30. Elementy układanki.

172 24 6
                                    

{VICTORIA}

WTOREK, 13 MAJA

     Ojciec znów panoszył się po kuchni, co niesamowicie mnie wkurzyło. Nienawidziłam, kiedy w amoku przeszukiwał szafki i lodówkę, mrucząc coś pod nosem. Miałam ochotę wtedy mu wygarnąć, choć byłam świadoma, że za kilka minut zapewne zapomniałby, co właśnie mu wytknęłam. Stałam więc w drzwiach kuchni i oparłam się o framugę, obserwując dokładnie to przedstawienie, które akurat wystawiał. Z każdej szafki po kolei wyciągał jakieś przedmioty i odkładał na bok.

     Czułam rosnące zniecierpliwienie.

     – Czego tu szukasz? – zapytałam, krzyżując ręce na piersi. – Nie powinieneś grzebać po kuchennych szafkach. Pamiętasz chyba?

     Przystanął i zerknął na mnie zaskoczony. Zupełnie nie zarejestrował, kiedy pojawiłam się w kuchni.

     – Och, to ty, Dorothy?

     – Victoria. Mógłbyś zapamiętać.

     – Aa, tak, tak. Szukam noża... Muszę coś otworzyć. – Wrócił do przeszukiwania szuflad.

     Coś we mnie drgnęło.

     Ruszyłam w jego stronę. Kiedy stanęłam obok niego, zamknęłam mu przed nosem szufladę. Spojrzał na mnie zdziwiony. Kompletnie nie kontaktował, a ja nie byłam w humorze, by udawać grzeczną i miłą córeczkę. Miałam go już dość.

     – Idź stąd – mruknęłam. – Myślisz, że ktokolwiek dałby ci nóż w takiej sytuacji?

     – Ale...

     – Idź stąd i mnie nie wkurzaj bardziej.

     – Ale... Muszę mieć antidotum... Muszę teraz... Czas goni...

     – W y j d ź  s t ą d.

     – Vicky – odezwała się mama, wchodząc do kuchni. Jeden rzut okiem wystarczył jej, by zorientować się w sytuacji. Spojrzała na ojca. – Isaac, przecież mówiłam ci, byś tu nie wchodził. Idź do siebie.

     Ojciec zmarszczył brwi i znów rozejrzał się po pomieszczeniu.

     – Potrzebuję noża. Muszę otworzyć paczkę.

     – Zaraz do ciebie przyjdę i ci ją otworzę – westchnęła i zarzuciła swoją marynarkę na oparcie krzesła. Wzięła się pod boki i obserwowała uważnie, kiedy ojciec zmierzał ku wyjściu z kuchni. Później skierowała wzrok na mnie. – Skarbie, bądź dla niego trochę milsza. Proszę cię.

     Spiorunowałam ją wzrokiem.

     – Niby czemu? On i tak nie rozumie, co się wokół niego dzieje.

     Odetchnęła ciężko i opadła na krzesło. Pierwszy raz od dawna widziałam ją w takim stanie. Zdawała się być bezsilna.

     – Wiem. Rozumiem cię, Vicky, ale to twój ojciec. Mimo wszystko.

     – Jakoś nigdy nie czułam, że to mój ojciec. Zawsze albo siedzi w garażu i przeprowadza kretyńskie eksperymenty, albo panoszy się do domu z błyskotliwością pięciolatka. Zachowuje się bardziej jakby był... Nie wiem... Moim młodszym, nieogarniętym bratem, który niemiłosiernie mnie wkurza. Nie wiem, jak ty z nim wytrzymujesz.

     Mama spojrzała na mnie z bólem.

     – To mój mąż, Victoria. Kocham go.

     – A, tak. W zasadzie to zawsze zastanawiałam się, dlaczego go wybrałaś. Co ci po takim facecie, co? Kompletnie cię nie rozumiem.

The Witching HourOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz