*trzy miesiące wcześniej*
*Taki's pov*
Lecieliśmy na glonojadzie, gdy nagle spadłem.
- Oh shiet, Taki spadł. - powiedziała Mitshua a po jej tonie można wywnioskować, że miała wyrąbane.
- DON'T ŁORI TAKI, AJM FLAJING TU DE RESKJU- krzyczał Ryuk lecąc w moją stronę.
Ale coś mu nie wyszło, bo przeleciałem obok niego i uderzyłem w ziemię.No dobra, wcale nie uderzyłem w ziemię. Próbowałem złapać się gałęzi jakiegoś drzewa i faktycznie mi się udało, jednak owa gałąź, czego można było się domyśleć po moim szczęściu, złamała się, a ja sam poczułem dość silny ból w prawym obojczyku.
- Ugh... - wydusiłem z siebie myśląc, że to już koniec mojego marnego żywota.
Jednak myliłem się. Wylądowałem w ramionach jakiegoś żula.- Puszczaj mnie! - krzyknąłem, czując się dziwnie, gdyż trzymał mnie już przez cztery minuty - Nawet nie wiesz, z kim zadzierasz!
- No, niby z kim?- odezwał się żul.
- Z najpotężniejszym członkiem czwórcy świętej! Jeśli mnie nie puścisz, będziesz miał do czynienia z 57% mojej mocy!
- Ups -powiedział menel.
- Sam tego chciałeś! - powiedziałem i użyłem 57% mojej mocy.
W upływie ułamka sekundy cały las oraz Rosja wybuchły, jednak zakapturzony żul dalej żył.
- Jakim cudem?!- krzyknąłem.Wtedy zdjął kaptur i zobaczyłem, że była to dziewczyna.
Miała splątane, ciemne włosy, oraz wydrukowane oczy. Użyła na mnie jakiejś pradawnej magii i chwilę potem straciłem przytomność.Nie byłem już w tym samym miejscu. Byłem w czymś przypominającym las z wielką ilością grzybów - niektóre miały na oko więcej niż dwadzieścia metrów.
- Gdzie... Gdzie my jesteśmy? - zapytałem zrywając się z miejsca trochę za szybko, bo mój obojczyk znowu dał o sobie znać.
- W Krainie Grzybów - odpowiedziała dziewczyna - A teraz, idziesz do mojej twierdzy. - dokończyła, po czym walnęła mnie w głowę. Potem pamiętam tylko, że obudziłem się w lochu.Od trzech miesięcy jestem w tym miejscu. A oto kolejny piękny dzień bycia więźniem politycznym Agatki. Zajebiście. Budzimy się o czwartej nad ranem i schodzimy do stołówki na śniadanie. O piątej zaczynamy produkcję bułek z dżemem wiśniowym, które Agatka później wpierdala razem ze swoją wiewiórką wyglądającą jak kot rodem z Czarnobyla. Gdzieś koło ósmej pielęgnujemy jabłonie w sadzie, z których Agatka bierze swoją broń. O dwunastej nielegalnie pobieramy wszystkie odcinki tureckich seriali. O piętnastej jemy obiad, a o szesnastej zaczynamy robić z papieru. To właśnie jest główna broń Agatki, której potem używa w swoich podbojach. O dziewiętnastej skutecznie jabłko. Nasza ostatnia praca zaczyna się o dwudziestej pierwszej. Jest to malowanie wielkiego na sto metrów portretu Agatki w jej kościele, w którym jest czczona. Po skończonej pracy dostajemy skromną kolację, wracamy do cel i idziemy spać, by następnego dnia obudzić się o czwartej nad ranem i wznowić pracę.
Skończyłem kolację składającą się z jabłka i kilku kartek papieru toaletowego i zmęczony padłem na łóżko. Może tej nocy w końcu uda mi się zasnąć? Kraina Grzybów to osobliwe miejsce. Wiele razy w nocy słyszę krzyki i dziwne dźwięki dochodzące z dworu, które nie dają mi spać. Praktyczne w ogóle nie odpoczywam. To miejsce mnie wykończy. Parę razy próbowałem użyć mojej mocy aby się stąd wydostać, ale ta w tym wymiarze nie działa. Nie wiem, co mam robić. Myślałem o moich przyjaciołach, którzy zostali na Ziemi. Chciałbym do nich dołączyć. Mam nadzieję, że nic im nie jest...
Przewróciłem się na bok i próbowałem zasnąć na moim łóżku z papieru. Dzisiaj po południu wyczerpała się nasza subskrypcja strony, z której pobieraliśmy tureckie seriale, a my nie mamy już środków, by ją odnowić. Czeka nas kara. Może to śmierć, może coś gorszego. Mnie już wszystko jedno. W końcu zasnąłem zmęczony tym dniem.
Kiedy otworzyłem oczy, przez małe okienko na górze mojej celi wpadała jaśniejsza niż wcześniej struga światła. Wstałem z łóżka i podszedłem do drzwi mojej celi.
- Te, strażnik - zacząłem - która godzina?
Dziwnie wyglądający szczur, który pilnował nas przez ostatnie trzy miesiące, podszedł do moich drzwi i spojrzał się na zegar wiszący na równoległej ścianie.
- Jest godzina... Szósta?! - wykrzyknął - no dobra, wstawać! Dzisiaj mamy lekkie opóźnienie, więc pójdziecie spać dwie godziny później!W tej chwili jest druga w nocy. Właśnie skończyliśmy jeść kolację. Przez dzisiejsze, a właściwie wczorajsze dwugodzinne opóźnienie, pozbawili nas kolejnych godzin snu. Nie wiem ile jeszcze będę w stanie tu wytrzymać. Już miałem się kłaść by skorzystać z tych dwóch godzin snu, jakie mi zostały, gdy usłyszałem głos.
- Hej, Taki... Śpisz już..?
Wstałem z łóżka i podszedłem do drzwi mojej celi.
- Wjewjur? Co ty tutaj robisz? Jest cisza nocna... - wyszeptałem.
- Taki, muszę ci to powiedzieć. Jutro stąd uciekamy.
- C... Co? Ale potrzebujemy planu, przygotowań oraz...
- Nasi ludzie umierają, Taki. Nie możemy zostać tu dłużej. Jak nie uciekniemy to wszyscy tu zginiemy. Nigdy nie zobaczymy już naszej rodziny i przyjaciół...
- Ale co z Szyczórem? Przecież patroluje blok więzienny przez cały czas....
- Szyczór też pragnie uciec. Rozmawiałem z nim.
- No... Dobra. Ale co z babką od polskiego?
- Uciekamy stąd razem, bez względu na to jak bardzo ktoś jest zły - wjewjur wręczył mi kartkę - zapoznaj się z planem. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, uciekniemy stąd. - po tych słowach odszedł.
Przeczytałem plan jutrzejszej ucieczki. Nie wiem, czy nam się uda, ale zawsze warto spróbować.Jak zwykle obudziliśmy się o czwartej. Pospiesznie zeszliśmy do stołówki i zajęliśmy swoje miejsca. Zjedliśmy w grobowej ciszy. Kiedy każdy skończył już posiłek, wjewjur stanął na stole.
- Teraz! - wykrzyknął.
Zerwaliśmy się z miejsc i wyjęliśmy swoje papierowe noże. Zaczęliśmy biec w stronę strażników z zamiarem obezwładnięcia ich i szybkiego wydostania się z twierdzy. Niestety jak przewidywałem, strażnicy bez zastanowienia zaczęli strzelać i wiele z więźniów zginęło. Ja sam oberwałem w lewe przedramię.
- Cholera, ja to jednak nie mam szczęścia... - powiedziałem pod nosem ściskając przedramię.
- Szybko, wynosimy się stąd! - krzyknął wjewjur.
Razem z kilkunastoma ocalałymi z rzezi w stołówce ruszyliśmy przez długi korytarz, żeby wydostać się z bloku więziennego.Nie spotkaliśmy przeszkód i prawie dobiegliśmy do wyjścia, gdy przed nami stanęło kilkunastu strażników. Znowu ponieśliśmy dotkliwe straty, jednak na koniec wydostaliśmy się z budynku. Wybiegliśmy na dwór i znowu czterech ocalałych padło. Przed wyjazdem z Twierdzy czekał Szyczór. Dobiegliśmy do niego i wskoczyliśmy na jego grzbiet. Z wielu ocalałych zostali tylko Edward Cullen, Hatsune Miku, Chłopiec z Piccolo, Big Ben na nogach, Podręcznik od geografii, flaga Polski, alfabet hebrajski, babka od polaka oraz ja i wjewjur.
Wtedy Szyczór zaczął biec.
- Udało się! - wykrzyknąłem patrząc na niknącą w oddali Twierdzę.
- To jeszcze nie wszystko - odparł wjewjur - musimy otworzyć portal.
- Ja się tym zajmę. - oświadczyła Hatsune Miku.
Wtedy zaczęła piszczeć z bardzo wysoką częstotliwością, przez co otworzył się portal, jednak tylko ja i wjewjur mogliśmy utrzymać się na Szyczórze. Wbiegliśmy w portal.- Szyczór, zwolnij trochę! - krzyczałem rozpaczliwie.
Obok mnie przebiegł wjewjur, który szybko zdążył zejść z Szyczóra.
- Udało się, udało! - krzyczał.
Za nami z portalu wyszła nasza ekipa. Cała i zdrowa.
Wtedy zobaczyłem Agatkę. Była na jakimś dziwnym ringu. I była wielkości wieżowca. Szybko zszedłem z Szyczóra i zacząłem biec w jej stronę. To dlatego zniknęła...- P A P I E R U - wydała z siebie Agatka.
Kiedy byłem już wystarczająco blisko klasnąłem w dłonie i użyłem 63% mojej mocy. Zniszczę Warszawę, ale również Agatkę. Wtedy wszystko jebło.
CZYTASZ
Operacja "Kraina Grzybów"
Humor(Książkę należy zacząć po ukończeniu "Mrocznych Czasów" na naszym profilu) Okres trzech miesięcy ataku Chijori Halka wreszcie się skończył. Warszawa jest odbudowywana. Niestety nierozważna broń masowej zagłady Tajnego Zespołu Sabotującego Chijori H...