Gdy teraz siedzę sama na kanapie przed cicho grającym telewizorem naprawdę żałuję, że jestem już u siebie.
W telewizji leci jakaś komedia romantyczna.
Najgorszy jest moment pocałunku, gdy z moich oczu zaczynają płynąć łzy. Słone, delikatne jak perły, przysłaniające mi widok...
Moje różowe końcówki znowu stały się nudne, bo farba utrzymuje się tylko do pierwszego mycia, a ja myłam włosy wczoraj. Na dodatek mam wrażenie, że razem z różem z końcówek zmyłam ze swojego życia wszystkie kolory.
W tej chwili znowu czuję się tylko dziewczyną - nie niebezpieczną kobietą z pistoletem - tylko Aileen.
Zwykłą Aileen.
Dni mijają powoli, wszystkie nudne i męczące, pomimo tego, że nic nie robię. Jedynym urozmaiceniem jest przeglądanie gabinetu ojca i teczki z nazwiskami, którą znalazłam w sejfie.
Gdy film się kończy, zapłakana podnoszę się z kanapy i ruszam do kuchni. Znajduję tam butelkę kilkuletniego wina i z szafki wyjmuję kieliszek.
Gdy alkohol znajduje się już w środku, z powrotem siadam na kanapie.
Pierwszy łyk ma kwaśny posmak, ale przyjemnie chłodzi usta.W pewnym momencie słyszę cichy dźwięk przychodzącego sms'a i chwytam telefon, który leży na kanapie obok mnie. Przez łzy wszystko mi się rozmywa przed oczami, dlatego odstawiam wino i ocieram oczy.
Potem przez chwilę zdaje mi się, że wypiłam już za dużo albo że to wino było wyjątkowo mocne.
Ale mimo wszystko, mimo wielu obaw i skrytej radości, wsiadam do samochodu i nie przejmując się, że nie powinnam prowadzić, ruszam w stronę dobrze znanego mi domu.
Gdy wysiadam z auta, podbiegam do drzwi i zastanawiam się przez chwilę, ale pukam. Nikt nie odpowiada.
Dopiero po sekundzie Mycroft otwiera drzwi.
Jak zwykle ma na sobie garnitur i krawat. Na ten widok na chwilę zapominam o wszystkim, a przede wszystkim o celu mojej wizyty.
- Co robisz tutaj tak późno? - pyta Holmes, wpuszczając mnie do środka.
- Musisz mi pomóc - mówię w pośpiechu, starając się ignorować uczucia i skupić się na tym co jest teraz istotne - George...
- Wiem o co mnie prosisz - przerywa mi poirytowanym tonem - Rozmawiałem z nim, ale nie mogę ci pomóc.
- Nie chcę, żebyś pomógł mi, tylko mojemu bratu! Terroryści mu grożą, z mojego powodu! Zresztą co ja gadam?! Z twojego powodu. Sam mi to mówiłeś...
- Aileen, nie możesz mnie prosić o takie rzeczy. Nie powinienem się w to mieszać - jego ton stał się łagodniejszy, ale dalej jest karcący - Zrozum to.
Przez chwilę milczę, wpatrując się w niego natarczywie. W końcu to on pierwszy spuszcza wzrok.
- Mycroft...ja...ja ci ufałam - wyduszam z siebie po chwili - Ale ty jesteś taki jak wszyscy faceci!
Gdy próbuję wyjść z jego domu, łapie mnie za rękę, odwracając mnie gwałtownie.
- A na co liczyłaś? Że rzucę się na ratunek twojemu bratu?! Najpierw przyszedł do mnie, prosząc mnie o pomoc. Odmówiłem mu. Myślałaś, że jeśli ty mnie o to poprosisz to zmienię zdanie?!
- Tak, na to właśnie liczyłam. Liczyłam, że Mycroft Holmes ma w sobie choć trochę honoru. Doskonale wiesz, że to twoja wina. Nasza wina.
Odrzucam jego rękę i naciskam klamkę.
- I nie zapomnij zadzwonić do swoich rodziców - dorzucam w drzwiach - Napewno bardzo się ucieszą.
Po krótkim namyśle wyjmuję też komórkę i usuwam jego numer.
- To nie będzie mi już potrzebne - stwierdzam, a potem zatrzaskuję za sobą drzwi.
Chłodne powietrze lekko uderza w moją twarz, nie uśmierza jednak mojej złości. Wściekła wsiadam do samochodu i rzucając ostatnie spojrzenie na dom Mycrofta, odjeżdżam.
Nawiązując jeszcze do zakończonego już romansu Aileen z Tomem (+Mycroft), tak ostatnio sobie myślałam i doszłam do wniosku, że idealnie pasuje do tego piosenka Treat you better Shawna Mendesa😊
CZYTASZ
I'm serious, Mr. Holmes
FanfictionWiele osób wmawiało mi, że mam wspaniałe życie. Ja też próbowałam to sobie wmawiać. Ale to nie była prawda. Wszystko było takie nudne. Teraz wiem, że gdyby nie pewien mężczyzna cały czas bym tak żyła.