13🐍

10.7K 1.4K 697
                                    

Wszystko stało się tak szybko, że Jenna ledwo znalazła czas na mruganie. Nieśmiałek uwolnił Newta, a zaraz po tym też ją i nim oboje się obejrzeli, strażnicy w pokoju byli nieprzytomni. Jenna odruchowo chciała wziąć Newta za rękę i uciec, jednak wiedziała, że ten nie zostawi tam Porpentyny. Postanowiła z nim nie walczyć i pomóc mu ją wydostać, a później najszybciej stamtąd uciec. Zobaczyła nagle, jak Newt znikąd wypuszcza ze swojej dłoni pikujące licho i otworzyła usta w szoku.

- Ile zwierzaków masz jeszcze ze sobą?! - zawołała, podczas gdy kreatura zaczęła latać wokół siedzącej na krześle do egzekucji Porpentyny. Śmiertelna woda zaczęła się unosić, dlatego nie mieli za wiele czasu. Newt nie odpowiedział na zadane mu pytanie, tylko posłał Jennie krótki uśmiech, po czym skupiony zaczął przyglądać się swojej kreaturze.

- Spokojnie, nie panikuj - powiedział Newt, nawet jeśli to zupełnie nie pomogło.

- Myślisz, że co innego powinnam robić?! - zapytała Porpentyna z przerażeniem w głosie. Jennie nie było jej szkoda, ale postanowiła tego nie komentować. Zamiast tego prędko przeanalizowała sytuację.

- Musi skoczyć - powiedziała Jenna, po czym spojrzała na Newta. Ten skinął głową, jakby potwierdzając, że to byl najlepszy możliwy pomysł.

Porpentyna rozejrzała się, by lepiej  i zapytała niemal szeptem:

- Czy wy oszaleliście?

- Tina, posłuchaj mnie - powiedział Newt po chwili obserwowania pikującego licha. - Ja cię złapię.

Jenna tym razem nie potrafiła się powstrzymać.

- Musisz skoczyć, do cholery - powiedziała przez zaciśnięte zęby, wlepiając w kobietę przed sobą morderczy wzrok.

- Złapię cię - przekonywał Newt, ale Porpentyna nadal zdawała się wahać. 

Jenna spojrzała na kreaturę - wiedziała, że zaraz nadejdzie ten jeden, jedyny moment, w którym Porpentyna będzie mogła bezpiecznie przeskoczyć na ich stronę. Ślizgonka myślała, że skoro zmarnowali już na nią tyle czasu, w trakcie gdy tak naprawdę mogli uciekać sami, to niech chociaż to wszystko się uda.

- Teraz! - krzyknął Newt nagle i, ku uldze zarówno jego, jak i Jenny, Porpentyna skoczyła. Puchon przywołał kreaturę z powrotem do kieszeni, a wtedy Ślizgonka złapała go jak najmocniej za nadgarstek i obróciła go przodem do siebie, tym samym wyrywając z jego objęć znienawidzoną już kobietę.

- Idziemy! - zawołała i pociągnęła go ze sobą, by wybiec stamtąd jak najszybciej. Porpentyna ruszyła za nimi, próbując ich dogonić: Newt nawet nie zauważył, kiedy ją puścił.

Scamander nie przestawał używać swojego zwierzaka do obrony całej trójki. Pikujące licho doskonale radziło sobie ze wszystkimi strażnikami, na których trafiali, biegnąc przez korytarze więzienia.

- Co to było? - zapytała zdyszana Porpentyna.

- Pikujące licho - odparli Jenna i Newt w tym samym momencie, przez co znowu wymienili krótkie spojrzenia, uśmiechając się do siebie.

- Już je lubię - przyznała kobieta.

- Bez wzajemności - mruknęła Jenna, prędko tracąc uśmiech.

Cała trójka biegła zaledwie kilkanaście sekund, aż wreszcie trafiła na swoich wybawicieli. Jenna zobaczyła Jacoba - najwyraźniej w pełni świadomego tego, co się działo - i stojącą obok, nieznaną jej kobietę o blond włosach. Jednak to nie ona najbardziej zainteresowała Ślizgonkę, a to, co trzymała: walizkę Newta.

- Wchodźcie - powiedziała blondynka, wskazując na trzymany przedmiot.

Newt, Jenna, Jacob i Porpentyna czym prędzej wgramolili się do walizki. Wszyscy w środku odetchnęli z ulgą, szczęśliwi, że nie musieli już uciekać. Podczas gdy Jacob i Porpentyna ogarniali się po ucieczce, Newt i Jenna w ogóle nie przejmowali się sobą: ruszyli na obchód zwierząt. Te zdawały się jednak być całe i zdrowe.

Wytresuj sobie węża • Newt ScamanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz