I chociaż nie krwawię, to czuje ogromny ból w klatce piersiowej. Tak, jakby niewidzialna ręka zacisnęła się na moim sercu i ściskała mocniej za każdym razem, gdy ktoś mnie zrani. Mimo braku widocznej rany, śladu po zadanym ciosie, powoli umieram. Umieram, jak kwiat, o którym zapomniano i przestano go podlewać. Tak, jak stara książka, o której nikt już nie pamięta i nie ma ochoty do niej wrócić. Jak pozostawiony na pastwę losu instrument, na którym już nikt nie chce zagrać. Umieram w ciszy, nie pokazując tego, jak bardzo boli. I chociaż po moich policzkach strumieniami płyną łzy, serce rozdziera ból, tak ogromny, że nie da się go opisać, to na mojej twarzy gości uśmiech. Z nim jest łatwiej. Nikt nie pyta, nie okazuje fałszywej troski. Jednak gdy ktoś przypadkiem dowie się o masce, którą codziennie zakładam, zadaje jedno, ważne pytanie. Dlaczego?
CZYTASZ
Anhedonia
PoetryAnhedonia - brak lub utrata zdolności odczuwania przyjemności (zarówno zmysłowej, cielesnej jak i emocjonalnej, intelektualnej czy duchowej) i radości. Jest to zbiór wierszy i przemyśleń mojego autorstwa. Jak można się domyślić, nazwa bezpośrednio o...