Ósmy

778 24 6
                                    

Hayden

Siedzę w pokoju na łóżku przy ukochanym podręczniku do ekonomii i uważnie studiuje przerobiony z tego dnia rozdział.
Drzwi mam uchylone, więc widzę kiedy Riley staje przed lustrem i przegląda się.

Dyskretnie lustruje ją wzrokiem znad książki. Jestem w szoku.

Ma na sobie czarne skórzane dzwony i bluzkę z długim rękawem w panterkę, a na głowie spoczywa czarny kapelusz z szerszym rondem.

Dochodzę do wniosku, że lubi panterkę. I skórę. Nie mogę się na nią napatrzyć i dziwnie się z tym czuję. Jest zupełnie inna niż... Angie była. Jest niepoprawna, dziwaczna i czasem naprawdę wygląda jak klaun. I szczerze z kogoś innego bym zakpił, ale u niej... Prezentuje się to nadzwyczaj dobrze.

- Gdzie ty do chuja pracujesz? – wyrywa mi się.

Dziewczyna odwraca się do mnie z szerokim uśmiechem.

- Nie jestem kojotką – oznajmia.

- Pytam poważnie – nie daję za wygraną. – Co możesz robić, ubierając się w ten sposób?

Riley podchodzi bliżej i staje w progu.

Opiera się o framugę i przygląda mi się przez dłuższą chwilę.

Nie jestem jej dłużny. Czuję jakbym nie mógł oderwać wzroku od jej dużych, lśniących oczu.

- Śpiewam w barze przy Houston Street, wpadnij – oznajmia i mruga do mnie, po czym opuszcza mój pokój.

*

Dochodzi dwudziesta pierwsza, a ja nadal kręcę się po pustym mieszkaniu i nie wiem co zrobić.

Na pewno nie mówiła poważnie. Chciała być miła, czy coś.

Nie potrafiłem jednak przestać rozważać jej propozycji.  Chciałem się przekonać. Nigdy nie słyszałem jak śpiewa na serio.

Można się domyślić, że ma talent. Sam jej głos w rozmowie jest bardzo delikatny i wręcz... Uspokajający.

Śpiewała sama czy z kimś? Jakie piosenki wykonywała? Swoje, czy covery?

Kurwa.

Sięgam po telefon i wysyłam wiadomość do Jensena, żebyśmy wyszli gdzieś  i od razu podaje adres.

Uzgadniamy, że zobaczymy się na miejscu.

Wskakuję szybko pod prysznic, wyobrażając sobie jaką minę zrobi, kiedy naprawdę mnie tam zobaczy.

Pewnie się nie spodziewa, że skorzystam z jej zaproszenia. O ile to było zaproszenie. Zaczyna mieć wątpliwości, ale i tak nie mam nic lepszego do roboty, a nie chcę spędzić sobotniego wieczoru sam w domu. Pewnie skończyłoby się tym, że sam sięgnąłbym po szkocką. A to już oznaczałoby dla mnie dno.

Przebieram się w świeże ciuchy i wychodzę z domu.

Wiem, o którym barze mówiła. Dopiero co otworzył się z miesiąc temu i kilkoro ludzi na uczelni mówiło, że jest całkiem niezły.

Z jakiegoś powodu biorę samochód. Będę miał wymówkę, żeby nie pić.

Gdy docieram na miejsce jest już w pół do dziesiątej. Zostawiam samochód trochę dalej, ponieważ nie mogę znaleźć miejsca parkingowego.

Przy wejściu spotykam Jensena i Gio, razem z Danielem i jego nową dziewczyną na ten wieczór.

Daniel jest już nieźle porobiony, tak samo jego towarzyszka.

WspółlokatorzyWhere stories live. Discover now