Rozdział siódmy

997 26 2
                                    

Usłyszałam dzwonek, dzwonek do piekła. Kierując się do klasy spotkałam Zoe. Widać, że po rozstaniu z Albertem, dobrze się trzyma.
-Del powiedz, że masz zrobione zadania. Mam przerąbane, jak dostanę kolejną jedynkę. Hemmings mnie usadzi- mówi błagalnym głosem
-Trzymaj- podałam dziewczynie zeszyt, jego stan był okropny. Cały postrzępiony.

Po chwili siedziałyśmy już w ławce. Nigdy nie miałam problemów z matematyką, za to Zoe jest zagrożona i nie wiadomo, czy nasza matematyczka dopuści ją do matury.
-Zoe Brown, do tablicy, musisz poprawić te jedynki! - dziewczyna aż podskoczyła
-Pomóż- chwyciła mnie za rękę- nie wiedziałam co robić, przyjaciółka oddalała się w stronę tablicy, a ja patrzyłam na nią błagalnym wzrokiem
-Rozwiąż zadanie domowe na tablicy- obydwie zatchnęłyśmy z ulgą, dziewczyna do ręki wzięła kredę i zaczęła pisać równania, obserwowałam każdy jej ruch, jednak moje skupienie przerwał dźwięk wibrującego telefonu.

:Od Harry:
Delio, przepraszam Cię za wczoraj, nie powinienem traktować Ciebie tak oschle, pozwól mi to wybaczyć. Spotkajmy się w parku o osiemnastej, ubierz się ładnie. Mam dla Ciebie małą niespodziankę...

Moje serce nagle przyspieszyło, mój organizm dość specyficznie reaguje na jego osobę.

:Do Harry:
Dobrze.

-Zoe, jestem pod wrażeniem! Ocena bardzo dobra- dziewczyna pisknęła ze szczęścia
-Del uratowałaś mi tyłek, nie wiem jak Ci się odwdzięczyć
-Właśnie tak zachowałaby się każda przyjaciółka
*
Wziąłem sobie dwudniowy urlop, muszę odpocząć od codziennych obowiązków. Na szczęście dzięki pomocy mamy i taty, mogę pozwolić sobie na chwilę odetchnięcia. Po odejściu Vivian nie radzę sobie z niektórymi rzeczami, byliśmy wspólnikami. To ona zajmowała się całą papierkową robotą, a ja chodziłem na spotkania i załatwiałem bieżące sprawy. Mój tata niedawno poszedł na emeryturę, stwierdził, że jestem już gotowy bym ja przejął jego biznes.
Poszedłem do kuchni by zrobić sobie kawę, gdy po moim domu rozległ się dzwonek do drzwi. Szybko założyłem na siebie bluzkę i wybrałem się w kierunku drzwi.
-Hej misiu- w drzwiach stała wysoka brunetka od razu rozpoznałem kto w nich stał
-Czego ty ode mnie chcesz wariatko?
-Ale kocie, co tak agresywnie- dziewczyna próbowała dotknąć mojego policzka jednak gwałtownie się od niej odsunąłem
-Ty chyba nadal nie rozumiesz, że nie jesteśmy już ze sobą, przestań mnie nachodzić!- krzyczę zdenerwowany
-Ale ja wiem, że zrobiłam źle, żałuje ja naprawdę żałuje Harry- mówi błagalnym głosem
-Za późno, idź stąd, zdrad się nie wybacza Scarlett- po tych słowach zamknąłem drzwi na klucz, po chwili kobieta odeszła a ja poczułem ulgę. Scarlett to moja była dziewczyna, zawsze liczyły się dla mniej pieniądze i imprezy, a ja zapatrzony w nią nawet tego nie widziałem. Gdy dowiedziałem się o pierwszej zdradzie, przymknąłem na to oko, ale gdy dowiadywałem się o każdej kolejnej, powiedziałem dosyć. Od zerwania minęło kilka miesięcy, a ona do tej pory nie daje mi spokoju. 
Moje uczucia do niej dawno się wypaliły.
Za to jakiekolwiek uczucia powróciły przez pewną osobę. Delia. Delia Adams. To ona zawróciła w mojej głowie.
                                  *
Mój zegarek wskazywał dokładnie godzinę osiemnastą. W moim kierunku poruszała się dziewczyna, ubrana w czarną sukienkę, jej usta były podkreślone czerwoną szminką, a włosy były spięte w koka.
-Pięknie wyglądasz Delio- złapałem ją za rękę i złożyłem na niej pocałunek
-Ty też wyglądasz niczego sobie Harry- uśmiechnęła się, to dobry znak
Złapałem ją za rękę i zacząłem kierować się w stronę czarnej terenówki-mercedes.
Nasza droga zajęła około dziesięć minut.
-Harry, ja nie wiem co powiedzieć- znajdowaliśmy się w jednej z największych i najpiękniejszych oper w tym regionie.
Weszliśmy w kierunku budynku.
- Dobry wieczór, miałem rezerwacje dla dwóch osób w loży vip na nazwisko Styles- mężczyzna spojrzał się na mnie i na Del po czym wpisał jakieś dane do komputera
-Bardzo proszę i życzę miłego spędzonego czasu
Na twarzy Del zauważyłem lekkie poddenerwowanie.
-Będzie dobrze- oboje weszliśmy na aulę, była ogromna, wszędzie pełno ludzi. Delia z nerwów przękła ślinę-To tutaj- oboje weszliśmy do pokoju, który miał sypialnie, łazienkę i taras dzięki któremu można obejrzeć spektakl. Na komodzie położony był szampan a obok różne owoce.
-Pięknie tu-dziewczyna podeszła do mnie znacznie blisko a ja dosłownie wbiłem się w jej usta
-Cieszę się, że Ci się podoba, za chwilę zacznie się spektakl, chodźmy na taras.
Oboje udaliśmy się do punktu. Z twarzy Delii, mogłem wywnioskować, że podoba się jej. Obserwowałem każdy jej ruch, nie mogłem skupić się na operze. Tylko ona w tym momencie się dla mnie liczyła.
-Widzę, że nie interesuje Ciebie opera- powiedziała z lekkim rozbawieniem. Złapałem ją za rękę i przyciągnąłem ją do siebie. Zaprowadziłem ją do sypialni.
-Jesteś taka piękna- dziewczyna zarumieniła się. Zsunąłem z jej ramion ramiączka od sukienki a potem sukienkę. Nasze usta pozostawały cały czas złączone.
Del rozpinała moją dokładnie wyprasowaną koszulę.
Byliśmy w samej bieliźnie.
-Nawet nie wiesz jak bardzo chce to już z Ciebie zdjąć- przegryzłem dolną wargę
-No to na co czekasz- puściła mi oczko a ja bez zastanowienie odpiąłem zapięcie od jej stanika. Jej kształty były idealne, nie za duże, nie za małe.Byliśmy nadzy, nie czuliśmy dyskomfortu, ani ona ani ja.
Powoli wszedłem w nią na co ona cicho jękła. Po chwili wchodziłem w nią coraz szybciej i intensywniej.
-Aaaaahhhh- na ten krzyk na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech
-Bądź tylko moja Del, proszę- szepnąłem jej na ucho
-Jestem Harry....

Korepetytor|Styles  (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz