Rodział 30 Kolejny Powrót!

6K 149 13
                                    

Will

Wyszłem z lasu a pierwsze co zauważyłem to jak Lucy bawiła się z Nadią. Ta wesoło biegała w około niej śmiejąc się głośno.

Będzie bardzo dobrą mamą w przyszłości.

- To co jedziemy dziewczynki? - zapytałem przestawać się opierać o drzewo. - Hej kruszynko!

Nadia podbiegła do mnie i weszła na rączki. Mocno ją przytuliłem a ta oddała przytulasa.

- Co ci się stało?! - podeszła zaskoczona Lucy dotykając mojej wargi. Syknąłem cicho, od razu wzięła rękę. - Trzeba to o patrzeć!

Ruszyła na tył samochody wyciągając z bagażnika małą apteczkę.

- Nie trzeba to tylko małe rozcięcie - zaprzeczyłem od razu. Ta jakby wgl nie słuchając tego co mówię zignorowała mnie.

- Nie gadać tyle tylko usiądź tutaj!

Wyciągnęła z apteczki wodę utlenioną i Gazę z plastrem. Rozłożyłem trochę nogi by Lucy mogła wejść i być bliżej.

- Będzie trochę piec - powiedziała ostrzegając mnie.

Miała rację. Gdy tylko woda utleniona spotkała się z raną piekło nie do wytrzymania. Gdy skończyła wszystko zakleiła plastrem.

- Bolało? - zapytała Nadia ciekawa.

- Oczywiście że nie - powiedziałem odważnie naciągając prawdę. Lucy nachyliła się trochę w stronę Nadii.

- Bolało bardzo ale się nie przyzna - zaśmała się cicho Lucy po czym schowała wszystko zpowrotem do apteczki.

- Nie prawda - powiedziałem udając naburmuszone dziecko. - To co Nadia gotowa na spotkanie z mamą? - zapytałem siedzącej koło mnie Nadii. Ta zapiszczała i pokiwała energicznie głową.

Wsiedliśmy wszyscy do samochodu a ja odjechałem kierując się na autostradę.

Mike

Siedziałem tak nawet nie wiem ile. W końcu zebrałem się w sobie i wstałem z trawy uprzednio otrzepując się z niej.

Skierowałem się do auta by jak najszybciej być przy Liv i Nadii. Tak dawno ich nie widziałem.

Troy już się obudził więc nie miałem co tam robić. Naprawdę  chciałem mu przywalić ale powstrzymałem się, naprawdę nie chcę robić sobie więcej problemów.

Odjechałem autem jadąc autostradą w stronę domu Olivi. Byłem poddenerwowany. Chciałem jak najszybciej być przy nich co nie wyszło mi na dobre.

Stałem teraz w korku zły. Starałem się wymigać wszystkie samochody napotkane na drodze. Wyszło na to że jechałem teraz na pasie przeciwległym gdzie być mnie nie powinno.

Zadzwonił telefon więc schyliłem się sięgając po niego. Kiedy już go miałem znów usiadłem w pionie lecz było za późno.

Przedemną jechało duże auto które trąbiło ale było za późno. Ani ja ani on nie mogliśmy się zatrzymać.

Później pamiętam tylko chuk aut i sygnały karetek.

Olivia

Kompletnie nie spodziewałam się że Will i Lucy przywiozą w tedy małą do domu. Popłakałam się w tedy. Cały czas  chodziłam po domu przytulając wszystkich. Moi rodzice też bardzo się cieszyli.

Mała po wszystkich zdarzeniach poszła spać i teraz grzecznie spała na moim dawnym łóżku w domu rodziców mając przy sobie mój skarb.

Kiedy już się położyłam niespodziewanie zadzwonił telefon. Chwyciłam telefon zła kiedy rozległa się kiedyś moja ulubiona piosenka, nie chciałam by ktoś teraz obudził mojego skarba. Spojrzałam na numer ale był nie za bardzo mi znany więc zdziwiona odebrałam. W telefonie słychać było jakaś obcą kobietę co na początku mnie zdziwiło lecz po chwili powiedziała skąd dzwoni.

Moje serce na moment stanęło...

- Jak to..- tylko tyle zdołałam z siebie wydusić. Z jednej strony ściskało mnie serce że on tam leży i nie wiadomo czy przeżyje, z drugiej chciałam o nim zapomnieć. Lecz i tym razem moje serce wygrało.

Poszłam szybko do pokoju rodziców budząc mamę. Ta jedynie zaspanymi oczami spojrzała się na mnie.
Szybko poprosiłam ją by zaopiekowała się Nadią, choć nie za bardzo chciałam ją zostawić, a sama szybko popędziłqm nq dół do samochodu by być jak najszybciej w szpitalu...

YOU LOOK LIKE HER ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz