1.9 existential crisis

6.5K 808 35
                                    

− Cholera, co mam do tego ubrać? − mruknął Calum, przekopując swoją szafę.

Luke siedział z kolanami bezmyślnie przyciśniętymi do piersi, gdy Calum mówił w zasadzie do nikogo.

− To USG, nie pogrzeb − fuknął Luke, przesuwając się na łóżko.

Calum wymamrotał do siebie kilka przekleństw, zanim w końcu westchnął i opadł na łóżko.

− Lubiłem cię bardziej, kiedy spotykałeś się z Michaelem − mruknął Cal. −- Co się stało z wami dwoma?

Ciało Luke'a zesztywniało, a usta zrobiły się suche, kiedy wrócił myślami do tego koszmarnie upokarzającego dnia w bibliotece. Minął już cały miesiąc i Luke unikał każdego telefonu i wiadomości Michaela, oraz biblioteki i kawiarni, do której Michael zabrał go kilka razy.

Całkowicie odizolował się od wszystkiego, co miało związek z Michaelem, robiąc z siebie tą samą starą, gorzką duszę, którą był, zanim poznał irytująco uroczego dwudziestolatka.

Robił kawał naprawdę dobrej roboty, trzymając się teraz z daleka od Michaela, ale nie mógł utrzymać się z daleka od myśli o nim. Za każdym razem, gdy myślał o Michaelu, czuł to samo denerwujące uczucie w brzuchu; motyle, będąc dokładnym.

Nie rozumiał dlaczego, albo jak do cholery wciąż coś do niego czuł, ale zdecydował, że beznadziejne jest walczenie z tym. Odpychał od siebie te uczucia przez miesiąc, co tylko sprawiło, że Luke bardziej za nim tęsknił.

Luke westchnął i wzruszył lekko ramionami do Caluma. 

− Nie wiem, jest po prostu... zajęty − wymamrotał, bawiąc się palcami.

Blondyn nigdy nie powiedział Calowi, dlaczego przyszedł do domu zapłakany tego dnia, decydując, że chce oszczędzić sobie wstydu, a Calumowi gniewu i zazdrości. Wiedział, że gdyby Calum kiedykolwiek się dowiedział, zwariowałby.

W ostatnim miesiącu Calum bardzo bronił swego w kwestii Delilah. Calum chrząknął w odpowiedzi, nie bardzo słuchając tego, co Luke mówił.

Ciemnowłosy chłopak poderwał się z łóżka, wzdychając głośno. 

− Muszę iść. Wciąż muszę podwieźć Delilah i nasza wizyta jest za godzinę.

Luke bezmyślnie kiwnął głową, gdy Calum wsuwał swoje buty.

− Oh, i jeśli ubierasz tę okropną koszulę, którą ubierasz zawsze, powinieneś się przebrać − skomentował Luke.

Calum wywrócił oczami, podchodząc do drzwi.

− Zamknij się, kutasie − mruknął Calum, otwierając. − Przywiozę nam chińszczyznę, więc nie jedz kolejnego pudełka lodów − zawołał, zanim zamknął drzwi, zostawiając Luke'a samego z myślami.

Teraz Luke czuł się bezwartościowy.

Powiedzieć, że Luke przechodził egzystencjalny kryzys, byłoby niedomówieniem roku. Miał do tego dobry powód, oczywiście, biorąc pod uwagę to, że był niewidomym dziewiętnastoletnim mężczyzną bez pracy, bez wyższej edukacji i był przyjacielem kogoś, kto za osiem miesięcy będzie ojcem.

Nie poszedł do koledżu, więc jaką pracę dostanie? Jakiej kariery chciał w przyszłości? Czy w ogóle jakiejś chciał? Czy chciał po prostu pracować w jakiejś starej, zrujnowanej piekarni, która płaci minimalną stawkę do końca swojego życia?

Co z Calumem? Będzie ojcem za osiem miesięcy! Luke będzie się musiał wyprowadzić, zapewne z powrotem do rodziców. Czy Calum będzie miał kiedykolwiek dla niego czas? Czy totalnie o nim zapomni? Czy zastąpi Luke'a dzieckiem?

Całe to myślenie sprawiło, że głowa Luke'a pulsowała, a ciśnienie wzrosło. Nie wiedział, co do cholery chciał robić ze swoim życiem. Myślał, że ma to wszystko zaplanowane.

Kiedy Luke miał dziesięć lat, powiedział Calumowi, wtedy jego jedynemu przyjacielowi, że chciałby być pierwszym niewidomym doktorem, na co Calum odpowiedział coś w stylu "pewnie byś kogoś zabił, próbując go ratować, Luke".

Luke płakał, kiedy pierwszy raz usłyszał, jak Calum to mówi, ale teraz to się nie liczyło.

Zawsze kończysz, zabijając kogoś, kogo próbowałeś uratować.

Właśnie dlatego Luke nigdy nikogo do siebie nie dopuszczał.

blind ❃ mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz