Rozdział 38

682 39 11
                                    

Gdy teraz siedzę sama na kanapie przed cicho grającym telewizorem naprawdę żałuję, że jestem już u siebie.

W telewizji leci jakaś komedia romantyczna.

Najgorszy jest moment pocałunku, gdy z moich oczu zaczynają płynąć łzy. Słone, delikatne jak perły, przysłaniające mi widok...

Moje różowe końcówki znowu stały się nudne, bo farba utrzymuje się tylko do pierwszego mycia, a ja myłam włosy wczoraj. Na dodatek mam wrażenie, że razem z różem z końcówek zmyłam ze swojego życia wszystkie kolory.

W tej chwili znowu czuję się tylko dziewczyną - nie niebezpieczną kobietą z pistoletem - tylko Aileen.

Zwykłą Aileen.

Dni mijają powoli, wszystkie nudne i męczące, pomimo tego, że nic nie robię. Jedynym urozmaiceniem jest przeglądanie gabinetu ojca i teczki z nazwiskami, którą znalazłam w sejfie.

Gdy film się kończy, zapłakana podnoszę się z kanapy i ruszam do kuchni. Znajduję tam butelkę kilkuletniego wina i z szafki wyjmuję kieliszek.

Gdy alkohol znajduje się już w środku, z powrotem siadam na kanapie.
Pierwszy łyk ma kwaśny posmak, ale przyjemnie chłodzi usta.

W pewnym momencie słyszę cichy dźwięk przychodzącego sms'a i chwytam telefon, który leży na kanapie obok mnie. Przez łzy wszystko mi się rozmywa przed oczami, dlatego odstawiam wino i ocieram oczy.

Potem przez chwilę zdaje mi się, że wypiłam już za dużo albo że to wino było wyjątkowo mocne.

Ale mimo wszystko, mimo wielu obaw i skrytej radości, wsiadam do samochodu i nie przejmując się, że nie powinnam prowadzić, ruszam w stronę dobrze znanego mi domu.

Gdy wysiadam z auta, podbiegam do drzwi i zastanawiam się przez chwilę, ale pukam. Nikt nie odpowiada.

Dopiero po sekundzie Mycroft otwiera drzwi.

Jak zwykle ma na sobie garnitur i krawat. Na ten widok na chwilę zapominam o wszystkim, a przede wszystkim o celu mojej wizyty.

- Co robisz tutaj tak późno? - pyta Holmes, wpuszczając mnie do środka.

- Musisz mi pomóc - mówię w pośpiechu, starając się ignorować uczucia i skupić się na tym co jest teraz istotne - George...

- Wiem o co mnie prosisz - przerywa mi poirytowanym tonem - Rozmawiałem z nim, ale nie mogę ci pomóc.

- Nie chcę, żebyś pomógł mi, tylko mojemu bratu! Terroryści mu grożą, z mojego powodu! Zresztą co ja gadam?! Z twojego powodu. Sam mi to mówiłeś...

- Aileen, nie możesz mnie prosić o takie rzeczy. Nie powinienem się w to mieszać - jego ton stał się łagodniejszy, ale dalej jest karcący - Zrozum to.

Przez chwilę milczę, wpatrując się w niego natarczywie. W końcu to on pierwszy spuszcza wzrok.

- Mycroft...ja...ja ci ufałam - wyduszam z siebie po chwili - Ale ty jesteś taki jak wszyscy faceci!

Gdy próbuję wyjść z jego domu, łapie mnie za rękę, odwracając mnie gwałtownie.

- A na co liczyłaś? Że rzucę się na ratunek twojemu bratu?! Najpierw przyszedł do mnie, prosząc mnie o pomoc. Odmówiłem mu. Myślałaś, że jeśli ty mnie o to poprosisz to zmienię zdanie?!

- Tak, na to właśnie liczyłam. Liczyłam, że Mycroft Holmes ma w sobie choć trochę honoru. Doskonale wiesz, że to twoja wina. Nasza wina.

Odrzucam jego rękę i naciskam klamkę.

- I nie zapomnij zadzwonić do swoich rodziców - dorzucam w drzwiach - Napewno bardzo się ucieszą.

Po krótkim namyśle wyjmuję też komórkę i usuwam jego numer.

- To nie będzie mi już potrzebne - stwierdzam, a potem zatrzaskuję za sobą drzwi.

Chłodne powietrze lekko uderza w moją twarz, nie uśmierza jednak mojej złości. Wściekła wsiadam do samochodu i rzucając ostatnie spojrzenie na dom Mycrofta, odjeżdżam.


Nawiązując jeszcze do zakończonego już romansu Aileen z Tomem (+Mycroft), tak ostatnio sobie myślałam i doszłam do wniosku, że idealnie pasuje do tego piosenka Treat you better Shawna Mendesa😊

I'm serious, Mr. HolmesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz