rzeczywistości. Spojrzałam w dół, na leżącego w białych pościelach Louis’ego, wyglądającego teraz niczym błękitnooki anioł, zesłany z niebios, by oddać mi największą rozkosz znaną światu. Pogłaskałam jego brązowe włosy, zaczesując je do tyłu. Przymknął oczy i uśmiechnął się błogo, co wywołało mój stłumiony chichot.
- O tobie - odpowiedziałam szczerze szeptem. Błękit ponownie wrócił na moją twarz i pojawił się w nim psotny błysk.
- Ach tak? - poczułam ciepło dłoni, wspinającej się odważnie po moim udzie. Uniosłam brew i odtrąciłam ją szybkim ruchem.
- Myślałam o tym, jakim jesteś okropnym gnojkiem i od tygodnia wykorzystujesz moje biedne niewinne ciało do swoich obrzydliwych celów - rzuciłam, krzyżując ręce na piersi. Louis oblizał wargi i uniósł się na łokciu, a palcem drugiej ręki zaczął wodzić leniwie po moim ramieniu. Gęsia skórka ukazała zdradziecko, jakie wrażenie zrobił na mnie ten delikatny ruch.
- Hm... Tak cię „wykorzystuję”, mówisz? - mruknął w moją szyję, a ja poczułam na niej ciepło jego oddechu. - A jednak, gdy robię coś takiego - miękkie wargi zetknęły się na krótki moment ze skórą. Odchyliłam nieco głowę - Twoje ciało natychmiast odpowiada - pocałunek - prosząc o więcej - jego język zaczął znaczyć okrągłe mokre ślady, na które zareagowałam przyspieszonym oddechem. Dłoń, która wcześniej zajmowała się moim ramieniem, oplotła mnie teraz w pasie i pociągnęła do siebie. Usiadłam okrakiem na jego nagim brzuchu, oddając się powolnej słodkiej pieszczocie, jaką bezustannie obdarzał moją szyję.
- Kocie - warknął z napięciem, a potem zassał moją skórę, pozostawiając znak, który przez kilka dni będzie chronił mnie od podrywu innych mężczyzn. Syknęłam cicho i odsunęłam się gwałtownie, patrząc na niego z wyrzutem.
- Louis! - wykrzyknęłam chwytając się za podrażnione miejsce. Wyprostował się, przez co jego twarz znalazła się kilka milimetrów od mojej. Wykrzywił usta w cwaniackim uśmiechu, przerzucając wzrok z moich oczu na malinkę i z powrotem.
- Moja - szepnął i już miał mnie pocałować, ale odchyliłam się szybko, sięgnęłam po plastikową paczkę, leżącą na nocnej szafce i, nim zdążył nawet zareagować, wepchnęłam w jego usta miętową gumę do żucia, sama rozgniatając drugą między zębami.
- Twój poranny oddech nie rozpieszcza - powiedziałam, a on wybuchnął śmiechem i, z głośnym zwierzęcym warknięciem, chwycił mnie w pasie i przerzucił na plecy, kładąc się nade mną.
YOU ARE READING
Through The Dark
Fiksi PenggemarCo się dzieje, gdy podczas zwykłego urodzinowego wypadu poznajesz z przyjaciółką dwóch przystojnych, bezczelnych i bogatych mężczyzn? Twoje życie zmienia się całkowicie i to niekoniecznie na lepsze. Właśnie znalazłaś się przed wyborem między uczucie...