Rozdział 5

493 30 6
                                    

— wiesz co Ci powiem, [t.i]? — wyskoczył nagle Tom — polubiłem Cię. — szepnął ocierając resztki łez ze swoich policzków. — pewnie uważasz mnie teraz za gbura? — zapytał niepewnie. Sama nie wiedziałam co mam o nim myśleć. Z początku wydawał się być oschłym egoistą, ale potem, właściwie po kilku godzinach bardzo go polubiłam. Był uroczy i miałam ogromną nadzieje, że poznamy się bliżej. Jedyne co zrobiłam to go przytuliłam
— nie — szepnęłam po chwili. Chłopak natomiast uśmiechnął się do mnie odwzajemniając długo trwający już uścisk. Z jednej strony przygoda w zamkniętej łazience wydawała się być zabawna, w końcu Edd zaczął by nas szukać i by nas wyciągnął, a z drugiej było mi trochę wstyd. Głównie dlatego, że wyglądam jak zaspany potwór i nie zdziwiłabym się, gdyby Tom wchodząc do łazienki zawołał chłopaków, że Zombie wkradł im się do mieszkania. W duchu zaśmiałam się po czym oderwałam wzrok od lustra. — grasz na gitarze? — zapytałam po chwili milczenia
— tak, z resztą pewnie już słyszałaś. Jak masz ochotę, mogę nauczyć Cię grać... ale to dopiero jak wyjdziemy. No właśnie, że Edd jeszcze nie zrobił śniadania...przecież zawsze przychodzi nas budzić! Która była godzina, gdy wstałaś? — zapytał nagle
— chyba koło dziewiątej, ale zanim przyszłam do łazienki... no tak, chwila po dziewiątej.
— to świetnie... zaraz Edd powinien tu przyjść... — Tom uśmiechnął się po czym zmarkotniał, zaczął posługiwać się sarkazmem — a tak w ogóle, to grałaś kiedyś na gitarze? — zapytał już normalnym tonem
— raz mi się zdarzyło pobawić, ale to tak okazjonalnie — zaśmiałam się
— w porządku. Spodoba Ci się — ucieszył się chłopak
— mam taką nadzieje
— jeżeli Edd wyciągnie nas stąd w przeciągu kilku minut, po południu skoczymy do muzycznego. Muszę kupić Susan parę rzeczy
— kim jest Susan?
— Susan to... — zaczął lekko się jąkać i podśmiewać — dowiesz się z czasem — trochę się przestraszyłam. Przez myśl mi przeszło, że to jego dziewczyna. Szczerze, nie zdziwiłabym się, w końcu to fajny chłopak. Najprawdopodobniej razem z nią mają zespół muzyczny, a on musi kupić jej nową gitarę albo coś w tym rodzaju. Prawdę mówiąc coraz bardziej zaczyna mi na nim zależeć. To wszystko jest głupie.
Siedzieliśmy na zimnych kafelkach podłogowych śmiejąc się w najlepsze. Szczerze mówiąc, mieliśmy nie zły ubaw z całej sytuacji. — tak w ogóle to miałaś kiedyś psa?
— tak, rodzice mają go do teraz. — uśmiechnęłam się do chłopaka. Nagle usłyszeliśmy kroki i nawoływanie chłopaków. W końcu odważyli się wejść do mojego pokoju i zapukać do drzwi łazienki.
— kwiatku, wszystko ok? — usłyszałam głos Torda — i gdzie jest ten Jechowy?! — ja i Tom zaczęliśmy się głośno śmiać. Chyba nadeszła chwila wybawienia.
— chłopaki, idźcie do pokoju Toma i zabierzcie te wszystkie kartony z pod drzwi! Tord, słyszysz mnie?
— tak, cały czas tu stoję i Cię słucham — odrzekł czerwonobluzy
— zawołaj Matta i Edda, zabierzcie te kartony, a my będziemy pchali drzwi — podrzuciłam pomysł.
— już się robi, kwiatku. - skąd wziął mu się pomysł, na nazywanie mnie w ten sposób? Eh, idiota... niby jest uroczy, ale mam totalnie inny gust. Wybacz Larsson.
W końcu zostaliśmy uwolnieni. Ku naszemu zdziwieniu była już trzynasta.

Już dobrze (Tom x Reader) [WERSJA PIERWOTNA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz