Wymknąłem się z auli na paluszkach jeszcze przed zakończeniem wykładu, korzystając z kilku minut przerwy zarządzonych przez profesora. Zazwyczaj nie uciekałem z zajęć, ponieważ zbyt wiele czasu i pracy włożyłem w to, żeby dostać się na studia. Prawdopodobieństwo, że prowadzący raz jeszcze wyczytałby listę obecności wydawało się jednak minimalne, a ja i tak byłem już spóźniony.
Spieszyłem się na spotkanie z pewną bardzo ważną osobą.
Rano odebrałem dziwny telefon, jak się później okazało, od mojej mamy. Nie potrafiłem uwierzyć, gdy niespodziewanie oświadczyła, że zgubiła się w Seulu, kiedy próbowała do mnie dotrzeć. Przez dłuższą chwilę nie mogłem wykrztusić z siebie słowa, w końcu nie rozmawiałem z nią od czasu, gdy zostałem wygnany przez ojca.
Wielokrotnie próbowałem skontaktować się z kobietą chociażby listownie, ale każda taka próba prowadziła do kolejnego niepowodzenia. A przecież zamierzałem wesprzeć także schorowanego mężczyżnę, nawet jeśli nie liczyłem, że kiedykolwiek wybaczy mi moje lekceważące i butne zachowanie.
Może dlatego targały mną sprzeczne uczucia. Jednocześnie ogromnie się cieszyłem i obawiałem, że to tylko sztuczka jakiegoś wrogiego stada wilków. Jako przywódca i alfa musiałem brać pod uwagę wszystkie prawdopodobne rozwiązania, choć serce próbowało zaburzyć logiczny osąd. Jak najszybciej pragnąłem poznać odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Czy to była ona? Czy naprawdę potrzebowała mojej pomocy?
Zbiegając po wejściowych schodach zarzuciłem na plecy skórzaną kurtkę, a następnie w pośpiechu udałem się na parking, gdzie czekał już na mnie ciemny samochód. W środku zarysowywała się postać w garniturze, opierała się o okno i sprawdzała coś na telefonie znudzona.
— Junmyeon! — zawołałem, aby mężczyzna siedzący na fotelu kierowcy zwrócił na mnie uwagę.
— Uważaj na drzwi! — zganił mnie w odpowiedzi, gdy trochę zbyt entuzjastycznie je otworzyłem, przez co niemal obiłem auto stojące obok.
Wiedziałem, dlaczego był taki niezadowolony, nie pochwalał lekkiego podchodzenia do nauki i obowiązków, więc irytowała go myśl, że musiał mi pozwolić na nagięcie zasad. Nachyliłem się nad deską rozdzielczą, żeby pocałować go czule w usta i dzięki temu obłaskawić naburmuszonego osobnika. Ten sposób zazwyczaj działał na Junmyeona, ponieważ za bardzo lubił atencję oraz bliskość fizyczną, żeby odmówić podobnej przyjemności.
— Musimy się pospieszyć, mama od rana czeka zagubiona na jakimś przystanku na przedmieściach bez wona przy duszy, nie możemy pozwolić, żeby spędziła tam sama jeszcze kilka godzin — oświadczyłem zapinając pasy bezpieczeństwa.
— Skąd w ogóle wiesz, że to nie jest jakaś zasadzka? Skąd miała twój numer? — zapytał Junmyeon z rezerwą. — Skoro nie ma przy sobie ani telefonu, ani drobnych, to jak udało jej się w ogóle do kogokolwiek zadzwonić?
— Kierowca autobusu użyczył jej telefonu, a numer do biura znaleźli w Internecie, ponieważ szukali danych kontaktowych twojej firmy. Baekhyun, gdy tylko zorientował się co i jak, od razu przekierował ich do mnie — wyjaśniłem spokojnie.
Byłem świadomy, że mężczyzna zachowywał dystans z powodu troski o mnie. Nie chciał, żebym przeżył kolejny zawód. W dodatku zdążył dowiedzieć się w jaki sposób zostałem potraktowany w rodzinnym stadzie, więc wyrobił sobie o nich nieprzychylne zdanie.
— Po prostu sprawdzimy o co chodzi. Nie mogę jej przecież zostawić na pastwę losu — dopowiedziałem, a mój towarzysz niechętnie przytaknął.
Odjechaliśmy spod uczelni w pośpiechu. Junmyeon skupił się na prowadzeniu samochodu, a ja w milczeniu obserwowałem krajobraz zmieniający się za oknem. Starałem się nie wybiegać myślami w przyszłość i na nic się nie nastawiać. Moje życie wydawało się obecnie bardzo poukładane i spokojne, więc nic dziwnego, że los zamierzał zaburzyć ten stan równowagi.
CZYTASZ
Second skin | seho
FanficSehun pragnął uniknąć przeznaczenia, które zgotował dla niego los. Był alfą, ale jakby tylko z nazwy, nie posiadał żadnej z cech, jakimi powinien charakteryzować się młody i silny wilk pretendujący do objęcia przywództwa w stadzie. Niczym tchórz uci...