Posłowie.

292 35 13
                                    

To dobry moment, żeby przestać czytać, jeśli ktoś nie jest zainteresowany moim zbędnym ględzeniem. Poświęciłam jednak temu opowiadaniu ponad rok, dlatego pragnę w jakiś sposób podsumować cały tekst i odnieść się do niego, ponieważ w równym stopniu zapewnił mi frajdę i poczucie zadowolenia, co napsuł krwi... Cóż, bywa.

Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy lubi tematykę związaną z wilkołakami i fantastyką, ale omegaverse to moje małe "dirty pleasure" i zawsze chciałam napisać coś w tych realiach. Jednocześnie pragnęłam nie popadać w utarte schematy, od których ostatecznie nie udało mi się całkowicie uciec. Zbliżyłam się do nich próbując zapewnić bohaterom dobre zakończenie. I tak mam nadzieję, że w jakimś stopniu, nawet niewielkim, zdołałam odświeżyć tę tematykę. Omegaverse z niemal kastowym systemem można ciekawie przełożyć na problematykę dwudziestego pierwszego wieku i właśnie to próbowałam po części zrobić w "Second skin". Czasem z lepszym skutkiem, czasem z gorszym... Sami musicie to ocenić.

Chciałabym podziękować @TheHunnieBooty, która pomimo uprzedzeń i niechęci do omegaverse zgodziła się betować kolejne rozdziały. To ona także odpowiada za okładkę i za spójność logiczną, ponieważ wyłapywała każdy, nawet najdrobniejszy niuans w fabule, czym niekiedy grała mi na nerwach. Jestem jej za to niezmiernie wdzięczna. Krytykowała Sehuna za jego niezdecydowanie i strachliwość tak mocno, że parę razy uległam i pozwoliłam jego postaci wziąć sprawy we własne ręce... W pierwotnym zamyśle miał być jeszcze większym pacyfistą. Pamiętam również o osobie, która nadała tytuł, kiedy ja nie potrafiłam wymyślić nic lepszego od "The touch of CHOGIWA" i jej też naprawdę dziękuję.

Jestem niezmiernie wdzięczna każdej osobie, która dotarła aż tutaj. Opowiadanie w zamyśle miało posiadać nie więcej niż pięć rozdziałów, tymczasem ostatecznie powstało ich aż siedemnaście. Uff...

Jeśli mam być szczera, tym razem stawiając ostatnią kropkę poczułam ulgę. Zakańczając poprzednie prace nie czułam się aż tak zmęczona tematem. Może także dlatego, że nie poświęciłam dotąd żadnemu opowiadaniu aż tyle czasu. W przypadku "Second skin" ostatecznie odrobinę przerósł mnie ogrom opisów walk i kłótni, nie chciałam jednak bagatelizować sporów, które wydawały się istotne. Mam wrażenie, że część czytelników również znudziły fragmenty poświęcone kolejnym niesnaskom.

Obiecuję, że przy następnym tekście się poprawię. Jakiś zarys mam już w głowie, w domyśle to komedia... Komedia kryminalna. I wampiry. Ech, może jednak nie potrafię uczyć się na błędach?

Second skin | sehoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz