Piąty

770 25 0
                                    

Riley

- ZATRZYMAŁAŚ SIĘ U OBCEGO FACETA? – wrzeszczy Joseph do słuchawki. – Czyś ty kompletnie zwariowała? To ja wciskam rodzicom kit, że jesteś taka odpowiedzialna i rozsądna, a ty pakujesz się do mieszkania obcego faceta? W Nowym Jorku?

- Przecież podałam ci adres w razie czego – mówię spokojnie.

Staram się być opanowana, ale wiem, że Joseph ma dużo racji. Naprawdę jestem nieodpowiedzialna, zdaję sobie z tego sprawę.

Hayden nie wygląda na niebezpiecznego. Znaczy, może jest trochę nieprzyjemny i oschły, ale z drugiej strony go nie winię.

Wren wcisnęła mu obcą dziewczynę do domu. Całkiem go rozumiem.

- Poza tym on wcale nie jest taki obcy. To brat mojej koleżanki – dodaje, układając książki na pustą półkę.

Znajduję na niej kilka książek, które nie należą do mnie i odkładam je na komodę.

- Ty nie masz koleżanek – zauważa.

- Poznałam ją nie dawno – przyznaję szczerze.

- Poznałaś ją... Poznałaś... - zaczyna się śmiać w słuchawce. – Jestem na ciebie wściekły!

- Proszę tylko nie mów na razie rodzicom – niemal go błagam.

- Mam nie mówić rodzicom? Mam nie mówić rodzicom...

- Brzmisz trochę jak obłąkany – próbuje zażartować, żeby rozluźnić atmosferę.

- Riley, jesteś niemożliwa. Przysięgam – mówi ze zrezygnowaniem.

- Kocham cię, braciszku.

Po zakończonej rozmowie postanawiam odnieść książki, które zastałam na półce, Haydenowi.

Akurat siedzi w salonie i ogląda telewizję na kanapie.

Jest w dresie i zwykłym T-shircie. Mogę mu się lepiej przyjrzeć. Znaczy za pierwszym razem stwierdziłam, że jest niczego sobie.

Oboje z Wren są do siebie bardzo podobni. Mają ten sam brunatny odcień włosów.

Hayden ma jaśniejszą karnację, ale domyślam się, że to jego siostra lekko nadużywa samoopalacza.

Z tego co zauważyłam miał też niebiesko-zielone oczy. Trochę onieśmielający wzrok, nawet dla mnie. Na rękach dostrzegłam kilka mniejszych i większych tatuaży. Oprócz tego było w nim coś co sprawiało, że czułam się niepewnie w jego towarzystwie.

Nie wiedziałam jak powinnam się zachować. Nie chciałam się też zbytnio narzucać. W końcu dzięki niemu mam dach nad głową.

- Znalazłam te książki, nie wiedziałam co z nimi zrobić.

Kładę kilka tomów Stiega Larssona na stole.

Jednocześnie mam okazje rozejrzeć się po salonie. Nie wiele w nim jest.

Stół z kilkoma krzesłami, całkiem pusty.

Kanapa, stolik do kawy, dywan i telewizor. Oprócz tego regał z płytami CD, książkami i grami video.

Stamtąd było też wyjście na balkon.

- Wyrzuć je – mówi ostro, nie odrywając wzroku od telewizora.

- Co...

Jestem zdezorientowana. Po raz kolejny wprawia mnie w zakłopotanie.

- Powiedziałem wyrzuć je – dokładnie akcentuje każde słowa, aż przechodzą mnie ciarki.

WspółlokatorzyWhere stories live. Discover now