Czternasty (WŁAŚCIWY)

698 24 3
                                    

Mój mądry mózg pomylił rozdziały, bardzo przepraszam !!!!!! poprzedni rozdział to piętnasty, ale nie chcę już mieszać, więc go nie usunę, przepraszam jeszcze raz!

co myślicie o maratonie?

____________________________________

Hayden

Nie lubię niedziel. To zwykle dzień nic nierobienia, nudy i dołowania się, ponieważ nic kompletnie się nie dzieje.

Dla innych to dzień odpoczynku. Relaksu po całym tygodniu harowania w robocie. Dla mnie natomiast jest to najgorszy dzień w tygodniu, odkąd zostałem sam. Za dużo myślę, nie mam co ze sobą zrobić a nie znoszę bezczynności.

Tego dnia jeden z moich uczniów prosi mnie, abym pomógł mu z materiałem na sprawdzian.

Ochoczo się zgadzam i wychodzę zaraz po śniadaniu

Nie rozmawiam z Riley. Jestem jeszcze na nią wkurzony za tą wczorajszą wścibskość. Wiem, że nic złego nie zrobiła, bo nie zna mojej sytuacji, ale po prostu byłem zły.

Nie rozmawiam też z własną siostrą, bo nie potrafię spojrzeć jej w twarz po tym co odpierdalam ostatnio. A jeśli do tego wszystkiego dołożyć moją mamę... Nie, to zbyt wiele dla mnie.

Jest mi wstyd, czuję, że zawiodłem siebie, ale przede wszystkim moją rodzinę i nie jestem jeszcze gotowy, żeby zmierzyć się z tym problemem.

Odbębniam dwie godziny korków u jednego gimnazjalisty i kiedy wracam do domu jest koło trzeciej.

W środku jest głośno. Pierwsze co słyszę to rozmowy, a potem muzykę w tle.

Dostrzegam w salonie przy stole Riley oraz jej znajomych. Jeden z nich to na pewno ten zasrany Tyler.

Akurat siedzi obok niej.

- Cześć – dziewczyna wychyla się na krześle i wita mnie bez żadnego uśmiechu.

Jej głos jest jednak łagodny. Wiem, że po prostu nie wie jak się zachować wobec mnie i robi mi się głupio.

Macham jej po czym wchodzę do pokoju i witam się z jej znajomymi.

Nie lubię kiedy tu przychodzą. Znaczy do Adama i Jeremy'ego nic nie mam, ale Tyler jest nie do zniesienia, przysięgam.

Zauważam, że grają w karty i piją piwo. Riley ma przy sobie szklankę wody.

- Chcesz dołączyć? – pyta mnie Jeremy, na co kręcę głową.

Widzę, że Tyler wykorzystuje okazję, żeby zaznaczyć terytorium i obejmuje oparcie krzesła rudowłosej i szepcze jej coś do ucha.

Nawet nie czekam na jej reakcję tylko wracam do pokoju i trzaskam drzwiami.

*

Niedługo potem wszyscy wychodzą. Słyszę stukot butelek i domyślam się, że Riley sprząta po całym towarzystwie.

Postanawiam wyjść z pokoju i jej pomóc. Bez słowa biorę od niej worek na śmieci, do którego wrzucam resztę butelek i puste opakowania po chrupkach.

Rzuca ciche dzięki pod nosem i składa rozrzucone karty.

- Ekhm, więc ty i Tyler... Um, jesteście parą, czy coś? – wyrzucam nagle z siebie.

Nie tylko ja jestem zaskoczony. Riley sztywnieje i podnosi na mnie zdumione oczy.

- Co... Skąd ten pomysł?

- Po waszym zachowaniu, w sumie bardziej jego – odpowiadam, starając się brzmieć jak najbardziej obojętnie.

Następuje chwila ciszy. Nie wiem, czy powinienem coś powiedzieć, może dodać, że cieszę się albo...

- Nie jesteśmy razem – mówi poważnie.

Mam wrażenie, że kamień spadł mi z serca.

- To trochę skomplikowane, ale w każdym razie nic nas nie łączy i nie będzie łączyć, oprócz bliskiej przyjaźni – dodaje. – Tyler lubi się trochę popisywać.

Kiwam głową, bo nie wiem co odpowiedzieć. Z jakiegoś powodu w duchu cieszę się jak mała dziewczynka, ale też wkurwiam się na myśl o jego durnowatym zachowaniu.

- Przepraszam za wczoraj – odzywa się nagle i patrzy na mnie.

Zdaję sobie sprawę z tego, że ją onieśmielam i podoba mi się to. Łatwo to wyczytać z jej oczu.

- Nie powinnam była tak dopytywać się wszystkiego. To twoje prywatne sprawy.

- To ja bez sensu na ciebie naskoczyłem – odpowiadam.

Właśnie przyznaję się do winy. Poproszę nagrodę. Zaskakuję tym też samą Riley.

Dziewczyna kiwa głową tak samo jak ja wcześniej, kiedy nie wiedziałem co powiedzieć.

To jedna z naszych bardziej niezręcznych rozmów. Chcę ją jak najszybciej zakończyć i wrócić do tego co jeszcze było wczoraj.

WspółlokatorzyWhere stories live. Discover now