Cofnijmy się do pierwszego roku Sany w liceum. Luty. W teorii czternastego w dzień świętego Walentego to dziewczyny dają podarunki chłopcom, którzy mają potem okazję odwdzięczyć się im w Biały Dzień. Jednak to tylko teoria, prawda? Dlatego Minatozaki Sana siedziała o dwudziestej trzeciej cała w kleju, czerwonym brokacie i ścinkach papieru, robiąc walentynkę dla swojej wybranki. Tekst w niej zawarty pochodzi prosto z serca, ale jest napisany w takim stylu, by dziewczyna nie rozpoznała nadawcy. Sana nie była gotowa, by przyznać się przed dziewczyną, że jest w niej zakochana. Swoje wyznanie wydrukowała na białej kartce i wkleiła do środka czerwonego serduszka, które miało wylądować potem w kopercie zaadresowanej do 'miłości mojego życia'. Dosłownie takie słowa zapisała w miejscu przeznaczonym na adresata. Kto wie? Może to naprawdę była miłość jej życia? Przynajmniej tak czuła w tym momencie. Wtedy była pewna, że Hirai Momo to miłość jej życia.
Ze snu wybudza ją krzyk mamy. Dziewczyna podnosi szybko głowę z biurka i przy okazji spada z krzesła przez gwałtowność swoich ruchów. Nadal jest cała w brokacie, kleju i ścinkach papieru. Przerażona patrzy na zegarek. Ma jeszcze wystarczająco czasu, by przygotować się do szkoły. Tylko... Minatozaki podnosi się z prędkością światła i przerzuca stertę papierów, które zajmują miejsce na jej biurku. Jest. Zdążyła skończyć walentynkę dla Momo. Zadowolona chowa ją do plecaka i idzie zmyć z siebie cały brokat.
Na ostatnią chwilę przed dzwonkiem dobiega do sali. Udało jej się zdążyć. Cała zdyszana siada obok swojej przyjaciółki - Tzuyu i kładzie głowę na ławce.
- I jak? Udało się? - pyta dziewczyna, obserwując nauczyciela, gdy ten wchodzi do klasy.
- Tak... - Sana odpowiada, ledwo dysząc. Zhou śmieje się z niej cicho i zapisuje temat lekcji w swoim zeszycie.
Przerwa obiadowa. Nikogo nie ma korytarzu. Każdy siedzi właśnie na stołówce lub pod salami. Nikt nie zagląda na korytarz przy szafkach. Nikt oprócz Sany. Dziewczyna odnajduje szafkę, która jest cała obklejona naklejkami z anime, głównie Haikyuu! i piłkami od siatkówki. To musi być szafka Hirai. Japonka rozgląda się dookoła i wrzuca kopertę przez szparę do szafki. Zadowolona z sukcesu jej planu odchodzi z głową uniesioną wysoko w górę i sama kieruję się w stronę stołówki. Odnajduje w tłumie znajome twarze i podąża w ich kierunku. Przed nią wyrasta jednak przeszkoda, jaką jest Momo. Tak, ta Hirai Momo. Obie łapią kontakt wzrokowy. Blondynka uśmiecha się lekko do Minatozaki, która stoi cała czerwona. Dosłownie nawet uszy i czoło miała zarumienione.
- Hej, Minatozaki. Wesołych Walentynek. - odzywa się Hirai.
- Wzajemnie, Hirai... - odpowiada jej nieśmiało dziewczyna i pospiesznie ucieka do paczki swoim znajomych.
Za to Momo wychodzi z pomieszczenia i kieruje się do szafki po swoje rzeczy, które zostawiła tam przed przerwą. Wybiera kod na kłódce i otwiera drzwiczki. Na jej bluzie leży biała koperta, którą ostrożnie powoli.
- Dla miłości mojego życia od cichego wielbiciela. - czyta cicho. Na jej ustach mimowolnie pojawia się dyskretny uśmiech. Chowa kopertę do torby i zamyka szafkę, by udać się pod salę, w której zaraz zaczynie się lekcja matematyki.
- Mówię ci, Lisa, nikt jeszcze nie napisał mi czegoś tak uroczego. - mówi blondynka, obracając w dłoniach kopertę. Jej przyjaciółka patrzy krzywo spod swojej rudej grzywki na walentynkę. - Chciałabym wiedzieć, od kogo jest...
- Um... myślisz, że mogłabyś być z kimś... z kimś, kto ci ją wysłał? - unosi lekko głowę, by spojrzeć Japonce prosto w oczy.
- Ja... nie wiem. Może? Jeśli byśmy mogli poznać się lepiej i ta osoba wpadłaby mi w oko, to czemu nie?
- No tak, to ma sens... - Lalisa zagryza lekko wargę. Dziewczyna bardzo dobrze wie, kto jest autorem tego wyznania. Widziała Sane, gdy ta wrzucała kartkę do szafki jej przyjaciółki. Jednak nigdy jej o tym nie powiedziała. Przez kilka najbliższych dni jedyne, o czym mówiła Momo, to ta walentynka. Ta pieprzona walentynka, której Tajka miała już tak dość. Wtedy jeszcze rudowłosa patrzyła na Momoring trochę inaczej niż na zwykłą przyjaciółkę.
I kto wie? Może gdyby Lisa nie siedziałaby cicho, Sana i Momo byłyby już parą? Szczerze mówiąc, tego nie dowiemy się już nigdy, ale taka myśl przeleciała przez głowę Sany, gdy siedząc w pokoju Hirai, zauważyła tę kopertę wiszącą na tablicy korkowej. Aktualnie Japonka bardzo dobrze zdawała sobie sprawę z tego, kto był autorem wiszącej od prawie roku walentynki. Była pewna, że to sprawka Sany, która leżała właśnie obejmując ją i bawiąc się jej włosami. Blond kosmyki Momo przechodziły ciągle przez palce ciemnowłosej.
- Minatozaki?
- Tak, Momori? - spokojny głos dziewczyny rozchodzi się po pokoju.
- Ciągniesz mnie za włosy.
- Oh, przepraszam. - cichy śmiech dochodzi do uszu Momo. Obecność dziewczyny bardzo ją uspokaja.
- Nic się nie stało, słońce. - dziewczyna zaczyna się lekko wiercić, by jeszcze bardziej wtulić się w ciało ciemnej brunetki.
- Naprawdę mocno cię kocham, Hirai.
- Ja ciebie też, Minatozaki. - mówi, gdy Sana przekręca ją tak, że dziewczyna ląduje, leżąc na niej. - Nawet nie wiesz jak bardzo. - zamyka oczy i kładzie swoją głowę na jej klatce piersiowej.
CZYTASZ
Valentine
FanfictionOneshot z motywem walentynek z okazji siódmej rocznicy przyjaźni Sany i Momo♡