🌹Miłość🌹

517 47 59
                                    

Tęsknota. Za czym? Za pięknem jego twarzy. Ostatnio jego szkice przedstawiały głównie przypadkowo spotkanego młodzieńca. Choć, czy można to nazwać przypadkiem? A może raczej było to przeznaczenie splatające ich losy?

Antonio z całą pewnością stawiał na drugą opcję. Nigdy nie wierzył w przypadki. Uważał, że na pozór przypadkowe zdarzenia albo przypadkowo poznani ludzie wnoszą do naszego życia coś więcej niż moglibyśmy przypuszczać. Każda taka sytuacja, każda osoba jest dla nas cenną lekcją bądź kopniakiem, który ma za zadanie nas ogarnąć, kiedy zaczynamy udawać kogoś, kim nie jesteśmy. Kiedy zaczynamy upadać. Niestety nie każdy przyjmuje takie lekcje.

- Bien! - zawołał uradowany, kiedy oderwał pędzel od płótna. - Skończyłem. Em... powinienem się ogarnąć... coś zjeść. Pewnie cały jestem z farby.

Jak postanowił, tak zrobił. Po załatwieniu toalety, udał się do kuchni. Stanął przed otwartą lodówką i zastanawiał się nad czymś dłuższą chwilę. W końcu wyciągnął z niej mleko, z zamiarem przygotowania płatków. Podszedł do blatu, po drodze biorąc wszystkie potrzebne mu przedmioty i składniki.

- Ciekawe jak on ma na imię..? - w rękach trzymał jeden ze szkiców twarzy młodzieńca. Co się dziwić, że go tam znalazł. Po całym domu walały się jego prace. - Jest piękny. Tosiek idioto mogłeś go zapytać. Ale nie. Ty jak zwykle wszystko psujesz. Ugh. Z nią też zniszczyłeś... - Spojrzał, na wiszący na ścianie w salonie połączonym z jadalnią obraz, przedstawiający młodą kobietę. - Muszę kupić farby. I przydadzą się też nowe płótna...

🌹🌹🌹

Jeden ze sklepów plastycznych w Barcelonie znajdował się przy Carrer del Pintor Fortuny. To właśnie tam postanowił udać się Antonio, by zaopatrzyć się w potrzebne mu do pracy artykuły.

Chociaż sam tego co robił, nie lubił nazywać pracą. Bo przecież praca to smutny obowiązek, który spoczywa na wszystkich dorosłych. Twierdził, że jeśli zacznie nazywać swoją pasję pracą, znudzi mu się. Przestanie mu dawać taką radość i satysfakcję jak do tej pory. Bo przecież jeśli zawodem, który wykonujesz jest twoja pasja, czy można wtedy nazwać to pracą? Według naszego artysty nie. Jasno oddzielał te dwa stwierdzenia. Dla niego praca nie mogła być pasją. Nie potrafiłby myśleć o malowaniu w sposób materialny. "Namaluję obraz i dostanę pieniądze". To całkowicie podważało jego postrzeganie świata. Materialność. Nie podobały mu się czasy, w których żyje. Wszyscy gdzieś gnają, nie mają czasu na to co tak naprawdę ważne. Dlaczego się nie zatrzymają?

Sam Antonio był człowiekiem nieskomplikowanym. Chociaż na pozór mogło wydawać się odwrotnie. Różnił się od otaczającego świata i nie chodzi tu tylko o niedbały, byle jaki wygląd, ale o przekonania, których się trzymał. To przez nie mógł zdawać się niezrozumiały. Zawsze miał własne, zupełnie odmienne zdanie na każdy, chociażby najmniejszy temat, co dla wielu ludzi było, jest i będzie niezrozumiałe. Bo jak to możliwe, że człowiek nie podąża za tłumem i ma swoją opinię?


W sklepie spotkał znajomą ekspedientkę, z którą postanowił zamienić kilka słów. Nie z samej grzeczności, ale z wewnętrznej potrzeby. Czuł, że musi porozmawiać. Lubił ludzi. Uważał, że to cudowne stworzenia pełne zagadek i tajemnic. Odczuwał wewnętrzną potrzebę kontaktu z drugim człowiekiem. Chociaż zazwyczaj dni spędzał pochłonięty malowaniem, jedyną czynnością, dla niego cenniejszą niż kontakt z ludźmi.

Tak więc zakupił farby i kilka płócien, by następnie udać się w drogę powrotną.

🌹🌹🌹

I byłby już w domu, ale widząc po drodze kwiaciarnię, po prostu nie mógł nie wstąpić chociaż na chwilę.

- Znajdę go... - Mruknął do siebie przekraczając próg.

Rozglądał się tu, sam nie wiedział za czym. Podziwiał kwiaty, gdy ujrzał wśród nich czerwoną, niby słodkie, aromatyczne wino różę. Coś mu kazało ją wziąć. Może było to poczucie estetyki i wewnętrzna chęć narysowania tego pięknego kwiatu, a może to dziwne uczucie, które czuł odkąd tylko zobaczył tajemniczego chłopca albo po prostu jeden z jego kaprysów...

Tego nie wiedział. Albo może nie tyle, co nie wiedział, ale nie był pewien. Aktualnie niczego nie był pewien z wyjątkiem dwóch rzeczy: chciał tą pieprzoną różę i chciał poznać istotę, natarczywie zaprzątającą mu głowę, nie wspominając już o sercu, do którego właśnie się wprowadziła i z tego co widzę zamierza zostać tam na dłużej, jeśli nie na stałe... Taki stan rzeczy nie przeszkadzałby artyście.

Dla Antonio najbardziej cenionym uczuciem była miłość. Nie miała dla niego znaczenia płeć, różnice kulturowe, wygląd czy też rasa. Nic nie miało znaczenia jeśli chodzi o kochanie. Może to trochę infantylne podejście, ale dla niego w zakochaniu liczyło się tylko uczucie. Bez względu na istotę, w której się zakocha. Był przekonany, że mógłby pokochać każdego. Bo przecież nie liczy się to kogo kochasz, tylko jak. Jeśli robisz to całym sobą, naprawdę i bez względu na wszystko, to czy jest to takie istotne, czy zakochałeś się w chłopaku, czy dziewczynie? Czy twoja miłość ma szesnaście, czy sześćdziesiąt lat? Antonio uważał, że to się nie liczy. Uważał to za mało istotne. Jego priorytetem w kochaniu było uczucie.

Przeszedł się jeszcze po la Rambla z nadzieją, że może ponownie natknie się na chłopaka. Bo skoro raz tamtędy przechodził, to może znowu go tam spotka...

Przypuszczenia Antonio okazały się mylne. Nie dostrzegł tam młodego mężczyzny, który skradł jego serce i umysł. Był tym trochę zawiedziony, ale miał nadzieję, że w niedługim czasie uda mu się odszukać swoją miłość.

Jego głowę zaprzątały pytania. Może gdyby codziennie przesiadywał na tej ruchliwej ulicy, wreszcie spotkałby go ponownie? Może powinien częściej wychodzić z domu, w którym aktualnie zdecydowanie zbyt dużo przesiaduje? Może zamiast nieustannego rysowania portretów chłopca, powinien wyjść na dwór rysować plener, zatłoczoną ulicę? Może wtedy go ponownie spotka? Może...

Sto róż [SPAMANO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz