Thomas:
Uchyliłem powieki. Potrzebowałem chwili by oczy zdążyły się zaklimatyzować z jasnym światłem, jednak coś się nie zgadzało.Gdzie ja jestem?
Zobaczyłem moich rodziców, całych zapłakanych, poczułem jak mama trzyma mnie za rękę. O co do cholery chodzi, to nie miało się tak skończyć.
- Thomas – powiedziała drżącym głosem mama. Po chwili zobaczyłem lekarza, który zaczął mi świecić latarką po oczach, na co się skrzywiłem i przymrużyłem oczy.
- Nic mu nie będzie. W ostatniej chwili go odratowaliśmy, Thomas wiesz jaki mamy dzisiaj dzień? – zapytał.
- Nie – powiedziałem zakłopotany, ja nie wiedziałem co się w ogóle dzieje i miałem chwilowe zaćmienie mózgu.
- Boli cię coś? – zapytał.
- Nie – powiedziałem ponownie.
- No dobrze, za kilka godzin przyjdzie psychiatra – powiedział lekarz i wyszedł.
Kto? Psychiatra? Spojrzałem na moich rodziców z przerażeniem.
- Dlaczego? Dlaczego chciałeś się zabić? – zapytał ojciec ze łzami w oczach.
- Nie chcę z nikim rozmawiać – powiedziałem oburzony. Byłem obrażony na cały świat, dlaczego ja przeżyłem, jak to możliwe?
- Jak się tu znalazłem? – zapytałem po chwili, bo to pozostało dla mnie zagadką. Przecież byłem sam w domu.
- Twój kolega zadzwonił po pogotowie, przyszedł po ciebie bo mieliście iść razem na zajęcia – powiedziała mama.
- Minho? – zapytałem zdezorientowany, nie przypominam sobie bym się z kimś umawiał.
- Nie, jakiś Dylan – powiedziała.
Na sam wydźwięk tego imienia zacisnąłem pięść. Wiedziałem jedno, nie dość że przez niego chciałem się zabić to do tego on mnie odratował, co to ma być. Wstałem szybko z łóżka, jednak oparłem się o nie z powrotem, bo zakręciło mi się w głowie.
- Jesteś osłabiony – powiedziała mama przytrzymując mnie bym nie wstawał.
- Gdzie jest ten... Ten Dylan? – zapytałem ze złością.
- Gdzieś na korytarzu... Ale Thomas! – krzyknęła gdy wstałem raptownie z łóżka i wyszedłem z sali szukając Dylana. Daleko szukać nie musiałem, siedział przed salą.
- Ty! Ty palancie! – ryknąłem i rzuciłem się na niego z pięściami, moi rodzice mnie od niego odciągnęli, ale ja szarpałem się dalej i musiałem wyglądać jak totalny idiota, do tego trochę pacjentów było na korytarzu i wszyscy patrzyli na tę scenę jak na jakiś cyrk.
- Thomas, zachowuj się! – krzyknął ojciec, któremu było wyraźnie głupio za moje zachowanie. Ja nie byłem Dylanowi wdzięczny za to co zrobił, w tej chwili go nienawidziłem.
- Musimy chyba porozmawiać – powiedział Dylan patrząc na mnie. Przestałem się szarpać, chciałem pójść z nim w jakieś miejsce i mu przyłożyć.
- Idźcie może do sali – powiedziała mama i mnie tam zaprowadziła, Dylan też przyszedł.
- Thomas tylko... Zachowuj się - powiedziała mi na ucho moja matka. Łatwo jej powiedzieć. Zostaliśmy w końcu sami.
- Jak ja cię nienawidzę – powiedziałem i podszedłem bliżej chcąc mu przyłożyć.
- No dalej, bij. Uderz mnie – powiedział oczekując na mój cios. Ale ja jednak nie umiałem, nie umiałem go uderzyć.
CZYTASZ
Zakazany owoc [DYLMAS]
FanfictionThomas jest bardzo religijny, przestrzega przykazań i często chodzi do kościoła. Co się stanie gdy w jego życiu pojawi się chłopak, który pochodzi prosto z piekła, i to dosłownie? Do tego rozkocha go w sobie do szaleństwa i nauczy korzystać z życia...