Pociągi :)

75 7 0
                                    

*Mitshua's pov*

Siła jebnięcia była tak wielka, że ludzi się tam znajdujących, w tym nas, wyjebało aż na Marymont. Oczywiście wszyscy zaczęli panikować i biegać wszędzie gdzie się da. Niektórzy nawet rzucali śmietnikami.
- Ugh... Co tak jebło? - spytała się Bitchamon podnosząc się z ziemi.
- Wygląda na to, że moja hipoteza się sprawdziła. Tylko trochę później, niż się spodziewałem. - zauważył Gin.
Wtedy znowu coś jebło.
- What was that?! - krzyknęła Dżoana.

Zobaczyliśmy Despacito skaczące na Agatkę.
- Tu już nie jest bezpiecznie - zaczął Gin - Musimy opuścić to miej...
Gin nie dokończył, bo został stratowany przez tłum.
- UH - wydał z siebie chłopak.
- Gin, wszystko dobrze? - spytałam się pomagając mu wstać.
- Tak, jest dobrze - odpowiedział Gin otrzepując się - Gdzie oni wszyscy biegną?
- Bardziej martwi mnie fakt, że Światło gdzieś zniknął... - zmartwił się Dżastin.
Zaczęliśmy się rozglądać, ale nigdzie nie było widać samozwańczego boga.
- Tam jest! - nagle wykrzyknął Dżastin pokazując palcem na Światło, którego niósł tłum.

- Patrzcie, czczą mnie! - krzyczał Imagay z radością w głosie.
- Oni cię nie czczą, to jest porwanie! - darłam się biegnąc za tłumem.
- ...o cholera - wydał z siebie Światło - ej, puśćcie mnie!
Jednak tłum dalej go niósł. Zestresowany samozwańczy bóg zaczął krzyczeć jak mała dziewczynka, przez co pękły wszystkie szyby w okolicznych budynkach.
- Oooo, może zrobię karierę jako śpiewak operowy? - ucieszył się Imagay.
- Nie dogonimy ich! - słusznie zauważył Gin.
- Quick Bitchamon! - nagle krzyknęła Dżoana - turn się w Bitchamon-mobil!
- Że w co ma się zamienić?! - spytałam się Krupy.

Wtedy Bitchamon nagle się zatrzymała.
- Transformacja! - krzyknęła.
Blondynka stanęła na czworakach.
- I to była ta transformacja? - spytałam się.
- Wskakujcie, nie mamy czasu! - krzyknęła Bitchamon.
Wszyscy, co prawda dość zdziwieni, wsiedliśmy na blondynkę, a ta zaczęła napierdalać na czworakach w stronę tłumu. Bitchamon wbiegła w ludzi, przez co ci wylatywali we wszystkie strony. W końcu skoczyła do góry, złapała Światło za włosy i dalej biegła za tłumem.

- Nie za włosy..! - rozpaczał Imagay.
- Cheu, chym ty che nachmachoa?! (Jezu, czym ty się nasmarował?!) - wydała z siebie Bitchamon.
- Tranem. Bardzo dobrze działa na włosy. - odparł z dumą Światło.
Bitchamon w końcu się zmęczyła niesieniem naszej piątki, więc musieliśmy wrócić do biegania. W końcu dowiedzieliśmy się, gdzie zmierzał cały ten tłum. Ludzie biegli w stronę stacji metra Marymont.
Wszyscy zaczeli schodzić po schodach i biec na peron. Na torach stało metro już i tak pełne ludzi.

Wtedy pasażerów jeszcze przybyło. Przy akompaniamencie odgłosów walki z góry, ci zaczęli wpychać się do metra próbując się zmieścić. Pasażerów było tyle, że aż upychacz ludzi z Japonii na nic by się nie przydał.
- Jeśli się pospieszymy, możemy się załapać! - krzyczała Bitchamon.
Wszyscy zbiegliśmy ze schodów i cudem udało nam się wcisnąć do zatłoczonego wagonu metra, akurat kiedy drzwi się zamykały. Nawet była jeszcze odrobina wolnego miejsca. 

Odwróciłam się. Drzwi akurat się zamykały. Niestety Światło nie zdążył, ponieważ drzwi przytrzasnęły jego włosy.
- C-co..? - wyszeptał Imagay.
Wtedy nasz samozwańczy bóg znowu zaczął krzyczeć jak mała dziewczynka, przez co szyby w wagonie pękły, a maleńkie odłamki szkła wyleciały wszędzie. Kilka z nich padło na twarz Imagaya. Ten znowu zaczął się drzeć, przez co konduktor się przestraszył, w wyniku czego metro aż się zatrzęsło.

Jeden z pasażerów nie utrzymał równowagi, przez co przewrócił się na kolejnego pasażera i stworzyło się istne ludzkie domino ciągnące się przez wszystkie wagony metra. Nie zwracaliśmy na to uwagi, ponieważ trzeba było ocalić Światło. Zaczęła się więc misja ratunkowa.
- Ał ał ał ał ał! - krzyczał Światło, podczas gdy ja i reszta ciągnęliśmy jego głowę próbując uwolnić ją z niewoli drzwi.
- AŁ! - wydarł się Światło, po czym padł na rząd leżących ofiar ludzkiego domina.

Spojrzeliśmy na jego głowę. Potem na drzwi. Następnie znów na jego głowę. Po raz kolejny na drzwi.
- Em... Światło? - zaczęła Bitchamon - chyba mamy lekki problem...
Z drzwi wystawał bowiem wielki pukiel brązowych włosów, a na czubku głowy Imagaya widniała spora łysina. Światło zaczął macać swoją głowę. Jednak zanim zdążył znów się wydrzeć, zatkałam mu usta.
- Za chwilę będziemy w centrum - odezwałam się - ale to trochę dziwne, że na razie metro nie zatrzymało się na żadnej stacji...

Jednak pociąg w końcu zakończył swoją drogę na stacji metra centrum. Powódź ludzi wylała się z wagonów i ruszyła w stronę schodów by dostać się na dworzec i odjechać z tego miasta. Kiedy wszyscy wybiegli na powierzchnię, naszym oczom ukazał się dziwny widok. Masa latających grzybów z papierową bronią ostrzeliwująca wszystko, co się rusza, a w samym środku tego bałaganu gigantycznych rozmiarów Despacito i Hiyori już nie Halk Iki, którzy walczyli z jeszcze większych rozmiarów Agatką.

- Musimy dostać się na dworzec! - wykrzyknął Gin.
- Don't martwcie się, I got to! - odezwała się Dżoana.
Krupa wzięła nas wszystkich pod pachę i zaczęła skakać na jednej nodze, podczas gdy swoim obcasem z buta na drugiej zwalniała nam drogę. Wiele osób padło z powodu grzybów, ale nam udało się bezpiecznie dostać na dworzec. Jednak jak to na PKP przystało, pociąg nie przyjechał na czas. Gdy wbiegliśmy na peron, okazało się, że jest...
- Dwugodzinne opóźnienie?! - oburzyłam się.
- Polska... - odezwała się wkurwiona Bitchamon.
- Nie po to my obcas tyle ucierpiał! Fucking pociąg! - krzyczała Dżoana.
- Moje włosy... Moje piękne włosy... - rozpaczał Światło.
- Wszyscy tu zginiemy! - panikował Dżastin.
- Zamknąć się, próbuję myśleć! - wydarł się Gin.

Nagle na ławkę wszedł pewien młodzian.
- Spokojnie, umilę wam to czekanie! - oświadczył - Zaśpiewam wam piękną pieśń!
Wszyscy ludzie, a było ich wiele, ponieważ na peronie i na schodach nie było w ogóle miejsca, westchnęli, jednak młodzian się tym nie przejmował. Po chwili zaczął śpiewać.
- MINING AWAY - zaczął wyć.
I śpiewał całe Mine Diamonds podczas gdy tłum wył w agonii.

- Niech ktoś go powstrzyma! - krzyczałam zatykając sobie uszy.

Wtem pewna część dachu się zawaliła i spadła prosto na młodziana. Tłum był zachwycony i zaczął bić brawa, jednak niezbyt długo. Przez dziurę na peron wskoczyła Agatka.
- Wszystkich was zaprowadzę do Krainy Grzybów. - powiedziała.
Znowu wybuchła panika, a ludzie biegali wszędzie. Wtedy zawaliła się kolejna część dachu, a przez nią wpadł znany wszystkim czerwony pająk z żółtą głową. Wtedy zawaliła się jeszcze kolejna część dachu, a przez nią wpadł chłopak.
- Ha! Mówiłem, że moja hipoteza się sprawdziła! - krzyczał Gin.
Wtedy zawalił się cały dach i przez niego wleciały grzyby.
- Cóż, chyba znowu musimy ratować sytuację... - zauważyła Bitchamon.

Operacja "Kraina Grzybów"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz