Dylan:
Minęły dwa dni. Przez te dwa dni w naszym wspólnym domu wydarzyło się coś bardzo ważnego. A dokładniej to zeszłego wieczoru między mną a Brettem doszło do kolejnej kłótni i to dość ostrej. Zresztą w kłótnię byli włączeni wszyscy nasi domownicy, i doszło nawet do rękoczynów ze strony Bretta.
Będąc pod wpływem emocji postanowiłem odesłać Bretta z powrotem do piekła. Tylko ja miałem zdolność otwierania portalu, który właśnie tam prowadził więc się wkurzyłem, wziąłem go za ciuchy i tam wrzuciłem po czym odetchnąłem z ulgą, że już nie będę musiał się z nim użerać. W końcu podjąłem jakąś męską decyzję. I właśnie ta męska, bezmyślna decyzja była ciągiem problemów, które się rozpoczęły. Tak to jest gdy się najpierw działa, a potem myśli.
Oprócz tego nadal nie umiałem zerwać z Thomasem, na samą myśl zostawienia go dostawałem paniki i coraz bardziej zaczynałem żałować, że w ogóle doszło między nami do większego uczucia. I tak starałem się ograniczać nasze spotkania do minimum, ale średnio to wychodziło. I szybko pokarało mnie to wszystko. Zostałem postawiony w sytuacji bez wyjścia.
Wróciłem do domu, wiedziałem że jest coś nie tak, bo Scott i Isaac siedzieli i zawzięcie o czymś dyskutowali. Na mój widok nagle zamilkli.
- Co jest? – zapytałem aż bojąc się odpowiedzi, bo odkąd pozbyliśmy się Bretta było tu spokojnie i bezproblemowo jak nigdy.
- Musisz wrócić do piekła, na rozmowę – powiedział Scott.
- Skąd to wiecie? – zapytałem po chwili milczenia.
- Brett tu był... Dylan, on cię wydał, że jesteś z Thomasem – powiedział Isaac, a mi się zrobiło słabo, musiałem aż usiąść i ułożyć sobie w głowie to czego się właśnie dowiedziałem.
- Wygadał się tylko, że z nim jesteś... Chyba nic nie mówił, o tym że Thomas wie kim jesteśmy, bo to w sumie jego wina że ten chłopak się dowiedział, więc chociaż o tym się nie wygadał – dodał Scott.
- Ja pierdole, jaki ja byłem głupi, że go tam odesłałem. Mogłem już go tu zostawić i się z nim użerać, a tak zrobił mi to po złości – westchnąłem, nadal byłem pełen podziwu dla mojej własnej głupoty. Przecież powinienem przewidzieć, że Brett to wredna żmija i powie o mojej miłości do tego zwykłego chłopaka. Mi już i tak było głupio przez chłopakami, że wiedzą o Thomasie. A teraz ta informacja pójdzie dalej w piekle, każdy będzie wiedział i nikt mnie nie będzie szanował. Czy ja żyłem w jakimś pierdolonym śnie i straciłem zdolność do przewidywania faktów? Przecież to logiczne, że skoro z Brettem się nienawidzimy, to on wypapla wszystko i jeszcze dołoży do tego swoje. Właśnie ta informacja była kluczem bym się obudził z tego "snu".
Bałem się tego spotkania, bałem się co usłyszę. Mimo to udałem się szybko do piekła, by mieć tę rozmowę za sobą.
- I co? – zapytali chłopaki gdy do nich wróciłem.
- Muszę zerwać z Thomasem. Jak najszybciej. Inaczej ktoś opęta Thomasa i trafi do piekła, ja nie mogę na to pozwolić, co ja zrobiłem to moja wina – powiedziałem bliski płaczu, tak chciało mi się ryczeć bo naraziłem chłopaka na takie niebezpieczeństwo. Nie wchodziło nawet w grę trzymanie naszych relacji w tajemnicy, w środowisku demonów nie da się trzymać emocji w tajemnicy, więc nie miałem wyboru.
- Teraz nie masz już wyjścia - powiedział Isaac.
- Debil ze mnie. Mogłem go nie zaczepiać, dać mu spokój, nie byłoby problemu. A ja świadom tego, że nie mam prawa obdarzać kogokolwiek jakimś pozytywnym uczuciem to zrobiłem. Ja pierdole - powiedziałem i kopnąłem krzesło stojące obok.
CZYTASZ
Zakazany owoc [DYLMAS]
FanfictionThomas jest bardzo religijny, przestrzega przykazań i często chodzi do kościoła. Co się stanie gdy w jego życiu pojawi się chłopak, który pochodzi prosto z piekła, i to dosłownie? Do tego rozkocha go w sobie do szaleństwa i nauczy korzystać z życia...