Szósty

732 26 3
                                    

Pod wieczór pojawi się jeszcze jeden :)

______________________________________

Hayden

Mija miesiąc odkąd Riley zamieszkała u mnie w domu. Początkowo był to dla mnie koszmar, ale z czasem po prostu przyzwyczaiłem się do jej obecności.

Poza tym lżej było mi finansowo, od kiedy za mieszkanie płacimy po połowie.

Nie była aż taka wkurzająca jak mi się wydawało. Znaczy... Potrafiła grać mi nieźle na nerwach swoim ciągłym podśpiewywaniem, głośnymi rozmowami przez telefon i muzyką dochodzącą z jej pokoju. A właściwie jedną piosenkę.

Jeśli jeszcze raz w ciągu kolejnych pięciu minut usłyszę „Kiss me slowly" Parachute to się przekręcę.

Pomijam fakt, że piosenka jest całkiem do bani, to Chryste... Ile razy można jej w kółko słuchać?

Przyznaję, że dotąd nie poznałem żadnej dziewczyny w stylu Riley.

Jest bardzo... Hm, osobliwa, jeśli można to tak nazwać. Ale w dobry sposób. Naprawdę podziwiam ją za te wszystkie, odważne stylizacje i makijaże.

Nadal zastanawiam się gdzie pracuje. Podejrzewam, że pewnie w jakimś barze, jeśli zaczyna wieczorami i wraca w nocy.

Mimo że za dużo nie rozmawiamy sporo o niej wiem.

Na pewno to, że kucharz z niej żaden. Nie potrafi i nie lubi gotować. Podkreśla to na każdym kroku.

Zawsze popołudniami uczy się i często słyszę jak na głos powtarza sobie materiał. Oprócz tego zdarza jej się w nocy nie spać i wtedy o trzeciej rano po prostu ogląda telewizję.

Poza tym to niewiele ze sobą rozmawiamy. Głównie dlatego, że to ja trzymam się na dystans. Ona często próbuje jakoś zacząć rozmowę, ale nigdy nie jestem zbyt skory.

Gdy po raz kolejny słyszę tę samą melodię pianina szlag mnie trafia.

Podnoszę się z sofy i odkładam podręcznik do ekonomii, po czym kieruje się do jej pokoju.

Otwieram usta, żeby rzucić jakąś kąśliwą uwagę, ale w porę się opanowuje.

Rudowłosa śpi na łóżku, trzymając w ręce duży notatnik.

Sięgam po jej telefon i wyłączam muzykę, a następnie biorę zeszyt i odkładam go na biurko.

Gaszę światło i zamykam po cichu drzwi.

*

- Mówiłeś Wren o tym? – pyta mnie Jensen, kiedy biorę do ręki butelkę piwa.

- O czym? – udaje, że nie wiem o co chodzi.

Brunet patrzy na mnie spod byka.

- Jeśli tego nie zrobisz, to ja jej powiem – decyduje. – Hayden tak dobrze ci szło, stary. Nagle Daniel cię podpuszcza i jak cipa na to lecisz.

- Nie podpuszczał mnie – niemal warczę, ale przyciszam głos kiedy obok nas przechodzi grupka nieznajomych ludzi.

Kolejny piątek i kolejna impreza u Daniela. Bywam tu ostatnio coraz częściej i pozwalam sobie na więcej, ale nadal mam kontrolę. Jestem świadomy tego co się dzieję i mogę przestać w każdym momencie. Tylko nie dzisiaj.

- Nie wiem, dlaczego nawet się z nim trzymamy – wzdycha i upija łyk piwa.

- Bo mamy za darmo towar? – nagle dołącza do nas Gio i obejmuje nas ramieniem. – Widzicie to co ja? Morze zagubionych, chętnych uwagi laseczek. Plan jest taki: Jensen jest moim skrzydłowym, ty Hayden Jensena, a ja twoim. Następny krok...

- Ja odpadam – mówię od razu zdenerwowany tą rozmową.

- Stary minął już rok – jęczy Gio i przeczesuje dłonią swoje farbowane na błękit włosy.

Gio to jest typ chłopaka, który potrafi dopasować się do każdego typu ludzi. Jest mocno jebnięty w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Osoba bardzo wyróżniająca się z tłumu i nazbyt hałaśliwa jak na mój gust, ale kiedy poznaliśmy się na pierwszym roku przyczepił się do nas z Jensenem i tak już zostało.

Teraz mamy po dwadzieścia jeden lat i żaden z nas się nie zmienił.

- Wcale nie minął rok – cicho wtrąca Jensen i próbuje zamknąć buzię naszemu nietaktownemu koledze.

- Nieważne ile. Czuć jak wieczność – macha ręką. – Haydenowi potrzeba dziewczyny, która pozwoli mu zapomnieć o tym jaką szmatą jest Angela!

- Zamknij pysk, Gio – ostrzegam go i zaciskam palce wokół butelki.

Zaczyna się we mnie gotować i mam ochotę strzelić mu w ryj, ale próbuje się opanować.

To po prostu Gio. Jak zawsze ma niewyparzony język, nigdy nie wie kiedy przestać i jest szczery do bólu. Czemu mnie to nagle dziwi?

- To najpierw my znajdziemy laskę tobie stary, chodź – postanawia Jensen i ciągnie naszego kolegę w stronę grupki dziewczyn.

Oddycham spokojnie. Okej, wspomniał o niej. No i co? To niczego nie zmienia. Nadal jej nie ma, wciąż jestem sam. I tak już zostanie.

Nie znoszę, kiedy ktoś o niej wspomina. Po prostu nie cierpię.

Staram się nie rozwalić czegoś.

Potrzebuje czegoś więcej niż piwo.

WspółlokatorzyWhere stories live. Discover now