3. Paradoks Jonasa

106 7 1
                                    


  Język niemiecki był jednym z głównych przedmiotów wybranych przez Monicę. Powodem dla, którego się na niego zdecydowała była jej rodzina mieszkająca w Niemczech oraz studia, które chciała skończyć w Europie. Nigdy nie widziała swojej przyszłości w Stanach więc podstawy Niemieckiego opanowała już dawno, ale nauczyciel języka widocznie nie był na to przygotowany bo Halleway siedziała właśnie w sali i ponownie uczyła się liczenia do dziesięciu. Ku jej jeszcze większemu pechowi jakim były zajęcia z nudnym nauczycielem, Niemiecki był lekcją pomiędzy dwoma matematykami. Z jednego piekła w drugie - pomyślała przeglądając znużona podręcznik.

Na szczęście dzwonek kończący lekcję pojawił się szybciej niż brunetka by się tego spodziewała. Dziewczyna schowała piórnik oraz książki do plecaka i wyszła z sali. Jedyne co ją pocieszało to fakt, że do końca dnia zostały tylko dwie godziny oraz to, że pogłoski o niej i Jonasie ucichły. Przez ostatnie pięć dni chłopak rozpętał w jej głowie istny mętlik. Nie rozumiała całej tej jego popularności. Wydawał się być wyjątkowo przeciętny jak na kogoś za kim stała cała szkoła, a Monica zdążyła doświadczyć tej sprzeczności osobiście. W ostatnim tygodniu na krok nie odstępowały jej złośliwe komentarze starszych nastolatków, którzy dogryzali jej w szczeniacki sposób. Krzyczeli i gwizdali za nią wyzwiskami mimo, że wcale jej nie znali, a ona nie znała ich. Nie znała ich z pewnością tak bardzo jak nie znał ich sam Nick.

Zjawisko to nazwała Paradoksem Jonasa.

Dziewczyna stała oparta o framugę drzwi, przez które przed chwilą wyszła. Znajdowała się właśnie na jednym z bocznych holów. Chciała wyciągnąć telefon gdy nagle wejście do sali naprzeciw otworzyło się, a w nim stanął sprawca jej wszystkich obecnych problemów, Nick. Chaotycznie zaczęła grzebać w kieszeni plecaka, aby chłopak jej nie zauważył, lecz ten szybko rozpoznał dziewczynę spośród niewielkiego tłumu. Podszedł do niej pewnym krokiem, a gdy stanął naprzeciwko, ta podniosła na niego wzrok. Jego twarz była poobijana. Gdzie niegdzie dostrzec można było drobne zarysowania i skrzepnietą krew, a nos wraz z prawym okiem pokryty był brunatnym zasinieniem. Sama postura nastolatka odstraszała nielicznych gapiów, a co dopiero niezbyt wysoką Halleway, która stojąc przed brunetem mogła obserwować jego wszystkie nie zabandażowane rany. Trochę się go przestraszyła.

- Marcelline tak? - zapytał jakby od niechcenia.

- Monica - poprawiła go podirytowana dziewczyna na co Nick wywrócił oczami.

- Dobra, nie ważne. Słyszałem, że kilkoro ludzi trochę poniosło i wyszły niezłe kwasy - Jonas rozejrzał się po korytarzu odwracając swoją uwagę od Monici.

- Nie rozśmieszaj mnie.

- Nie rozumiem - odpowiedział brunet nie zadowolony z przerwania jego słowa.

- Ludzie wykrzykiwali za mną kurwami, a ty nazywasz to kwasem? - odszczekała podburzona nastolatka - A gdybym się zabiła? Jak byś to nazwał? Aktem desperacji?

- Dziewczyno, nikogo nie obchodzisz - Halleway miała mówić dalej, ale przerwał jej rozwścieczony Nick - Uspokój swoje hormony i daj mi dokończyć.

- Jeżeli chciałeś mnie przeprosić to nie wybaczam - wtrąciła się znowu w słowo chłopaka brunetka.

- Przeprosić? Chyba źle mnie zrozumiałaś - nastolatek roześmiał się Monice w twarz - Jesteś całkiem zabawna.

- Wyśmiałeś i znieważyłeś mnie w przeciągu kilku minut. Czego jeszcze ode mnie chcesz?

- Właściwe to już nic. Możesz sobie iść - powiedział kpiąco Nick.

- Ja? Iść? To ty do mnie podszedłeś i zrobiłeś problem - odwarknęła nastolatka dodając trochę ciszej - Jakby twoje szramy nie zwracały wystarczająco dużo uwagi.

We must grow upOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz