43. Sahara

346 63 3
                                    



Dotykam piasku, obserwując, jak przesypuje się przez moje palce. Oszołomiona, kręcę głową, pocierając kamienną posadzkę.

Unoszę wzrok, spoglądając na Ishaqa, który opiera czoło na dłoni, przeklinając cicho.

Wstaję powoli, czując przeszywający ból w kolanie, kiedy próbuję je wyprostować.

Moje całe ciało trzęsie się, kiedy patrzę na Mehmeta. Wściekłość miesza się z niezrozumieniem i niedowierzaniem.

– Co się tutaj stało? – pytam cicho.

Mija sekunda, zanim mi odpowiada.

– Zniknęli. – Jego głos załamuje się.

Ponownie kręcę głową. Widzę, że zniknęli.

– Co. Się. Tutaj. Stało – cedzę przez zęby, podchodząc bliżej. Mehmet dalej się nie rusza, ale w końcu patrzy na mnie wzrokiem pełnym bólu.

Jestem zbyt wściekła i przestraszona, by o to dbać.

Z warknięciem popycham go, uderzając w jego klatkę piersiową. Słyszę Ishaqa wołającego moje imię, ale ignoruję go.

– Co ty zrobiłeś? – Mój głos załamuje się i upadam na ziemię, wyczerpana nie dając rady dłużej stać.

Drżącymi dłońmi dotykam piasku pode mną, jakbym miała dotknąć Devrima.

Zniknął, a razem z nim sztylet.

Unoszę wzrok na Mehmeta, który wygląda, jakby szukał odpowiednich słow.

– Dlaczego n i c nie zrobiłeś? – Gdzie jego cholerne moce, kiedy ich potrzebowałam? – Zniknęli – szepczę, nie mając odwagi unieść głosu.

Ishaq kładzie dłonie na moich ramionach i nie mam siły, by go odepchnąć. Nawet nie chcę tego robić – w tym momencie cieszę się, że żyje.

Wpatruję się w piasek, dalej nie mogąc pojąć, co właściwie się wydarzyło. Kim były te dwie dziewczyny. Jak potężne muszą być, by zrobić coś takiego.

Czuję łzy spływające mi po policzkach, ale nie ocieram ich.

Fatin ma sztylet – tak jak tego chciał.

I to po części moja wina.

– Musimy znaleźć resztę – mówi zachrypniętym głosem Ishaq. – A ty – zwraca się do Mehmeta – jak najszybciej musisz skontaktować się z Firsai. 

Wędrujące PiaskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz