Riley
Przez następny tydzień nie zamieniam słowa z Wren. Na uczelni się mijamy i tak praktycznie nie mamy ze sobą żadnych zajęć, ale często umawiamy się razem na lunch.
W pracy też się unikamy. To znaczy ja zajmuję się swoimi sprawami a ona swoimi.
Zaczyna mi jej brakować. Można powiedzieć, że to moja pierwsza prawdziwa przyjaciółka i zależy mi na naszej relacji, ale mój problem jest taki, że ciężko mi jest zwykle wystawić pierwszej rękę. I po tygodniu, podczas którego nie rozmawiamy, dociera do mnie, że miała racje. W sensie chciała dobrze a ja potraktowałam ją źle.
W końcu Hayden jest jej bratem. Ma na uwadze jego dobro a ja w zasadzie jestem obcą osobą. Myślę, że na jej miejscu zachowałabym się tak samo.
Sęk w tym, że sama nie wiem co jest pomiędzy mną a jej bratem. Ciężko powiedzieć, że nic, ponieważ ostatnio nasz kontakt się zacieśnił, a jednej nocy nawet wpakował mi się do łóżka, bo nie chciał spać sam. Był co prawda pijany, ale mimo wszystko to sprawiło, że poczułam podekscytowanie.
Hayden jest zagadką. Coraz bardziej się do niego przywiązuje i nie wiem, czy to jest dobre.
Wren mówiła, że ostatnio jest w złym miejscu, nie wiem co to oznacza, nie jestem z nim na tyle blisko, żeby dzielił się ze mną swoimi sekretami.
Może po prostu powinnam poczekać na rozwój sytuacji. Mam jednak dosyć już udawania przed sobą, że jest mi obojętny. Wiem, że nie jest.
W sobotę mam wolne. W ciągu dnia Hayden odbywa kilka swoich lekcji. Po wspólnym śniadaniu oznajmia mi, że będzie w domu dopiero po południu.
W ciągu tego czasu postanawiam coś ze sobą zrobić, więc sprzątam mieszkanie.
Mam dużo czasu na przemyślenia i dochodzę do wniosku, że nie podziękowałam mu w żaden sposób za to, że uczy Ryan matematyki za darmo.
Normalna osoba ugotowałaby kolację albo obiad. Szkoda, że dla mnie zabrakło tych umiejętności.
Wpadam na głupi pomysł i zamawiam jedzenie z restauracji. Może nie domyśli się, że sama tego nie zrobiłam?
Stawiam na włoską kuchnię. Jest uniwersalna i prawie każdy lubi makarony. Hayden na pewno.
Jedzenie dojeżdża przed moim współlokatorem.
Podaje je ładnie na talerzach i stawiam na stole. W kuchennej szafce znajduje butelkę białego wina i nalewam go do kieliszków.
Cholera, czy ja nie przesadzam? Brakuje tylko świeczek i romantycznej muzyki. Boże, wystraszę go!
Patrzę na stolik z jedzeniem i winem. To wygląda jak randka.
Panikuję i zaczynam zbierać rzeczy ze stołu, kiedy drzwi się otwierają, a do środka wchodzi Hayden.
Akurat przyłapuje mnie z talerzami w dłoniach. Kurdę.
Na początku robi zaskoczoną minę.
- Ugotowałaś obiad? – nie może powstrzymać śmiechu.
Odkłada swój plecak na ziemię i wchodzi do pokoju.
Cóż, na to już za późno.
Przywołuję na twarz najszczerszy uśmiech i kładę naczynia z powrotem na stół.
- Tak, chciałam ci podziękować za to, że uczysz Ryan i w ogóle... - zacinam się.
Nie lubię, kiedy jego uśmiech wprowadza mnie w zakłopotanie. Zwykle ludzie nie mają na mnie takiego wpływu, ale on... On to nie ludzie.
- Więc ugotowałaś obiad? – niedowierza. – Zmusiłem cię, żebyś gotowała, nie wierzę.
Brunet niemal wybucha śmiechem, ale siada do stołu.
Robię to samo. Zaraz spróbuje i domyśli się, że nie przyrządziłam tego sama. Co ja mam w głowie.
Hayden kosztuje makaronu, ale nic nie mówi. Jedynie kiwa z uznaniem głową.
Widzę, że mu smakuje i cieplej mi się robi na sercu. Przestaję się już stresować i sama zaczynam konsumpcję.
Jedzenie jest naprawdę dobre. Przez większość czasu Hayden chwali moją kuchnie i mówi, że jest pod wrażeniem. Nie wierzę, że tak łatwo to łyknął.
Po skończonym posiłku przenosimy się na kanapę z winem i włączamy telewizję.
Proponuję, żebyśmy zobaczyli, czy jest Słodki Biznes, ale chłopak wyraża głośno sprzeciw.
Nie znajdujemy jednak nic interesującego, więc pozostaje nam oglądać Miami Ink.
Na zewnątrz robi się ciemno. Program leci w tle a my rozmawiamy o tym jak minął nam dzień. Oboje wyciągamy się na kanapie na tyle, ile jest to możliwe.
- Wyglądasz jakbyś była w ciąży – zauważa Hayden i parska śmiechem.
Patrzę na swój brzuch i masuję go.
- Po prostu się najadłam – bronię się i upijam łyk z kieliszka. – Przepraszam, że nie wszyscy mają taką przemianę materii jak ty.
- Wiesz co – zmienia temat. – To jedzenie było pyszne. Naprawdę. Byłem w szoku i zwracam honor za wszystkie żarty o gotowaniu. Myliłem się.
Nic nie odpowiadam tylko udaję, że zainteresował mnie serial.
Hayden jednak nie ustępuje. Czuję co się święci. Cholera.
- Skąd miałaś przepis? Musisz mi podać, bo jestem...
- Dobrze, już dobrze! – przerywam mu. – Wygrałeś! Wcale tego nie ugotowałam tylko zamówiłam z włoskiej knajpki.
- Słabe kłamstwo – informuje mnie i opróżnia swój kieliszek. – Nie ciężko było się domyślić, wiesz?
- Starałam się, okej?
- No jasne – przytakuje. – Ale może gotowanie zostaw mnie.
Posyła mi swój cwany uśmieszek, który zawsze sprawia, że mięknę.
Po prostu mięknę pod jego spojrzeniem.
- Co u mojej siostry? – pyta po chwili, nalewając mnie i sobie kolejny kieliszek.
Nim się orientuje butelka jest prawie pusta, a ja dopiero wypijam drugą lampkę.
Coraz bardziej mi się to nie podoba.
- Nie wiem, posprzeczałyśmy się ostatnio – mówię szczerze i od razu żałuję swoich słów.
Hayden marszczy brwi.
- O co?
- To nieistotne – ucinam.
O ciebie. Odchrząkam i podnoszę się do pozycji siedzącej.
- A ty nie rozmawiałeś z nią? – próbuje podchwycić temat.
Pamiętam jak Wren wspominała, że ma wrażenie, że Hayden jej unika.
Chłopak wierci się niespokojnie. Wiem co to oznacza. W ten sposób znowu nabiera dystansu.
A było tak miło.
- Nie miałem okazji – odpowiada zdawkowo.
- Nie miałeś okazji porozmawiać z własną siostrą? – dziwię się. – Jak to jest możliwe?
- Normalnie. Kurwa Riley, zejdź ze mnie – warczy, po czym wstaje z kanapy i idzie do swojego pokoju.
Hm, czyli to by było tyle na dzisiejszy wieczór.
___________________________
jeszcze jeden?
YOU ARE READING
Współlokatorzy
Romance- Czy ty kiedyś widziałeś jak wygląda klaun? - zauczynam się puszyć. - Widzę go codziennie - uśmiecha się sztucznie i puszcza mi oczko. - Potrafisz nie być dupkiem? - warczę. - Potrafisz nie wyglądać jak przedszkolak?