-To się robi niepokojące-stwierdził kiedy rano łaskawie zlazł na parter.
-Słucham?-odwróciłam się w jego stronę po czym rzuciłam talerzem do dużego worka na śmieci po środku pokoju.
Skrzywiłam się lekko kuląc ,gdy rozbił się w drobny mak.
-Ostatnio albo zachowujesz się jak po dragach ,albo jak człowiek z ciężką depresją-powiedział podchodząc żeby się przywitać.
-A ty ostatnio nie opuszczasz mojego łóżka-odcięłam się-Może nie miałam jeszcze dzisiaj powodu do szczęścia?-spytałam wspinając się na palce i całując go krótko.
-Nie dało się zhakować NASA czy rząd zorientował się że go podglądasz?-parsknął.
-Ani jedno ,ani drugie-posłałam mu przesłodzony uśmiech po czym zabrałam się za wyrzucanie kolejnych talerzy i opakowań po jedzeniu.
Komu chciałoby się to wstawiać do zmywarki? Albo co gorsza myć?
-Jesteś niemożliwa-zaśmiał się kiedy pierdolnęłam kolejnym talerzem.
-Jeszcze nie widziałeś do czego jestem zdolna-na moje wargi wstąpił uśmiech godny szatana.
-Nie wiem czy chciałbym widzieć-zaprzeczył ruchem głowy.
-Teraz mnie to nie obchodzi-wywróciłam oczami łapiąc go za rękę i ciągnąc-Chodź.
Po pierwszej nie udanej próbie,spróbowałam go szarpnąć ,ale skubany pociągnął mnie do siebie robiąc dzióbek.Ścisnęłam mu policzki odpychając od siebie.
-Spierdalaj, jesteś za słodki-prychnęłam wyrywając się ze śmiechem i ciągnąc zrezygnowanego Barnesa do drzwi.
Wsunęłam nogi w trampki i w samej bluzie wyszłam na ośnieżony podjazd.
-Zamknij oczy-rozkazałam otwierając przyciskiem bramę garażu-Zamknij bo będziesz spał u siebie!-zagroziłam.
-Nie zrobiłabyś tego-mimo wszystko zakrył dłonią oczy.
Zagryzłam wargę czując chłodny podmuch na ramionach.On stał tam w samej podkoszulce i jeansach.To zdecydowanie nie fair.
-Chciałbyś w to wierzyć-sarknęłam po czym weszłam do nieco cieplejszego garażu.
Zdjęłam materiał z kolejnego efektu mojej głupoty po czym z kurewskim trudem wypchnęłam go z pomieszczenia.
Trzeba przytyć.
I poćwiczyć.
Kogo ja oszukuje i tak tego nie zrobię.
W połowie drogi do planowanego miejsca poddałam się przewieszając przez maszynę i ciężko dysząc.Moja kondycja też błaga o pomstę do nieba.
-Wiem że otworzyłeś oczy-wydusiłam czując na sobie jego prześmiewcze spojrzenie
Parsknął podchodząc do mnie.Złapał mnie z cholerną lekkością sadzając na Harleyu.Oparłam czoło o jego pierś czując jak dupek dusi się od powstrzymywanego śmiechu.Sam przerzucił nogę na drugą stronę motocykla siadając na przeciwko mnie i utrzymując go w pozycji stojącej.
Zmrużyłam oczy patrząc na niego z dołu.Uśmiechnęłam się delikatnie w końcu łapiąc poprawny oddech.Oparł ręce na kierownicy pochylając się lekko i muskając moje wargi.
-Wiesz że jesteś popieprzona?-spytał całując kącik moich ust,szczękę i schodząc coraz niżej.
-Nie mów że ci to przeszkadza-wyszeptała wplatając palce w jego włosy.
-Prócz tego że czuję się jak droga dziwka to nie-odparł rozbawiony.
Przytuliłam się do niego chowając głowę w zagłębieniu jego szyi i zabierając mu dostęp do mojej skóry.Westchnął ciężko obejmując mnie jedną ręką po czym cmokając krótko we włosy.
-Zimno mi-mruknęłam zgaszona-Chcę do domu.
Wyswobodziłam się z jego objęcia obejmując mocniej ramionami i uciekając przed zimnem do ciepłego domu.
CZYTASZ
Destroyed //Bucky Barnes
FanficOd początku wiedziała że to był błąd. Po paru dniach wiedziała że nie będzie łatwo. Po paru tygodniach była pewna że będzie ją to wiele kosztowało. Ale czy dwóch równie zepsutych ludzi jest w stanie sobie pomóc? Kwestia definicji.