I

20 3 0
                                    

I.I
Wstawał dzień. Słońce powoli wychylało się z za widnokręgu, oświetlając pokład "Rozgrzeszenia", jednego z najgroźniejszych brygów pirackich, pływających po wodach Atlantyku. W tych stronach wszyscy rozpoznawali banderę, dumnie powiewającą, wysoko na grotmaszcie - białą czaszkę na czarnym tle, z widniejącymi obok kordelasami, mającymi jakoby ostrzegać handlarzy, przed nadchodzącym zagrożeniem. Okręt ten należał albowiem do Edwarda Fincha. Pirata, który samojeden wymknął się Anglikom pod Meksykiem, w pojedynkę pokonał bandę Bonney Ann i że wszystkich tych zdarzeń wyszedł bez szwanku. Kapitan ów siedział w swojej kajucie, studiując mapę - w pomieszczeniu unosił się odór stęchłej wody, oraz szczurzych odchodów. "Rozgrzeszenie" już od kilku dni ścigało Holenderski statek kupiecki, widziany pod Tortugą. Teraz, gdy zdobycz była w zasięgu ręki na statku panowało poruszenie. Członkowie załogi pośpiesznie ładowali wielkie dziesięciofuntowe działa, wyciągali kordelasy i przygotowywali harpuny do abordażu. Z płynącego przed nimi statku kupieckiego co rusz wyrzucano balast, w nadzieji, że dzięki temu unikną straszliwej batalii z piratami. Jakże wielkie było ich zaskoczenie, pomieszane z rozczarowaniem, gdy uderzyły w nich pierwsze salwy oddane ze znajdującego się tuż obok "Rozgrzeszenia". Na kupieckim galeonie padł jeden krótki rozkaz: "Ognia!".
Z

dział handlarzy, niemal równocześnie wyleciały kule armatnie, z niebywałą prędkością przeszywające kadłub brygu. Piraci nie stali bezczynnie. Do dział na lewej burcie załadowali kule łańcuchowe, które wystrzelone, w mig zmieniały maszty oponenta we wspomnienie. Nadszedł wreszcie czas na końcową fazę bitwy - abordaż. Przerażeni kupcy bezskutecznie próbowali odeprzeć nacierającą na nich bandę. Cały pokład galeonu zrobił się czerwony, wokoło walało się pełno ciał zamordowanych ze szczególnym okrucieństwem marynarzy i piratów. Nieustannie niebo przeszywały huki, jęki, krzyki. Statek zamienił się w piekło. Niespodziewanie do "akompaniamentu śmierci", dołączył się dziwny dźwięk - syk. Momentalnie, coś na środku pokładu rozbłysło i zmieniło większą jego część na drzazgi. Ci, którzy przeżyli z załogi kupieckiej, rzucili broń, mimo tego jednak piraci nie przestawali ich mordować. Na pokład wkroczył Finch.
I.II
Członkowie załogi Fincha właśnie wyładowywali zawartość ładowni kupieckiego galeonu. Cukier, tytoń i tkaniny były dla piratów zapewnieniem przeżycia następnego dnia ,a może nawet wieczoru spędzonego w tawernie. Finch natomiast, urządzał sobie "pogawędkę" z holenderskim handlarzem, właścicielem galeonu. Sens tej rozmowy polegał na tym, że kapitan rozważał w jaki sposób pozbyć się niewygodnego świadka. Zabawę przerwał mu krzyk majtka z górnego pokładu. Finch wybiegł na górę. Przyczyną zamieszania wśród załogi był okręt, widniejący w oddali, zbliżający się do ich pozycji. Statek ten płynął pod Angielską banderą.
- Brasować reje! Stawiać żagle! Ładować działa! - krzyczał Finch.
Na okręcie panowało zamieszanie, którym władał jedynie kapitan. Można było podejrzewać, że na angielskim brygu działo się to samo. Piracki kapitan wiedział, że nie zdąży przerwać abordażu przed atakiem Anglików.
Patrząc bardzo dokładnie można było zauważyć, że wrogi bryg wykonuje zwrot na burtę i wysuwa rząd sześciofuntowych dział.
Takoż samo uczyniła załoga "Rozgrzeszenia". Wszyscy wiedzieli co ich czeka. "Dajcie mi wolność, albo śmierć", stanowiło motto całej załogi tegoż statku. Czas jakby zwolnił. W powietrzu czuć było chłodną morską bryzę.
Pierwszą salwę wypuścił okręt Anglików. Ową morską bryzę przeszył swąd palonego prochu. Brytyjczycy nie czekali długo na odpowiedź piratów - 32 czarne kule z impetem zgniotły kadłub brygu. Było to zdarzenie wyjątkowe, gdyż szansa na takie zrządzenie losu wynosiła co najmniej jeden do dziesięciu tysięcy. Niemniej okręt z imponującą prędkością szedł na dno. Wiwatom i zwycięskim wystrzałom z garłaczy nie było końca. Piraci mogli wracać do portu.
I.III
Tortuga jak zwykle pachnęła alkoholem, potem, szczynami marynarzy, oraz Bóg sam jedyny wie czym. W zgiełku i oparach widoczny był zadokowany statek Fincha. Wiele przechodniów szeptało między sobą o jego zwycięzkiej wyprawie. O tym jak to pokonał Anglików w otwartej walce na oceanie. Same łupy które zdobył warte były małą fortunę, a sława jeszcze więcej. Wszystko wzkazywalo na to, że kapitan i jego załoga mogli spokojnie spędzić czas w porcie...
Nikt nie wiedział jeszcze, iż spokój ten ma być wkrótce przerwany.
I.IV
W portowej tawernie panował zgiełk zmieszany z zapachem przygody. Choć któż wie co to był za zapach. Równie dobrze można było stwierdzić iż jest to woń taniego trunku, którym raczyli się członkowie załóg statków wracających z mniej lub bardziej udanych rajdów. Dziś nikomu go nie brakło, gdyż wszyscy obecni pili na koszt Grabarza - pierwszego oficera na pokładzie Rozgrzeszenia. Albowiem starą piracką tradycją było to iż gestem dobrej woli, pojednania, czy po prostu narąbania się pierwszy oficer wracający ze zwycięskiej wyprawy stawiał wszystkim kolejkę. Wtedy, mimo iż owy delikwent miał na pewno wiele wrogów w pirackim półświatku, nikomu nie przeszkadzała jego obecność. Wręcz przeciwnie wszyscy patrzyli na niego przychylnym wzrokiem. Póki miał pieniądze oczywiście. Wtedy nawet jeśli ktoś tak hojnego człowieka zaczepiał, musiał się zmierzyć z pijanymi beneficjentami jego dobrodziejstwa, którzy byliby w stanie zrobić wszystko byleby nie stracić sponsora. Tak było i tym razem. Do Grabarza podszedł brodaty mężczyzna w średnim wieku, odziany w stare łachmany, przesiąkniete smrodem taniego alkoholu, szczyn i potu. Mężczyzna popatrzył się pretensjonalnym, pijanym wzrokiem na stawiacego kolejkę marynarza i wskazując na swój kufel, wyraźnie wyraził swoje niezadowolenie co do jego stanu. Owe naczynie było puste.
Grabarz tylko popatrzył to na stół, to na mężczyznę i zdegustowany zdzielił go w twarz. Nadmiennna zachłannność nie była cenioną cechą nawet wśród piratów. Zdzielony w twarz mężczyzna podniósł się z ziemi, sięgnął po kordelas przytroczony do pasa i... I to ostatnie co zdążył uczynić, zanim jego żywot - tak samo nędzny i tandetny jak i trunek, którym przesiąknięte było jego odzienie - został przerwany przez ołowianą kulę znajdująca się obecnie w jego sercu.
- Na Boga! Po co tyle brutalności?! Splamiłeś me nowe obuwie - skontemplował strzelca i osuwające się ciało Grabarz.
Przez chwilę mogłoby się zdawać ze zaistniałe zdarzenie zrobiło wrażenie, lub wywołało jakąś reakcję na którymś z gości z tawerny. Tymczasem było wręcz przeciwnie - wszyscy bawili się w najlepsze, nawet nie zwracając uwagi na huk wystrzału i stukot upadającego nieboszczyka. Jedynie brawurowy strzelec zawahał się na chwilę słysząc cień groźby w tonie Pierwszego oficera. Niewiele jednak czasu minęło zanim jego wątroba znowu zajęła się trawieniem podłego trunku.
Nagle, zupełnie niespodziewanie w przybytku pojawił się "tajemniczy jegomość". W prawdzie imię jego było dobrze znane i nie był on wcale tajemniczy, gdyż wszyscy w okolicy wiedzieli, iż para się on handlem informacjami, lecz on sam jak twierdził, lubował się w tym przezwisku. Przysiadł się on do właściciela brudnych butów i zagaił:
I.V
- Widzę, iż Ci się powodzi. Wydaje mi się jednak iż jedna, może kilka miło spędzonych nocy w tym *khe, khe* zacnym przybytku to jednak nie twój a może raczej wasz - mam na myśli załogę Rozgrzeszenia - szczyt marzeń
- Czego chcesz? Z góry mówię, iż nie dam się namówić na kupno kolejnej "mapy zaginionego skarbu", a jeśli przyszedłeś tu buntować mnie przeciwko mojemu kapitanowi, to równie dobrze możesz gadać z nim - gestem wskazał na stygnące zwłoki
- Tym razem chodzi o coś wiecej... To niecodzienna sprawa. Myślę, że odrobina czegoś mocniejszego poprowiłoby moją zdolność charyzmatycznej i klarownej konwersacji - mówiąc to skinął gestem na człowieka stojącego za szynkwasem (nie można było go nazwać barmanem, gdyż uwłaczałoby to standartom godnego reprezentanta tego cechu)
- Obym tego nie żałował. Znowu... - odparł Grabarz, stawiając kolejkę
- Zacznijmy od podkreślenia, iż chodzi tu o zdobycz niecodzienną - tu Tajemniczy Osobnik nachylając się wyszeptał - Hiszpański okręt mający na pokładzie tyleż złota ileż szczurów biesiaduje tutaj hucznie. Nosi on nazwę Urca del Lima - tutaj zapadło niezręczne milczenie między dwoma mężczyznami
- Dobrze wiem do czego prowadzi ta konwersacja - odparł hojny dawca alkoholu
- Oczekuję prostej odpowiedzi. Czy wolą twoją jest to, abym przekazał ci informacje o jej uzbrojeniu i trasie? - tutaj drugi rozmówca rozmyślił się
- Ile by mnie to kosztowało?
- 25% udziału w łupie
- 10% - odparł Grabarz, leniwie rzucając wzrokiem na właściciela narzędzia, które miało moc zatrzymywania ludzkiego życia za pomocą ołowianego ciała obcego
Tajemniczy Osobnik przystał na tę umowę - może z grzeczności, a może dlatego iż wiedział że dziesięć procent udziału w takim łupie to nie lada fortuna.
I.VI
Nad nadbrzeżnym małym portem wstawało słońce. Niemożliwym do wyimaginowana był trud jaki pokładało ono w ten wyczyn każdego świtu, gdyż port ten swoim osobliwym wizerunkiem lustrowanym przez lunety okolicznych majtków na wielu żaglowcach wywoływał w owych marynarzach torsje, myśli samobójcze, a niejednokrotnie doprowadzał nieszczęśników do upadku z bocianiego gniazda. Jednakowoż nadal większość ze wspomnianych załogantów miała szczęście nie zaznać zapachu lokalnego folkloru i unoszącej się nad groteskowym pejzażem mgiełki. Liczniejsza część z nich nie zdołałby jednak zauważyć dobrze zbudowanego mężczyzny ze stosem papierów, idącego pewnym, szybkim i zdecydowanym krokiem w stronę jednego z zacumowanych okrętów. Statek ów kołysał się na twardych portowych falach, oświetlany szaro-złotym blaskiem promieni słońca, przechodzących z trudem przez mgłę. Wykwintnie odziany (jak na miejscowe standardy) osobnik, wszedł po trapie na zbutwiałą drewnianą konstrukcję i udał się pod pokład. Drzwi do kajuty Fincha otworzyły się z jakoby entuzjastycznym impetem. Do środka wparował Grabarz i wyraźnie rozemocjowanym głosem wykrztusił z siebie tylko dwa słowa: "Mamy to"

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 25, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Życie pod banderą Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz