# 1 Zapoznanie

6 4 0
                                    

Pov. Angel

Siedziałam samotnie na ławce w parku kwitnących pąków wiśni. Słuchając muzyki czułam jak wiatr roznosił ich zapach. Z rysownikiem na kolanach i ołówku w prawej ręce próbowałam narysować szereg równo ustawionyh drzew lekko pochylającymi się nad jeziorkiem odbijającym ich piękno.

Po raz kolejny zmazywałam źle narysowaną gałąź gdy spostrzegłam zachodzące już za horyzont słońce. Spojrzałam na jeziorko które w tej chwili odbijało ostatnie już promienie słońca. Uśmiechnęłam się pod nosem na ten widok.

Wstałam z ławki chowając rysownik i ołówek do niedużej torby - czarnej z białymi kwiecistymi wzorami. Założyłam ją na ramię i ruszyłam jedną z wielu aleji.

Gdy po niedługim spacerze otworzyłam drzwi do mieszkania ujrzałam ten sam widok co zawsze - brud, wszędzie porozwalane kartki i butelki, bałagan.
- Już jestem! - krzyknęłam lecz odpowiedziała mi cisza.
Poszłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi. Mój pokój to jedyne miejsce w którym jest czysto. Położyłam torbę na krześle i położyłam się na łóżku. Włączyłam telefon i zaczęłam grać w pierwszą lepszą grę która - jak się okazało - nie była za bardzo ciekawa więc wyłączyłam telefon i zwaliłam torbę aby usiąść i spowrotem zacząć rysować. Otworzyłam wyciągnięty z torby rysownik i próbowałam skończyć rysować drzewa wiśni w rozkwicie. Założyłam czarne słuchawki i włączyłam ulubioną piosenkę. Zaczęłam nucić pod nosem i z ołówkiem w prawej ręce rysowałam kolejny raz gałęzie. Chciałam oddać ich piękno lecz nie było to takie proste szczególnie po dniu w szkole w której wszyscymnie omijają szerokim łukiem. Była to szkoła magii żywiołów lecz przez mieszankę jaką tworzy moja moc nikt nie chce mnie znać.

W świecie w którym żyje prawie 90% osób posiada moce dzięki którym mogą władać jedyn z czterech żywiołów - przynajmniej tak jest najczęściej ale raz na prawie milion osób zdarza się że człowiek może władać wszystkimi czterema żywiołami. Tak jest i ze mną. Jestem wybrykiem natury który musi się jedynie pogodzić ze swoim losem.

Szkoła magii do której uczęszczam ma cztery kierunki - wodę, ogień, powietrze i ziemię.

Ziemia jest kieruniem który skupia się na tym aby uczniowie rozwijali swoją magię nie w kierunku bojowym lecz rozwijającym rośliny aby nasz świat nie został zniszczony przez beton. Jest także umiejętność którą posiadają tylko nie którzy. Moc ta polega na ożywianiu roślin na pewien okres czasu - takie osoby są też szkolone w kierunku bojowym.

Ogień to kierunek który rozwija szczególnie kierunek bojowy. Trenują tam codziennie i każdy kto chodź raz widział ognistego - tak nazywamy maga ognia - wie że lepiej mu nie podpadać ponieważ są silni i niebezpieczni. Istnieje także rzadka umiejętność oginstych dzięki którym mogą wytwarzać ogień.

Woda czyli kierunek w którym najczęściej widuje się dziewczyny bo najczęściej one mogą władać magią wody. Rozwija się tam panowanie nad wodą w kierunku bojowym i leczenie - jest to bardzo rzadka umiejętność dzięki której można uleczyć wszystkie rany i choroby.

Jest jeszcze kierunek powietrza który rozwija magię w stronę latania - dzięki podmuchom powietrza człowiek wzbija albo siebie albo przedmiot na wysokość którą sięga wzrokiem. Jest też jak w każdej magii rzadka umiejętność dzięki której jej posiadacz może latać bez podmuchów powietrza, oczywiście ma lekkie ograniczenia czasowe ale i tak nawet z ograniczeniami jest bardzo przydatna.

Zapaliłam lampkę na biurku i popatrzyłam przez okno. Widoki na min nie były piękne lecz lubiłam patrzeć nie na bloki lecz na coś wyżej. Na niebo które w tej chwili przybrało kolor granatu.

Zdjęłam słuchawki i wstałam aby pójść się umyć. Podeszłam do szafy i wyciagnęłam z nich moją bieliznę i jakąś pierwszą lepszą koszulę nocną. Z ciuchami ruszyłam do łazienki mieszczącej się na malutkim korytarzyku dzielącym mój pokój od salonu. Otworzyłam drzwi i zapaliłam światło. Położyłam swoje ciuchy i stanęłam przed lustrem. Powitał mnie ten sam widok co zawsze. Błękitne oczy z lekkimi granatowymi przebłyskami, pełne malinowe usta, jasna prawie że blada cera i czarne włosy z sięgające do ramion i z grzywką opadającą na prawe oko. Odsunęłam się od lustra odrywając wzrok i zaczęłam robić to po co tutaj przyszłam.

Gdy już się umyłam i wróciłam do pokoju byłam strasznie zmęczona i położyłam się spać.

Rano wstałam około godziny siódmej więc szybko ubrałam się i wyszłam do szkoły. Szłam już dobrze znaną mi drogą ze słuchawkami na uszach.

Po dziesięciu minutach drogi weszłam do szkoły i od razu zawędrowałam pod klasę. Chodziłam na kierunek wodnych ponieważ posiadałam rzadką moc wodnych czyli leczenie. Usiadłam na podłodze i wyciągnęłam rysownik by przez czas w którym miałam czekać na lekcję narysować do końca swój wczorajszy szkic.

Gdy już kolejny raz nie wychodziły mi gałęzie zadzwonił dzwonek. Wstałam i ze szkocownikiem pod pachą weszłam do klasy. Usiadłam w ostatniej ławce i po wypakowaniu odpowiednich książek wróciłam do poprzedniej czynności.
- Dzień dobry. Dzisiaj do klasy dołączy nowa uczennica. Izabella wejdź do klasy! - powiedziała nauczycielka języka angielskiego. Zaciekawiona spojrzałam w stronę drzwi przez które wchodziła wysoka, czarnowłosa dziewczyna. Jej włosy ścięte na chłopaka a oczy o kolorze brązu.
- Jestem Izabella Tail. Miło mi was poznać. - powiedziała z uśmiechem widniejącym na jej ustach. Jej cera była promienna a w oczach widać błysk radości.
- Isabella posiada moc leczenia tak jak Angel. Izabello usiądź proszę w ostatniej ławce obok Angel.
- Dobrze - odpowiedziała i ruszyła w moja stronę. Usiadła obok mnie i uśmiechnęła się do mnie. - Izabella - powiedziała.
- Angel - oznajmiłam a na jej twarzy zawidniał jeszcze większy uśmiech.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 03, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Wsród pąków wiśni     YURIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz