- Potter, ty idioto!- krzyknęłam biegnąc za chłopakiem, który uciekał przez korytarz z moją różdżką.
Zaraz po zakończeniu lekcji razem z chłopakiem usiadłam na kanapie przed kominkiem. Oboje wesoło rozmawialiśmy, siedząc tylko we dwoje. Syriusz był z Remusem i Lily w bibliotece, bo potrzebował pomocy z pracą domową, a ta dwójka się nad nim zlitowała. Peter spędzał swój wolny czas razem z nimi. Pomimo tego, że nie siedziałam razem z nimi byłam pewna, że Black cały czas się wygłupiał i pomaganie mu nie było niczym łatwym. Cieszyłam się, że postanowiłam zostać z Jamesem, bo musiałam przyznać, że rozmawianie z nim o Lily było czymś zupełnie uroczym. Chłopak starał się unikać tematu, ale widok rumieniącego się okularnika był naprawdę komiczny.
W końcu postanowiłam, że go posłucham i przestałam zaczynać rozmowę o rudowłosej. Rozmowa z chłopakiem płynęła mi bardzo przyjemnie i nawet nie miałam pojęcia ile czasu już minęło. Dopiero kiedy spojrzałam na zegarek zdałam sobie sprawę, że powinnam się zabrać za zadania domowe, jednak Potter nie chciał mi na to pozwolić. Zabrał mi torbę i postawił na drugim końcu kanapy, aby siedzieć między mną, a moimi rzeczami. Wiedziałam, że będę miała duży problem z zabraniem mu moich rzeczy, bo chłopak nie odda ich z własnej woli. Próbowałam zabrać mu torbę siłą, ale James był silniejszy niż ja. Niestety próba z łaskotaniem go również nie przyniosła żadnych efektów.
W końcu dotarło do mnie, że żadna z normalnych metod nie będzie w stanie pomóc mi w zabraniu moich rzeczy. Wzięłam do ręki swoją różdżkę i już chciałam powiedzieć zaklęcie, kiedy James zabrał mi ją z dłoni. Chłopak prawie w tym samym momencie poderwał się ze swojego miejsca na kanapie i zaczął uciekać po całym pokoju wspólnym. Było mało uczniów, dlatego nikomu za bardzo nie przeszkadzaliśmy, a wpadnięcie na kogoś było mało prawdopodobną opcją. Byłam bardzo bliska odebrania swojej różdżki, kiedy Potter znudził się bieganiem po jednym pokoju i wyszedł dziurą ukrytą za portretem, aby zacząć biegać po wszystkich korytarzach szkoły. Bez zastanowienia pobiegłam za nim, chcąc odzyskać skradziony przedmiot.
- James, masz to natychmiast oddać, rozumiesz?!- krzyczałam, biegnąc za swoim przyjacielem, który wydawał bawić się w najlepsze.
Nie miałam pojęcia ile czasu minęło, ale razem z chłopakiem zdążyłam przebiec prawie połowę szkoły, a przynajmniej tak czułam. Nogi zaczynały mnie boleć, a każdy kolejny oddech sprawiał coraz większy problem. Gdyby Potter zabrał mi cokolwiek innego pewnie kilka minut wcześniej uznałabym, że gonienie go nie ma żadnego sensu, jednak moja różdżka, była czymś co musiałam odzyskać jak najszybciej. Jedynym plusem tej sytuacji była mała ilość osób na korytarzach, dzięki czemu nie wpadliśmy na nikogo. Przez chwilę pomyślałam, że nauczyciele musieli być czymś bardzo zajęci, skoro żaden z nich nie wyszedł ze swojej klasy lub gabinetu, aby zobaczyć co się dzieje.
Chwila rozkojarzenia wystarczyła, abym wpadła prosto na jakąś osobę. Byłam przygotowana na upadek, kiedy ktoś mnie złapał, jednocześnie chroniąc przed spotkaniem z podłogą. Początkowo byłam w takim szoku, że jedyne co zdołałam zrobić to jęknąć cicho przeprosiny, których i tak pewnie ta osoba nie zrozumiała. Nie miałam pojęcia ile czasu minęło, ale w końcu udało mi się doprowadzić mój mózg do normalnego stanu. Miałam szczerą nadzieję, że nie stałam zbyt długo w milczeniu, jak głupia. Odsunęłam się lekko od osoby, która mnie ocaliła przed upadkiem i lekko się uśmiechnęłam na widok wysokiego chłopaka o ciemnych włosach. Przed moimi oczami stał William z niepewną miną.
- Dziękuję za pomoc i strasznie cię przepraszam, że prawie na ciebie wpadłam- powiedziałam, zanim chłopak zdążył cokolwiek zrobić.
- Nic się nie stało- powiedział szybko i spojrzał na mnie uważnie.- Jesteś cała?
- Tak, nic mi nie jest, ale dziękuję, że pytasz. Wiesz może gdzie pobiegł Potter?- zapytałam, mając nadzieję, że chłopak mi odpowie, jednak on pokręcił przecząco głową.
- Myślę, że nie musisz już go gonić.
Spojrzałam zdziwiona na chłopaka, zupełnie nie potrafiąc zrozumieć o co może mu chodzić. Chciałam mu wytłumaczyć, dlaczego ganiam Pottera i jak najszybciej iść go szukać, kiedy William wyjął coś z kieszeni, aby po chwili mi to podać. Spojrzałam zaskoczona na przedmiot w jego dłoni. Zupełnie nie potrafiłam zrozumieć, jakim cudem Puchon trzymał w dłoni moją różdżkę, jednak w tamtej chwili nie było to dla mnie zbyt ważne. Wzięłam swoją własność bez słowa, aby przez chwilę uważnie się jej przyglądać i w końcu po raz kolejny przenieść zdumiony wzrok na chłopaka, który był wyraźnie dumny z tego co zrobił.
Nie miałam pojęcia dlaczego to zrobiłam, ale przytuliłam mocno chłopaka w ramach podziękowań i kilka razy powtórzyłam, niemalże krzycząc ze szczęścia, że jestem mu naprawdę wdzięczna. Chłopaka widocznie rozbawiła ta sytuacja, bo przytulając go, wyraźnie słyszałam jego cichy śmiech. Szybko się od niego odsunęłam, kiedy tylko dotarło do mnie co robię. Nie znałam go zbyt dobrze, więc przytulanie go na środku korytarza nie było dla żadnego z nas czymś normalnym. Próbowałam sobie wmówić, że postąpiłam tak pod wpływem silnych emocji, ale sama nie byłam do tego przekonana. W końcu nie raz jest się pod wpływem emocji, ale to nie znaczy, że trzeba tulić chłopaka, z którym rozmawiało się może pięć krótkich razy w swoim życiu.
Chciałam zacząć po raz kolejny przepraszać Williama, jednak on nie wydawał się być zbyt przejęty tym, że chwilę wcześniej go przytuliłam. Wyglądał tak, jakby było to czymś zupełnie normalnym i w pewnym sensie się z tego cieszyłam w duchu. Doskonale wiedziałam, że wyszłoby bardzo żałośnie, gdyby okazało się, że Puchon wolałby nie być przytulany. Musiałam przyznać przed samą sobą, że wolałabym nigdy nie doświadczyć takiej możliwości.
Ostatecznie, zamiast przepraszać po raz kolejny, zapytałam Puchona jakim cudem odebrał moją różdżkę. Przez chwilę panowało milczenie, kiedy chłopak lekko się do mnie uśmiechnął i zaczął mi wszystko tłumaczyć. Okazało się, że kiedy Potter zabrał moją różdżkę, musiał schować ją do kieszeni, bo William zobaczył, że biegnący chłopak ma w niej, aż dwa magiczne przedmioty. Usłyszał moje krzyki za okularnikiem i szybko udało mu się połączyć fakty. Kiedy James przebiegał obok niego, chłopak wyjął mu dyskretnie z kieszeni, jedną z różdżek i najzwyczajniej w świecie miał nadzieję, że będzie to właściwa z nich. Uznał, że jeśli zabrał przez przypadek nie tę co trzeba, to zawsze będę mogła próbować się wymienić z przyjacielem na właściwą. Puchon przyznał, że gdyby James nie zwolnił z powodu zbliżającego się zakrętu, pewnie nigdy by mu się to nie udało.
- Naprawdę nie mam pojęcia, jak mam ci dziękować- uśmiechnęłam się miło do chłopaka, który wyglądał na lekko speszonego.
- To nic takiego. Nie musisz mi za nic dziękować, Lea- powiedział i w tej samej chwili uśmiechnął się nieśmiało.
Przez jeszcze chwilę stałam na korytarzu z Puchonem i wesoło z nim rozmawiałam. Chłopak był bardzo miły, a rozmowa z nim wydawała mi się bardzo swobodna. Dzięki niemu nie musiałam już biegać za Potterem, więc spędzenie z nim kilku minut wydawało mi się dużo lepszą opcją. W duchu obiecałam sobie, że kiedy tylko wrócę do pokoju wspólnego i znajdę Jamesa to przynajmniej pacnę go w głowę, mając nadzieję, że wszystkie jego klepki wrócą na swoje miejsce. Myśląc o zbliżającej się niewielkiej zemście na okularniku pożegnałam się z Williamem i ruszyłam w swoją stronę, jednak po chwili się zatrzymałam i odwróciłam twarzą do chłopaka.
- Zapomniałabym ci powiedzieć, że chętnie się z tobą umówię. Twoja siostra mi wczoraj to powiedziała, kiedy pomagałam jej z pracą domową. Jak będziesz miał jakieś propozycje to mów- uśmiechnęłam się, aby po chwili ruszyć w dalszą drogę, zostawiając za sobą oszołomionego chłopaka.

YOU ARE READING
Kłopoty przychodzą same
FanfictionHuncwoci są już na piątym roku swojej nauki w Hogwarcie i wygląda na to, że nie mają zamiaru wydorośleć. Jest to druga część książki "Huncwoci". Nie jest wymagana znajomość pierwszej części.