Mój mądry mózg pomylił rozdziały, bardzo przepraszam !!!!!! poprzedni rozdział to piętnasty, ale nie chcę już mieszać, więc go nie usunę, przepraszam jeszcze raz!
co myślicie o maratonie?
____________________________________
Hayden
Nie lubię niedziel. To zwykle dzień nic nierobienia, nudy i dołowania się, ponieważ nic kompletnie się nie dzieje.
Dla innych to dzień odpoczynku. Relaksu po całym tygodniu harowania w robocie. Dla mnie natomiast jest to najgorszy dzień w tygodniu, odkąd zostałem sam. Za dużo myślę, nie mam co ze sobą zrobić a nie znoszę bezczynności.
Tego dnia jeden z moich uczniów prosi mnie, abym pomógł mu z materiałem na sprawdzian.
Ochoczo się zgadzam i wychodzę zaraz po śniadaniu
Nie rozmawiam z Riley. Jestem jeszcze na nią wkurzony za tą wczorajszą wścibskość. Wiem, że nic złego nie zrobiła, bo nie zna mojej sytuacji, ale po prostu byłem zły.
Nie rozmawiam też z własną siostrą, bo nie potrafię spojrzeć jej w twarz po tym co odpierdalam ostatnio. A jeśli do tego wszystkiego dołożyć moją mamę... Nie, to zbyt wiele dla mnie.
Jest mi wstyd, czuję, że zawiodłem siebie, ale przede wszystkim moją rodzinę i nie jestem jeszcze gotowy, żeby zmierzyć się z tym problemem.
Odbębniam dwie godziny korków u jednego gimnazjalisty i kiedy wracam do domu jest koło trzeciej.
W środku jest głośno. Pierwsze co słyszę to rozmowy, a potem muzykę w tle.
Dostrzegam w salonie przy stole Riley oraz jej znajomych. Jeden z nich to na pewno ten zasrany Tyler.
Akurat siedzi obok niej.
- Cześć – dziewczyna wychyla się na krześle i wita mnie bez żadnego uśmiechu.
Jej głos jest jednak łagodny. Wiem, że po prostu nie wie jak się zachować wobec mnie i robi mi się głupio.
Macham jej po czym wchodzę do pokoju i witam się z jej znajomymi.
Nie lubię kiedy tu przychodzą. Znaczy do Adama i Jeremy'ego nic nie mam, ale Tyler jest nie do zniesienia, przysięgam.
Zauważam, że grają w karty i piją piwo. Riley ma przy sobie szklankę wody.
- Chcesz dołączyć? – pyta mnie Jeremy, na co kręcę głową.
Widzę, że Tyler wykorzystuje okazję, żeby zaznaczyć terytorium i obejmuje oparcie krzesła rudowłosej i szepcze jej coś do ucha.
Nawet nie czekam na jej reakcję tylko wracam do pokoju i trzaskam drzwiami.
*
Niedługo potem wszyscy wychodzą. Słyszę stukot butelek i domyślam się, że Riley sprząta po całym towarzystwie.
Postanawiam wyjść z pokoju i jej pomóc. Bez słowa biorę od niej worek na śmieci, do którego wrzucam resztę butelek i puste opakowania po chrupkach.
Rzuca ciche dzięki pod nosem i składa rozrzucone karty.
- Ekhm, więc ty i Tyler... Um, jesteście parą, czy coś? – wyrzucam nagle z siebie.
Nie tylko ja jestem zaskoczony. Riley sztywnieje i podnosi na mnie zdumione oczy.
- Co... Skąd ten pomysł?
- Po waszym zachowaniu, w sumie bardziej jego – odpowiadam, starając się brzmieć jak najbardziej obojętnie.
Następuje chwila ciszy. Nie wiem, czy powinienem coś powiedzieć, może dodać, że cieszę się albo...
- Nie jesteśmy razem – mówi poważnie.
Mam wrażenie, że kamień spadł mi z serca.
- To trochę skomplikowane, ale w każdym razie nic nas nie łączy i nie będzie łączyć, oprócz bliskiej przyjaźni – dodaje. – Tyler lubi się trochę popisywać.
Kiwam głową, bo nie wiem co odpowiedzieć. Z jakiegoś powodu w duchu cieszę się jak mała dziewczynka, ale też wkurwiam się na myśl o jego durnowatym zachowaniu.
- Przepraszam za wczoraj – odzywa się nagle i patrzy na mnie.
Zdaję sobie sprawę z tego, że ją onieśmielam i podoba mi się to. Łatwo to wyczytać z jej oczu.
- Nie powinnam była tak dopytywać się wszystkiego. To twoje prywatne sprawy.
- To ja bez sensu na ciebie naskoczyłem – odpowiadam.
Właśnie przyznaję się do winy. Poproszę nagrodę. Zaskakuję tym też samą Riley.
Dziewczyna kiwa głową tak samo jak ja wcześniej, kiedy nie wiedziałem co powiedzieć.
To jedna z naszych bardziej niezręcznych rozmów. Chcę ją jak najszybciej zakończyć i wrócić do tego co jeszcze było wczoraj.
YOU ARE READING
Współlokatorzy
Storie d'amore- Czy ty kiedyś widziałeś jak wygląda klaun? - zauczynam się puszyć. - Widzę go codziennie - uśmiecha się sztucznie i puszcza mi oczko. - Potrafisz nie być dupkiem? - warczę. - Potrafisz nie wyglądać jak przedszkolak?