(2 tygodnie później)
(Z perspektywy Fudou)
Przez te dwa tygodnie schudło mi się, ale to nie jest ważne. Teraz najważniejsza jest zemsta na ojcu Hannah.
Leżałem w łóżku w mnie była wtulona Hannah. W końcu mogę chodzić i to się liczy czekałem, aż się obudzi by móc iść zrobić śniadanie. Po 30 minutach miażdżenia mnie, obudziła się.
-Hej Hannah, jak się spało?
-Cześć kochanie, a bardzo dobrze. A Tobie?-spytała.
-Po za brakiem możliwości złapania oddechu, świetnie. Dziś się na nim zemścimy... W końcu...
-Tak, w końcu. Ale najpierw śniadanie. Musisz teraz odzyskać siły, jeśli chcesz się z nim zmierzyć. Wiesz do czego może być zdolny... -odparła.
-Tak wiem, ale nie jestem zbytnio głodny i damy mu tabletki magiczne. Umrze po nich w mękach. Po za tym czy on ma broń?
-Może mieć... Nie wiadomo jakie ma znajomości. -odparła.
-Otworzysz drzwi i poczekasz na zewnątrz. Zadzwonisz do niego na domowy numer, który macie u góry, a ja mu dodam tabletki do kawy czy tam herbaty i wybiegnę... Dobrze? Jeśli nie będę wychodził znowu zadzwonisz.
-Nie mogę się zgodzić. Jeśli coś Ci się stanie, to ja sobię tego nie wybaczę! Mam tylko Ciebie Fuduś... Tylko Ciebie rozumiesz?! Nikogo więcej! Jedyną osobą, która może się z nim spotkać, to ja...-odpowiedziała.
-Posłuchaj, albo zrobisz tak jak cię proszę, albo zrobię to sam. Po swojemu, więc proszę współpracuj z mną...
Przyniosłem z kuchni sushi, które wczoraj robiłem. Zjedliśmy z smakiem. Pomyślałem, że śniadanie mamy za sobą, więc teraz działanie i mój plan.
-Zgodzę się pod jednym warunkiem... Będziesz uważał na siebie jak jeszcze nigdy w życiu... Wiesz, że on jest na prawdę niebezpieczny! Jeśli do mnie nie wrócisz to...- tu głos Hannah się załamał.
-TO?
-To ja się zabiję!- dziewczyna w tym momencie zaczęła płakać.
-Wrócę! Jestem Fudou Akio, więc dam radę! Idziemy!
Schowałem tabletki do kieszeni i pocałowałem Hannah w usta, razem wyszliśmy z domu. Zamknąłem go i szliśmy w kierunku jej domu. Po paru chwilach byliśmy.
Staliśmy przed drzwiami.
Byłem gotowy dosłownie na wszystko.(Perspektywa Hannah)
Staliśmy przed moim domem. Nienawidzę tego miejsca, ale trzeba w końcu dokonać tej zemsty. Dla Fudou... Okay dziewczyno uspokuj się. Wszystko będzie według planu. No, zaczynamy.
-Hannah otwieraj drzwi i dzwoń na telefon -szeptał Fudou.
-Dobrze już
Zaczęłam dzwonić do ojca...(Z perspektywy Fudou)
Wbiegłem do domu, następnie do salonu. Dostrzegłem szklankę z herbatą i zacząłem kruszyć tabletki. Skończyłem, ale słyszałem jak schodzi... Szybko wbiegłem do szafy. Widziałem jak to wypija. Leżał w fotelu. Wypił całą, wyjść czy nie?
(Perspektywa Hannah)
Dzwoniłam do ojca. Jeden raz, drugi, trzeci. Zwykle odbierał albo chociaż oddzwaniał, a teraz jest cicho. To niemożliwe, żeby tabletki aż tak szybko działały. Tato, odbierz!!
(Z perspektywy Fudou)
Nie reaguje na telefon, więc chyba zemdlał. Wyszedłem z szafy, a on wstał i wycelował w mnie pistolet.
-Mam cie gnojku! -krzyknął.
-Już stąd idę!
-Do piachu!-krzyknął.
Strzelił w mnie. Dostalem prosto w żebra.
W całym domu rozległ się huk. Wyplułem krew, która zaczęła mi lecieć z buzi..
-Ty gnoju! -upadłem.
Po chwili widziałem jak on upada, łapiąc się za serce i nie wstaje... Krew leciała z mojej rany i moich ust, traciłem świadomość powoli...(Z perspektywy Hannah)
Usłyszałam donośny huk. Bez zastanowienia wbiegłam do domu. Pobiegłam do salonu. Zobaczyłam ojca, który słabo oddychał i... Fudou! Pobiegłam do niego. Leżał w swojej krwi, która wypływała z jego buzi. Nie mogłam teraz płakać, bo nie było na to czasu...
Delikatnie wzięłam Fudou na ręce i wyniosłam z domu. Gdy znalazłam się już w bezpiecznej odległości, położyłam Fudou na ziemi, a następnie zadzwoniłam po karetkę.
-Fudou dlaczego ja się na to zgodziłam?! Mogłam sama tam pójść! Wiedziałam, że to nie będzie dobry pomysł! Fudou proszę Cię, chociaż teraz nie umieraj! Pamiętaj o naszych planach! O dziecku i przyszłości...
Teraz dopiero zaczęłam płakać.
Ciąg dalszy nastąpi...
Zapraszam na kolejne części.
Adik. Karolak i Laura Polisia.
CZYTASZ
|Zakończone| Jestem Fudou,więc nikomu ani słowa. - Inazuma Eleven | Książka
Fanfic(Z perspektywy Fudou) Właśnie przechodziłem obok Ramiona, na trening do Akademii Królewskiej. Byłem bardzo w tym dniu zamyślony, sam nie wiem czym. Chyba meczem z tymi nieudacznikami. Wpatrzony w ziemię szedłem z rękami w bluzie i myślami byłem ju...