24. Only you and me

227 27 4
                                    

Pov. Rye
Tydzień wcześniej
Mam pewne plany jeśli chodzi o mnie i Andy'ego.
Jesteśmy ze sobą od trzech tygodni. Prawie miesiąc. Nie jest to długi okres czasu jednak uważam, że wystarczy aby się przekonać że jest on tym jedynym. Planuje żebyśmy razem wyjechali na Sycylię i tam chcę się mu oświadczyć. Podejmuje ryzyko bo nie wiem czy on kocha mnie tak jak ja jego, ale spróbuje bo mi na nim zależy. Oczywiście oprócz tego zerwania to jesteśmy razem prawie miesiąc. Razem z Andy'm staramy się o tym nie wspominać.
.
.
- Andy - spojrzałem mu w oczy
- Co?
- Mam pewien pomysł na uwolnienie się od Mike'a na chociaż kilka dni lub tygodni
- Słucham
- Sycylia. Słońce, klimat, tylko Ty i ja- poruszyłem brwiami wywołując lekki uśmiech u Andy'ego
- Hmmm...noooo...dobra - pokiwał głową
- Za tydzień?
- Dopiero?
- 5 dni?
- Mhm. Na ile?
- Ile chesz...
- Tydzień, dwa
- Dobra. To jeszcze zdecydujemy. Zarezwujemy hotel, wybierzemy najlepszy i spędzimy czas we dwoje.
- Dobra
Przerwa od Mikey'ego dobrze nam zrobi. Może się odczepi i zda sobie sprawę z tego, że jestem z Andy'm  szczęśliwy i nic nas nie rozdzieli.
Pod wieczór wyszliśmy na balkon posiedzieć na świeżym powietrzu i obgadać plany.
Zrobiło się pochmurno i usłyszałem ciche dalekie grzmoty. Andy,  który siedział blisko mnie wtulił się mocniej.
- Ej, co jest? - zapytałem z troską
- Boooo...ja...ja się boję burzy
- Nie masz się czego bać. Możemy wrócić do środka- powiedziałem po czym wstaliśmy i weszliśmy do pomieszczenia. Usłyszałem kolejne grzmoty, a Andy był przerażony i tylko usiadł na łóżku i się schował.
- Andy. Nie bój się. Chodź tu
- Nie. Boję się. Nie namówisz mnie
- Tak? - wziąłem go na ręce i usiadłem przed oknem, gdy akurat w tym momencie na niebie pojawiła się błyskawica.
Andy wtulił się we mnie roztrzęsiony. Przytuliłem go i pogłaskałem po głowie. Siedziałem z nim i wpatrywałem się w burzę na zewnątrz. Andy chyba zasnął przytulony do mnie. Naprawdę nie wiem jak on to robi, zasypia zawsze, przy filmach, przy burzy na przykład, raz nawet leżeliśmy sobie i też zasnął. Mi zwykle z trudem przychodzi sen. Wstaje też dość wcześnie, około 8 albo kilka minut po. Tyle wystarczy żebym się wyspał.
Ostrożnie podniosłem blondyna i położyłem go na łóżku. Zdjąłem mu buty i jeansową kurtkę po czym przykryłem i położyłem się z nim spać. W nocy było gorzej. Co chwilę grzmiało, a błyskawice rozjaśniały cały pokój, do tego deszcz dudniący w okno nie dawał mi zmrużyć oka. Wstałem i chciałem zobaczyć, a raczej próbowałem zobaczyć co się dzieje, tak strasznie lało, że nie było nic widać. Głośny grzmot przeraził nawet mnie.
Odsunąłem się gwałtownie od okna potykając się o stojak od gitary. Wylądowałem z hukiem na podłodze w ostatniej chwili łapiąc gitarę.
Kolejny grzmot obudził Andy'ego.
- Rye?
- Tu - odpowiedziałem cicho
- Emmm. Co ty robisz na podłodze? Z moja gitarą?
- Jakby ci to powiedzieć...wypiepszyłem się. Rzuciła się na mnie! O co jej chodzi? - zaśmiałem się
- Hahaha. Nie wiem - powiedział wstając i podszedł do mnie podając mi rękę. Odstawiłem gitarę i wstałem.
Położyliśmy się z powrotem.

Pov. Andy
Położyliśmy się i Rye wyczerpany zamknął oczy i powoli zasypiał. Burza dalej szalała i nie zapowiadało się na szybki koniec, a na nasilenie się opadów jak i grzmotów. Wszystko wokół mnie przerażało. Od zawsze boję się burzy i nigdy nie przestanę.
Wilgotne powietrze sprawia, że ciężko mi się oddycha, czasami życie z astmą jest trudne. Ostrożnie wyszedłem z łóżka żeby nie obudzić Rye'a. Sięgnąłem po inhalator i wróciłem na miejsce. Po użyciu włożyłem go pod poduszkę. Obudził mnie stukot. Podniosłem się uchylając zmęczone powieki.
Grad.
Zrezygnowany położyłem się zakrywajac poduszką czego od razu pożałowałem. Brak powietrza. Znowu...
Użyłem inhalatora i poszedłem do łazienki. Przemyłem twarz chłodną wodą i gdy wróciłem Rye już nie spał
- Ty też? - zapytał
- To przez ten grad - powiedziałem przecierając zaspane oczy
- Duszno tu. Jakoś...
- No wiesz. Mi zawsze duszno
- Na poważnie mówię. Uchylę okno- Rye podszedł do okna i gwałtownie się zatrzymał
- Nie gadaj...
- Mikey nie jest sam tym razem...
Spojrzałem w okno, potem pamiętam tylko wirujący świat i ciemność.

Przepraszam, że tak długo czekaliście na rozdział. Miałam wstawić jeszcze jeden, ale coś nie wyszło i nie miałam internetu. Mam nadzieję, że rozumiecie i spodoba wam się mój pomysł na dalsze losy Randy'ego, które przedstawie w kolejnych rozdziałach
Do następnego
Pa 😘

Loving You Had Consequenses | Randy | RoadTripOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz