-Dołącz do mnie Lilith, dzięki mnie ludzie, elfowie, krasnoludy i wszystkie istoty będą Ci się kłaniać -słyszę cichy szept Grindelwalda tuż przy moim uchu. Jego słowa są miękkie i kuszące, mogłabym godzinami słuchać jego głosu. Zmuszam się by odwrócić twarz od jego hipnotyzującego spojrzenia, różnokolorowych oczu. Boli mnie gardło, które zdarłam krzycząc podczas długich tortur w strasznych lochach byłego dowódcy Skazy. Nie mogę znieść myśli, że mężczyzna, który przede mną stoi był kiedyś Smoczym Wojownikiem, jak ja, jak Syriusz... Gdyby tylko tu był. Przełykam ślinę, gotowa na kolejną dawkę bólu, która na szczęście nie nadchodzi.
-Nigdy do Ciebie nie dołączę Grindelwald -szepczę, bo nie mam siły na krzyk- Wojownicy znajdą Cię i zabiją. Sauron Ci nie pomoże!
Słyszę jego gardłowy chichot, patrzę w jego oczy, lewe błękitne, zimne, prawe ciemne, prawie czarne. Mężczyzna gładzi moją twarz, ktora jest pełna śladów przemocy.
-Jesteś taka piękna, taka niewinna. A mimo to tak silna. -uderza mnie pięścią w brzuch, krew spływa mi z kącików ust. Moje ciało jest na skraju wyczerpania, widzę czarne plamy przed oczami. Tracę przytomność i padam na ziemię do stóp Grindelwalda.***
Budzę się na środku polany. Czuję miękką trawę pod palcami i blask księżyca. Jestem zdezorientowana. Gdzie jest Grindelwald? Skąd się tu wzięłam? Z trudem się ruszam, moje ciało jest pełne zranień, siniakow. Czuję jak z niektórych ran sączy się krew. Moje ubranie jest brudne i potargane. Nie dam rady się ruszyć. -myślę- Czy to tutaj umrę? Patrzę na gwiazdy, które są daleko nad koronami drzew. Zaczynam zapadać w sen, gdy nagle ciszę wokół mnie przerywa przeraźliwy, upiorny krzyk, który wydaje się dziwnie znajomy.
Nazgule!
Dzięki nagłemu przypływowi adrenaliny mam siłę by wstać i schować się w zaroślach. Wszystkie włoski na moim ciele stają dęba. Czy mnie wyczuły? Zza drzewa patrzę na polanę w poszukiwaniu czarnych jeźdźców bez twarzy. Oddycham z ulgą, gdy stwierdzam, że Nazgule mnie je wyczuły. Odwracam się i opieram o drzewo, za którym się skryłam. W tym samym momencie zauważam Nazgula na swym koniu, jadącego wprost ba mnie.
Zaczynam uciekać, kluczyć między drzewami. Mam przewagę nad upiorem, którego koń nie jest tak zwinny w biegu między drzewami jak ja. Moje nogi niosą mnie na szczyt opuszczonej warowni Amon Hen. Jest ciemna noc, gdybym nie była ścigana przez potwory Saurona pewnie uznałabym ją za piękną. Dotarłam na sam szczyt twierdzy, co nie było mądrym pomysłem, ponieważ odcięłam sobie drogę ucieczki. Z resztą i tak nie mam już siły by dalej uciekać, moje ciało się buntuje.
Zza pozostałości po kamiennych ścianach wyłaniają się ciemne sylwetki Nazguli. Zdaję sobie sprawę, że nie mam przy sobie żadnej broni. Jestem bezbronna, po wielu dniach tortur nie mam w sobie czakry, mojej tajemnej broni. Jeden, dwa, trzy Nazgule. Ten po środku wychodzi na przód z wysuniętym mieczem. Cofam się do tyłu i przewracam na licznych kamieniach. Upiór zatapia swój sztylet w moim brzuchu. Kiedy ostrze przebija skórę zaczynam czuć ból we wszystkich komórkach ciała. Krzyczę z bólu, który rozgrywa ciało. Zapadam w mrok.
Słyszę okrzyk jakiegoś mężczyzny, oraz odgłos walki. Wyczuwam niepokój Nazguli. Otwieram lekko oczy i próbuję skupić wzrok na nieznajomym, który trzyma w ręku pochodnię. Widzę jak Nazgule uciekają, kiedy wojownik podpala ich czarne szaty.
Istoty, które egzystują między światem umarłych, a żywych boją się ognia, kto by pomyślał.
Upiory wydają z sobie straszne krzyki, kiedy uciekają, a ja czuję się coraz słabsza. Ciemność jest silniejsza ode mnie. Mężczyzna, który odpędził upiory klęka koło mnie i ogląda ranę zadaną ostrzem jednego z Nazguli. Zamykam oczy i czuję tylko mocne dłonie nieznajomego, który mnie podnosi.
CZYTASZ
Królestwo życia
FanfictionMłoda Lilith żyje w świecie, w którym panuje ciemność i lęk. Razem z innymi członkami Skazy, Smoczymi Wojownikami walczy z wysłannikiem Saurona, Grindelwaldem, który jest byłym wodzem Skazy. Czy młoda kobieta poradzi sobie z wyzwaniami, które rzuca...