Ostrzeżenie: Rozdział zawiera treści +18, czytasz na własną odpowiedzialność ;*
Perspektywa Gumballa
- Chciałbym wznieść toast... - oznajmiłem, gwałtownie wstając z krzesła.
Wszyscy momentalnie podnieśli się do góry, unosząc kieliszki na wysokość klatki piersiowej.
Do zamku wróciliśmy grubo po dwudziestej. Uznałem jednak za taktowane, aby na prędko zorganizować ucztę z okazji szczęśliwego powrotu oraz wygranej. O dziwo wszyscy zaapelowali, że przyjdą. Nie była to uczta godna zamkowej. Z powodu braku czasu i energii zaoferowaliśmy jedynie herbatę owocową oraz rozgrzewające wino. Nie miałem na sobie szat, jak przystało na księcia, a jedynie kremową bluzkę, którą wcześniej nosiłem pod kurtką oraz tak mało wyjściowe jeansy. A mimo to czułem się tak swobodnie.
Rozejrzałem się po zebranych. Poddani patrzyli na mnie wyczekująco. Na każdej twarzy gościł szczery i szeroki uśmiech, który momentalnie rozwiewał moje wahanie. Nareszcie wszystko było jak po staremu. Nie mieli do mnie żalu. Ba, nawet odzyskałem koronę, a byłem przekonany, że oddadzą ją mojemu ojcu. Nie wiem czy dobrym pomysłem było powierzanie w moje ręce Słodkiego Królestwa, ale jednego byłem pewien: Tym razem nie zawiodę. Na bank nie zawiodę...
- Ostatnie dni były dla nas wszystkich bardzo ciężkie. Chciałbym jeszcze raz przeprosić was z całego serca i życzyć powrotu do zdrowia tym, którzy doznali jakiegoś uszczerbku - powiedziałem, uważnie obserwując zebranych. -... Za zwycięstwo - stwierdziłem pospiesznie, obdarzając poddanych najszerszym uśmiechem.
- Za księcia! - zawołała Fiona.
- Za księcia! - zawtórowali jej zebrani.
W końcu przechyliłem kieliszek i wziąłem pierwszy a tym samym ostatni łyk wina. Znów przysiedliśmy do stołu.
Od razu odwróciłem głowę w stronę ukochanego, który przez całą drogę nie odstępował mnie o krok, szepcząc co rusz słodkie słówka, a teraz nadzwyczajnie milczał. Marshall przechylił swój kieliszek, po czym odłożył go na stół. Patrzyłem, jak jego palce zgrabnie przecierają usta. Pogięta koszula wisiała na nim swobodnie, a włosy jak zwykle były w tym naturalnym nieładzie. Był dokładnie taki, w jakim się zakochałem.
Po chwili wampir przechylił głowę w moją stronę, sprawnie chwytając moje spojrzenie.
- Co? - spytał głupio.
Uśmiechnąłem się jedynie pod nosem, a wyciągnowszy dłoń w stronę jego twarzy, założyłem kilka jego kosmyków za ucho.
- Idę na górę - oznajmiłem cicho. Marshall przekrzywił głowę w lewo, a moje plany o szybkim pójściu spać momentalnie legły w gruzach. Delikatnie pochyliłem się nad jego uchem. - Będę czekać w sypialni... - wyszeptałem, podnosząc się do góry.
Widziałem jak chłopak sztywnieje. Poczułem jak jego mięśnie spięły się w momencie, gdy położyłem dłoń na jego ramieniu.
- Moi drodzy... - zwróciłem się do poddanych. Spójrzałem najpierw na ojca, później zaś na Fionę. - ... Niestety będę się już zbierał - w tłumie momentalnie rozległy się jęki żalu. - Nie chciałem być niekulturalny, wstając wcześniej od stołu, ale ten dzień naprawdę mnie wykończył. Muszę wypocząć, aby mieć siłę na jutrzejszy poranek. Jutro w południe rozpoczynamy audiencje. Wysłucham każdego i postaram się zaradzić na wszystkie wasze problemy. A teraz życzę wam udanej uczty i dobrej nocy - zakończyłem, przysuwając krzesło do stołu.
- Dobranoc Książę! - zawołał ktoś z tłumu. Kiwnąłem jedynie głową na pożegnanie, a zarzuciwszy plecak, ruszyłem w stronę schodów.
Szykowała się długa i męcząca noc.
CZYTASZ
A co, jeśli się domyśli? (Gumlee)
Fanfiction- Marsh... - zacząłem, ale chłopak skutecznie mi przerwał. - Cicho - rozkazał, przesuwając wieżę na wybrane przez siebie pole. - Marshall... Wieża nie porusza się po skosie... Ciemnowłosy wampir spojrzał na mnie spode łba, unosząc zawadiacko jedn...