- Myślisz, że mnie polubi? - Dorian przyglądał się niewielkim domkom jednorodzinnym znajdującym się na peryferiach miasta. Mimo późnej jesieni pogoda była ciepła i słoneczna. Jednak dobrze wyczuwalna w powietrzu wilgoć, zapowiadała deszcze. Mieszkańcy korzystali z ostatnich ładnych dni grillując i bawiąc się ze swoimi dziećmi w przydomowych ogródkach.
- Nie będzie miał wyjścia - Nathan szedł obok bruneta, nie zwracając uwagi na malownicze otoczenie. Widział je już wiele razy. Nie przywiązywał się też zbytnio do niego. Wiedział że długo tu nie zostaną. Nagle tuż przed nimi przeturlała się piłka i potoczyła się w kierunku jezdni. Zaraz za nią z furtki płotu wyskoczył mały chłopiec w wieku około 8 lat. Bez namysłu wybiegł za zabawką na ulice prosto pod nadjeżdżającą osobówkę. Dorian krzyknął za chłopcem i już miał za nim pobiec gdy kątem oka zobaczył Nathana, który już zbliżał się do dziecka. Chłopak sprawnie chwycił go, unikając rozpędzonego samochodu, którego kierowca gwałtownie zahamował. Wszystko stało się tak szybko że brunet nawet nie zdążył zareagować. Czerwonowłosy spokojnie odstawił chłopca na chodnik po drugiej stronie jezdni. Gdy Dorian podbiegł do nich, usłyszał że Nathan mówi coś do dziecka.
- ...dlatego właśnie musisz na siebie uważać. Piłkę można kupić nową. A twoja mama nikim nie będzie mogła cię zastąpić - ostatnie zdania które usłyszał, mocno go zdziwiły. Wiedział ze jest on zazwyczaj opanowany ale takie słowa nie pasowały mu do raczej oziębłego i kiepskiego w okazywaniu uczuć kolegi. W tym momencie Dorian uświadomił sobie że jeszcze ani razu nie widział jak on się uśmiecha. Przypomniał sobie uśmiech pełen bólu po walce z egzekutorem. Był to jedyny uśmiech Nathana, który którykolwiek widział. Ku swojemu zdziwieniu stwierdził, że chciałby zobaczyć ten szczery i prawdziwy. Z rozmyślań wyrwał go krzyk nadbiegającej kobiety. Wystraszona matka zbliżała się do nich grożąc policją i wyzywając ich od pedofilów. Dorian otworzył szeroko oczy ze zdziwienia i spojrzał na Nathana, który z kamiennym wyrazem twarzy patrzył na kobietę. Gdy była już przy nich, odsunął się od dziecka, pozwalając jej je zabrać. Matka wykrzykiwała w ich kierunku kolejne obelgi, trzymając w ramionach wystraszonego syna. Dorian słysząc kolejne zarzuty pod ich adresem już miał wygarnąć jej całą sytuację, jednak dłoń Nathana chwytająca jego ramię, go powstrzymała. Czerwonowłosy odciągnął go bez słowa od awanturnicy i ruszył w dalszą drogę do domu. Bruneta zdziwiło to zachowanie ale bez oporów ruszył za chłopakiem. Nie odwracał się w kierunku kobiety, która w dalszym ciągu wynajdywała kolejne oszczerstwa. Szli przez chwilę w ciszy mijając kolejne domostwa.
- Dlaczego nie powiedziałeś jej prawdy? - zapytał Dorian nie mogąc dłużej milczeć.
- I tak by nie uwierzyła. Z resztą ludzie to bardzo kruche stworzenia. Raz podkopiesz ich pewność siebie i mogą już nigdy się nie pozbierać. A ona była przekonana że jest dobrą matką.
Poza tym nie mam ochoty się z nią kłócić i zwracać na siebie uwagę sąsiadów - mówiąc to otworzył furtkę prowadzącą do niewielkiego, nowocześnie wyglądającego domu. Nie był on duży ale prostota wykończeń sprawiała że wydawał się on większy. Bardzo odznaczał się na tle innych domostw.
- Jesteśmy. Przygotuj się na randkę z diabłem.
* * *
- Echo, wróciłem - oznajmił od progu Nathan. Dorian rozejrzał się po niewielkim przedpokoju. Po prawej stronie na specjalnej macie stało kilka par butów. Wszystkie męskie. Nie zdziwiło go to. Już wcześniej został uświadomiony, że w tym domu nie mieszkają żadne kobiety. Zdjął swoje obuwie i dołączył do Nathana w salonie. Gdy znalazł się w pomieszczeniu uderzyło go jego eleganckie wyposażenie. W powietrzu czuć było delikatny zapach wanilii. Chłopak zaciągnął się aromatycznym powietrzem.
- Nie musisz tego za każdym razem obwieszczać - nagle zdanie wypowiedziane zza jego pleców tak go zaskoczyło że odskoczył na dobry metr w przód - A ten co taki nerwowy? - Echo stał obok drzwi prowadzących do przedpokoju z rękoma wyłożonymi w kieszenie dresów. Blada skóra pozaznaczana licznymi zmarszczkami wskazywała na starszy już wiek. Siwe lecz wciąż gęste włosy łączyły się ze średniej długości brodą. Szare oczy mierzyły chłopaka z góry do dołu. Czoło staruszka nagle spochmurniało. Dorian szybko wymamrotał ciche powitanie, co trochę udobruchało mężczyznę.
- No dobrze idź do salonu. Zaraz z tobą porozmawiam. Nathan? - proszący wyraz twarzy zastąpił wrogość wobec bruneta.
- Jasne. Z jakim? - odpowiedział czerwonowłosy spinając włosy w kucyk i kierując się do kuchni.
- Z waniliowym jakbyś mógł - Echo zwrócił się znowu do Doriana - Robi wspaniałe naleśniki. Jak będziesz się zachowywał to też dostaniesz - chłopak spojrzał na kolegę wyciągającego z szafek miski i różne składniki. Był niski więc aby dosięgać do wyższych półek musiał podnieść się na palcach. Przez głowę bruneta przemknęła myśl, że bardzo uroczo wtedy wygląda. Po chwili zdał sobie sprawę, że od dłuższego czasu wyparuje się w Nathana a przecież Echo kazał mu iść do salonu. Szybko odwrócił się do staruszka. Ten stał z rękoma założonymi na piersi z poirytowanym wyrazem twarzy.
- Eeee... tak, tak już idę - zaczął się tłumaczyć, kierując się w głąb salonu.
- Znam ten wzrok. Lepiej uważaj - cicha uwaga lekko Doriana zaskoczyła. Zaśmiał się cicho.
- Chyba i tak zaryzykuję - uśmiechnął się podstępnie.
CZYTASZ
Infamia
FantasyGdy Stwórca niespodziewanie odszedł, mieszkańcy Delareis nie potrafiąc sobie z tym poradzić, zaczęli szukać nowego Pana. Pozostawieni sami sobie zaczęli dokonywać wyborów... Ale czy słusznych? Czy wolna wola odkryje prawdziwą naturę aniołów? Autorka...