— Ginny, już ci powiedziałam, że nigdzie nie idę. Mam jutro ważny egzamin i muszę się uczyć, więc daj mi święty spokój.
Tak jak się spodziewałam, w odpowiedzi usłyszałam tylko prychnięcie i trzaśnięcie drzwiami szafy. Nie musiałam podnosić głowy, żeby wiedzieć, że moja kochana współlokatorka przegląda się właśnie w lustrze i poprawia włosy. Ginny zawsze to robiła przed wyjściem do klubu.
— Wiesz, Hermiono, tym bardziej powinnaś odłożyć książki i odrobinę poszaleć. Wyjście na imprezę dobrze ci zrobi. Przewietrzysz głowę, przetworzysz wszystko, czego się już nauczyłaś, a przy tym będziesz się dobrze bawić. Widzisz, same plusy!
— Nie chcę marnować tych kilku godzin na imprezowanie, kiedy w tym czasie mogę się jeszcze czegoś pouczyć. Ten egzamin jest ważny, nie chcę go oblać.
Usłyszałam kolejne westchnięcie.
— Hermiono, każdy egzamin w tym roku i w poprzednich zdawałaś na najwyższą ocenę. Nie ma mowy, żebyś cokolwiek oblała przy tej ilości nauki. Raz na jakiś czas możesz sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa, wiesz? To cię nie zabije. Poza tym jeszcze ani razu nie miałaś na sobie tej nowej super kiecki, chociaż tak dobrze w niej wyglądasz.
Tym razem to ja westchnęłam. Jeszcze przez dłuższą chwilę wbijałam wzrok w ostatnie słowo, które przeczytałam, po czym wreszcie zrezygnowana zamknęłam książkę.
— No dobrze, niech ci będzie. Pójdę z tobą. Ale nie zamierzam pić.
— Ha! — Ginny pisnęła radośnie i rzuciła się, żeby mnie uściskać. — To teraz musisz założyć tę boską kiecę. Szybciutko.
Prędko pożałowałam, że się zgodziłam. Czerwona sukienka, którą włożyłam za radą Ginny, była naprawdę obcisła i sięgała zaledwie do połowy uda, więc odsłaniała o wiele więcej, niż moim zdaniem było to przyzwoite. Nigdy się nie czułam dobrze w sukienkach, rzadko kiedy też podkreślałam swoją kobiecość, ponieważ zazwyczaj chodziłam w wytartych spodniach oraz dresach w kotki albo jednorożce. Moje włosy też zawsze reprezentowały sobą artystyczny nieład, więc gorąco zaprotestowałam, gdy Ginny zaczęła katować je lokówką. Uniknęłam również wszystkich prób nałożenia na moją twarz makijażu, lecz nie wywinęłam się od konieczności założenia butów na obcasie. Ginny pozostała głucha na protesty i schowała moje ulubione trampki w swoim pokoju, tym samym zmuszając mnie do założenia nieszczęsnych szpilek. Zrezygnowana przewidywałam, że tego wieczoru przewrócę się co najmniej dwa razy.
Ginny prowadziła swój samochód w iście szatański sposób i po raz kolejny obiecałam sobie, że już więcej do niego nie wsiądę. Ceniłam swoje życie zdecydowanie bardziej niż ekspresowe znalezienie się w docelowym miejscu. Byłam pewna, że Ginny niemalże przejechała kilku przechodniów i prawie wpakowała się w drzewa, śmietniki lub barierki. Od katastrofy dzieliły nas tylko milimetry, czasem wręcz ułamki milisekund.
Gdy znalazłyśmy się pod klubem — po tym, jak cudem udało nam się znaleźć miejsce parkingowe — uświadomiłam sobie, że nie ma już odwrotu. Od mieszkania dzieliło mnie kilkanaście dobrych kilometrów i nie było szansy, żebym przebyła tę odległość w szpilkach, a sama nie potrafiłam prowadzić samochodu, więc kradzież kluczyków i auta Ginny nie wchodziła w grę.
Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w pulsujący żółcią neon z nazwą klubu, czując falę mdłości. Przychodzenie tutaj było fatalnym pomysłem i już byłam pewna, że noc się skończy równie fatalnie. Znając zdolności uwodzenia, jakie posiadała Ginny, znajdzie z prędkością światła jakiegoś faceta i spędzi z nim noc, a ja zostanę sama w kącie i będę popijać alkohol. A potem pewnie będzie wymiotować, jako że moja słaba głowa nie znosiła procentów.
CZYTASZ
niemądrym tekstem | ✓
Romancemam w głowie tyle mądrych słów i myślę wciąż, co powiem ci, gdy spotkam cię znów a potem mam nadzieję, że to wszystko, z czym kryję się, odgadniesz bez słów I kiedy otumani mnie znów zapach twoich perfum i księżyca blask Zepsuję wszystko - jak to j...