12.

2K 90 104
                                    

Następnego dnia rano Harry obudził się w ramionach szatyna. To jak bardzo tęsknił za tym budzeniem się obok niego, tym poczuciem bezpieczeństwa jakie dawał mu niebieskooki, było nie do opisania. Kiedy brunet otworzył oczy zobaczył, że Louis już nie śpi, tylko przygląda się wtulonemu w siebie młodszemu chłopakowi.

- Dzień dobry kochanie - powiedział Louis patrząc w oczy bruneta.

- Dzień dobry Lou - odpowiedział kędzierzawy z uśmiechem i nagle poderwał się i usiadł aby móc patrzeć na starszego - Tęskniłem wiesz?

- Ja też tak cholernie tęskniłem, słonko - powiedział szatyn, a do jego oczu nagle zaczęły napływać łzy.

- Czemu nie zatrzymałeś mnie tamtego wieczoru? Czemu za mną nie poszedłeś? - zapytał Harry spokojnym głosem, dalej patrząc w niebieskie oczy szatyna, które zrobiły się niczym szklanki przez napływające łzy.

- Wiedziałem że mnie nie wysłuchasz, że nie chcesz mnie widzieć, powiedziałeś mi to dość dosadnie - powiedział smutno.

- Jeju, Louis tak to prawda nie chciałem z tobą rozmawiać i w sumie dobrze, że za mną nie poszedłeś, nie wysłuchałbym cie - powiedział brunet, przybliżając się do Lousia żeby złączyć ich usta w pocałunku. Całowali się dłuższą chwilę, smakowali swoje usta po takiej rozłące. Prawda trwało to dwa tygodnie, ale oni całując się w tej chwili mieli wrażenie, że minęła wieczność.

- Tak cholernie tęskniłem za tymi ustami, kurwa - powiedział Louis kiedy oderwali się od siebie, a na te słowa Harry się uśmiechnął.

- Ja też kochanie - odpowiedział brunet cmokając usta starszego i wstając z łóżka żeby ogarnąć się na śniadanie.

Do bufetu poszli razem, za rękę, usiedli naprzeciwko siebie i zaczęli wymieniać się uśmiechami i spojrzeniami, a wszyscy siedzący przy stole byli zachwyceni tym widokiem.

- Larry nareszcie wrócił suki - powiedział Niall zaczynając się śmiać.

- Że kto? - zapytał zdezorientowany Harry odrywając wzrok od Louisa.

- Larry! Ty i Louis to LARRY - powiedział Niall przewracając oczami jakby to było oczywiste.

- Dalej nie kumam - powiedział Harry patrząc na blondyna jak na idiotę.

- Kurwa stary, to połączenie waszych imion - powiedział już zirytowany szatyn - Już kumasz?

- Tak jakby - powiedział Harry i powrócił na patrzenie na Louisa z uśmiechem, a szatyn poruszał do niego brwiami uśmiechając się przy tym.

- Jezu mój braciszek nareszcie uśmiechnięty - powiedziała Lottie patrząc na to jak Louis się uśmiecha patrząc na Harry'ego.

- Mój braciszek tak samo - dodała Gemma widząc jak szczęśliwy jest Harry.

- Miłość, miłość i jeszcze raz miłość - powiedział Zayn po czym pocałował Liama.

- Ależ tu słodko - stwierdził Niall zaczynając się śmiać.

Śniadanie minęło dość przyjemnie, dużo śmiechu, rozmów i opowiadania co działo się wczorajszego wieczoru. Niall opowiadał swoją historię z rudowłosą dziewczyną, którą miał zaliczyć w kiblu ale nagle do nich wbił znikąd jej chłopak i chciał uderzyć blondyna, ale dziewczyna wybroniła go jakoś z tej sytuacji.
Potem wszyscy po śniadaniu pojechali na arenę, bo dziś miał odbyć się drugi koncert w Dallas. 

Cały dzień opierał się na tym, że Louis miał lekcje śpiewu, przy których towarzyszył mu brunet, a w przerwach między ćwiczeniami na głos obdarowywali się słodkimi pocałunkami.
Następnie dwie próby, przy których Harry też nie opuścił Louisa na krok.
Potem wspólny lunch, na którym Harry siedział Louisowi na kolanach bo jedli go na arenie i może to tylko wymówka, a na pewno wymówka żeby tylko siedzieć chłopakowi na kolanach. Aż w końcu nastał wieczór, Louis siedział w swojej garderobie gdzie Gemma układała jego włosy, a potem dała ubrania które ma dziś założyć. Zayn już zszedł ze sceny i za pięć minut miał wejść Louis.
Na backstage'u siedział Harry, a kiedy Louis miał już za chwilę wchodzić na scenę, podleciał do chłopaka, przytulił go i pocałował.

Just Like You|LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz