Thomas:
Obudziłem się. Powiedziałem sobie w głowie kilka przekleństw, aby wyrazić w ten sposób moją niechęć do wszystkiego, do wstania z łóżka mimo, że nic nie musiałem. Męczyło mnie to wszystko. Do tego przypomniało mi się, jak w nocy się przebudziłem i do mojego pokoju weszła chyba moja mama, zapewne by skontrolować czy się nie zabiłem.
Siedziałem i jadłem śniadanie, dostałem smsa od Dylana w którym poprosił mnie o spotkanie. Zaprosiłem go do siebie do domu zważając, że w domu była tylko moja mama, która nawet nie zauważy obecności Dylana w moim pokoju. Ucieszyłem się, że z samego rana będę mógł się z nim zobaczyć. Z radością poszedłem na górę, gdzie osoba którą kocham najbardziej na świecie już czekała.
- Hej - powiedział i pocałował mnie na przywitanie. Jak uwiesiłem się na jego szyi i nie chciałem puścić, uwielbiałem gdy mnie do siebie przytulał.
- Musimy pogadać – powiedział co nie wróżyło nic dobrego. Przypuszczałem o co może chodzić, ale odpychałem tę myśl od siebie. Jeszcze nie teraz. Jeszcze kilka dni.
- Tommy... To ten czas, gdy musimy się rozstać. Już tak na poważnie. Muszę wrócić tam skąd przyszedłem – powiedział Dylan cały czas trzymając mnie za rękę. Ścisnąłem ją kurczowo, tak bardzo nie chciałem się rozstawać.
- Rozumiem – powiedziałem przez zaciśnięte gardło starając się powstrzymać łzy. Nie chciałem pokazywać swojej słabości i smutku, nie chciałem by się o mnie martwił.
- Nawet nie wiesz ile bym dał by z tobą zostać. Wszystko. Ale nie mogę – powiedział załamany.
- Nigdy cię nie zapomnę – powiedziałem ścierając z policzków łzy, bo nie wytrzymałem.
- Ja ciebie też. Martwię się o ciebie cholernie. Proszę cię, nie rób nic głupiego. Nic, ani cięcia się ani nic gorszego, jasne? Masz nadal chodzić do psychologa i sobie ze wszystkim radzić, wierzę w ciebie. Jesteś cudowny – powiedział głaskając mnie po plecach.
- Jasne. Nie będę. Już zmądrzałem trochę – przyznałem. Dylan pocałował mnie ten ostatni raz i chyba uwierzył w moje kłamstwo.
- Kocham cię – powiedział i zniknął.
Stałem analizując to co się właśnie stało. Już nigdy go nie zobaczę. Usiadłem i przeglądałem nasze wspólne zdjęcia w telefonie a z moich oczu leciały łzy, całe mnóstwo łez. Już za nim tęskniłem, a od naszego rozstania minęło kilka minut.
Wstałem i chodziłem nerwowo po pokoju. Straciłem jedyną osobę, która wiedziała o moich problemach, jedyną przed którą byłem w stanie się otworzyć. Pamiętam, gdy Dylan mnie okłamał, że musi już odejść, wtedy dostałem jakiejś siły, powiedziałem Minho, że mnie wkurza i poczułem się nadludzko silny, by dalej żyć. Gdzie teraz te nadmierne chęci do życia i uczucie, że mogę wszystko, no pytam się, gdzie?
Znowu zaczął się dziwny okres w moim życiu. Okres egzystowania w łóżku z zasłoniętymi roletami, w pokoju gdzie panowała ciemność. Gdy jedyną styczność ze światłem miałem w łazience, bo nawet psycholog przychodził do nas do domu, bo ja nie miałem siły. Swój stan uargumentowałem po prostu gorszym czasem i samopoczuciem, nadal utrzymywałem w tajemnicy to co było między mną i Dylanem. Zresztą to, że nie mam siły wstać z łóżka to chyba nic dziwnego, jestem po próbie samobójczej, do tej pory na lekach uspokajających, chyba może mi się to zdarzyć.
- Thomas, jak się czujesz? - zapytała psycholog siadając na krześle obok mojego łóżka, oczywiście w pomieszczeniu panowała ciemność bo zdawałem sobie sprawę, że wyglądam strasznie.
CZYTASZ
Zakazany owoc [DYLMAS]
FanficThomas jest bardzo religijny, przestrzega przykazań i często chodzi do kościoła. Co się stanie gdy w jego życiu pojawi się chłopak, który pochodzi prosto z piekła, i to dosłownie? Do tego rozkocha go w sobie do szaleństwa i nauczy korzystać z życia...