To wszystko było jak pieprzony trans. Z sekundy na sekundę coraz bardziej czułam się, jakbym traciła kontakt z rzeczywistością, a obraz przed moimi oczami zamazywał się, podczas kiedy każdy mięsień był niczym najprawdziwszy stop żelaza. Dłonie zaczęły mi delikatnie drżeć, toteż starając się zminimalizować rosnące wewnątrz mnie odczucie, zacisnęłam je w pięści, ale to niestety wcale nie sprawiało, że chociaż w mniejszym stopniu odczuwałam na sobie ten boleśnie pusty wzrok, wyrażający jedynie chęć mordu.
Strach mnie bezwzględnie obezwładnił, zatrzymując akcję bicia mojego serce oraz powodując tym, iż nie byłam zdolna wydusić z siebie chociaż marnego słowa. Przed sobą widziałam tylko czerń spojrzenia wściekłego bruneta, pochłaniającą mnie jak smoła, nie pozwalając na jakikolwiek ruch. Czerń, która zniewalała, zamykając w mosiężnej klatce i odcinając wszelkie drogi ucieczki. Dawała wrażenie tonięcia podczas burzy na niekończącym się oceanie, kiedy w zasięgu twojego wzroku nie było nikogo ani niczego, co byłoby twoją ostatnią deską ratunku. Czerń, która paraliżowała każdą najmniejszą komórkę twojego ciała, odbierając zdolność poprawnego oddychania.
Jego wzrok był jak najstraszniejszy z koszmarów, dręczących nas co noc. Tych koszmarów, przez które budziłeś się z potwornym krzykiem, w amoku próbując walczyć o resztki powietrza.
Patrzyłeś w ciemność, a ona patrzyła w ciebie.
Przełknęłam powoli ślinę, zwilżając suche gardło, po czym pomrugałam kilkakrotnie powiekami, próbując wyostrzyć obraz na to, co przed chwilą miało miejsce. Moja świadomość zaczęła nieśpiesznie wracać z powrotem do mojego mózgu, będąc przyczyną ogromnego chaosu, który moment potem tam zapanował. Dosłownie słyszałam, jak dźwięk hamującego samochodu nieprzyjemnie bębnił niczym zacięta płyta w mojej czaszce, a gwałtowny podmuch powietrza wciąż drażnił moją skórę. Jezu.
To jak się zachowałam, przekroczyło wszelkie ocalałe granice, natomiast to co zrobiłam było niepojęte nawet dla mnie. Przez własny egoizm, nierozwagę oraz tępą głupotę, właśnie prawie pozbawiłam się życia i prawie zniszczyłam przyszłość chłopaka przede mną. I może brzmiało to nad wyraz absurdalnie oraz nieprawdopodobnie chociażby w mojej głowie, ale taka była prawda. Zresztą nawet nie potrafiłam sobie wyobrazić, co by było, gdyby brunet nie zahamował, a rozpędzone auto uderzyło w moją osobę. Jakby zareagowali bliscy? Czy chłopak skończyłby jako oskarżony?
Najprawdziwsze przerażenie uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą, a moje ciało momentalnie zaczęło się trząść w niekontrolowanych spazmach. Nie mogłam złapać normalnego oddechu, ani zrobić czegokolwiek, by się uspokoić albo chociaż zwolnić rytm tętniącej w zawrotnym tempie krwi. Myśl o tragicznym w skutkach zderzeniu z samochodem i wizji takowego wypadku powodowała to, że przed oczami zaczęły pojawiać mi się fioletowe mroczki, a świat zaczął wirować, nie mając zamiaru się zatrzymać.
Boże. Prawie wpadłam pod pieprzony samochód.
Nienawidziłam siebie za moją spontaniczność. Nienawidziłam siebie za swoją głupotę, porywczą naturę i skrajne samolubstwo. Nienawidziłam się za to, że moje błędy definiowały moją teraźniejszość, przeszłość, czy przyszłość. Byłam przyczyną, powodem, zapalnikiem tragedii. Gdyby nie moje zachowanie, egoizm i nieumyślność, ona by miała szansę. Byłaby tu. Istniała, żyła i się uśmiechała. Nienawidziłam się za to, że krzywdziłam ludzi, krzywdzę innych i skrzywdzę jeszcze wiele razy. Powodowałam ból, niemoc i wrzask. Rujnowałam. Pozbawiłam ją możliwości życia.
CZYTASZ
Breathe In
Teen Fiction~Bo tylko ty potrafisz wstrzymać mój oddech~ ________ Pierwsza część (skończona) Druga część na moim profilu pod tytułem „Breathe Out". Autorka nie pozwala na udostępnianie, kopiowanie, czy przywłaszczanie kolaży jej autorstwa bez wyraźnej zgody! !P...