Od urodzin minęły cztery miesiące. Życie toczyło się sprawnie i pokojowo.
Grace, Zuzanna i Łucja siedziały w ogrodzie i robiły wianki z róż. Róże Grace były różowe, Zuzanny czerwone, a Łucja robiła swój z białych. W pewnym momencie podszedł do nich Edmund.
Przysiadł się do siedzącej na trawie Rudowłosej.-Cześć Edziu, co tam? - zapytała nieodrywając oczu od swojej pracy.
-Mam ważną sprawę - podniosła na niego wzrok - Kalormeńczycy chcą odwiedzić Narnię. Wydaje mi się to podejrzane. Nigdy nie było między nami jakichś zarzyłych stosunków, a teraz oni chcą się tu zjawić. Po za tym nasi szpiedzy donoszą, że Rabadasz, syn Tisroka, chce żony z dworu Narnijskiego. Podejrzewamy, że może mu chodzić o Zuze. - popatrzył na starszą z sióstr. Ona słuchała z zaciekawieniem i niedowierzaniem.
-Czyżby chciał połączyć nasze królestwo i kalormen sojuszem? - zapytała po chwili.
-Myślę, że tak. Możliwe jest też że chciały mieć jakiekolwiek prawa do tronu.
-Wątpię, żebyś chciała za niego wyjść. - Grace popatrzyła pytająco na swoją przyjaciółkę.
-Ja też. - odpowiedziała tylko i wruciła do wianka.
-W każdym razie dzisiaj wieczorem narada. W gabinecie Piotrka. Teraz muszę iść. Obiecałem Filipowi przejażdżkę.
Lady Grace siedziała w komnacie i przeglądała plany statku. Jego budowa miała zacząć się za około dwa miesiące. Piotr przyniósł jej plany, aby mogła je przejrzeć i w razie potrzeby zasugerować zmiany.
-Mogłabyś odnieść to do komnaty króla? - zapytała służącą myjącą duże lustro naprzeciwko okna.
-Oczywiście. - uśmiechnęła się i dygnęła.
Niedługo miała się również rozpocząć narada. Grace popatrzyła na swoje odbicie w lustrze. Miała na sobie suknię koloru głębokiej czerwieni wpadającej w bord, a jej stopy były bose. Przy pasie miała sztylet. Jej włosy związane były w koński ogon, a na szyi błyszczał mały, złoty wisiorek. Prezent od najlepszego przyjaciela. Piotra. Położył na nim rękę i uśmiechnęła się sama do siebie. Jak dobrze mieć takiego przyjaciela. Mimo, że on miała siedemnaście lat, a ona piętnaście dogadywali się wręcz znakomicie i nie widzieli między sobą tej różnicy wiekowej. Wygładziła suknię ręką i wyszła z komnaty. Szła przez cały czas tym samym korytarzem. Potem zeszła schodami piętro niżej. Teraz była na czwartym. Dodając to, że zamek stał na wzgórzu nad morzem było tu w miarę wysoko. Zapukała w pierwsze drzwi po lewej. Usłyszała głos blondyna i weszła do środka. Znajdowała się w przestronnej i jasnej komnacie. Na przeciwległej ścianie znajdowały się drzwi prowadzące na balkon. Jak zawsze otwarte. Pod lewą ścianą stało duże łoże z granatową pościelą i takim samym baldachimem. Naprzeciwko łóżka stał kominek, a nad nim wisiał obraz przedstawiający Aslana. Na stoliku nocnym stała świeca, puchar z winem. Leżał tam też stos papierów różnego rodzaju i mała przypineczka. Grace uśmiechnęła się kiedy ją zobaczyła. Na podłodze leżał dywan, a ściany pokryte były jasnoszarą farbą. W komnacie znajdowała się też szafa i drzwi prowadzące do gabinetu. Były otwarte. Ruda się tam udała. Pomieszczenie było mniejsze (chociaż i tak sporych rozmiarów). Na środku stało dębowe biorko i fotel, a wokół niego stały regały z książkami sofy i fotele. Zajmowała je reszta rodzeństwa. Piotr siedział za biórkiem, ubrany w swoje codzienne szaty tak samo jak Edmund, tylko że on stał i patrzył się w okno. Zuzanna miała na sobie bogato zdobioną suknie w kolorze brązu, z włosami upiętymi w koka. Jak zwykle wyglądała oszałamiająco. Łucja miała na sobie pomarańczową sukieneczkę, jej głową leżała na kolanach starszej. Obydwie siedziały na sofie.
CZYTASZ
Narnia z przed Wieków | w trakcie korekty |
FanfictionGrace oswajana była z Narnia, jej dziwactwami i magią od zawsze. Zagrożenie stanowiła Czarownica, wybawieniem był Aslan. I czwórka młodych ludzi, która miała się od tak pojawić. I pomóc. Od pewnego dnia ta pomoc była dla Grace najważniejsza. Ojciec...