Na Morzu

202 5 0
                                    

Rok puźniej

Grace obudziły  promienie słońca promienie słońca przenikające przez zasłone. Dziewiętnastolatka  wstała z łóżka i podeszła do lustra. To ten dzień. Dzisiaj po raz pierwszy stanie na deskach pokładu. To takie ekscytujące! Umyła się, założyła koszule i spodnie, a włosy związała w luźnego warkocza. Z uśmiechem na twarzy wybiegła z komnaty. Kierowała się w stronę jadalni. Przecież trzeba zjeść porządne śniadanie przed tak ważnym dniem, prawda? Usiadła przy stole i nałożyła sobie na talerz dwa naleśniki z serem polane czekoladą. Po kilku minutach zjawiła się Zuzanna z Łucją. Wparawał tam też Piotr z włosami skierowanymi we wszystkie strony świata, zapinający koszule. Edmunda nie było.

-O ile się założysz, że zaspał? - zapytała Grace siadającego na przeciw niej Piotra.

-Nie będę się zakładał, bo każdy z nas tu zgromadzonych wie, że wszyscy poszliśmy spać o piątej nad ranem, a on lubi sobie długo pospać.

-A co ja mam powiedzieć? Wstałam o siódmej, ale i tak jestem wyspana, bo spałam z godzinkę kiedy któreś z Was coś opowiadało. - wskazała na nich po kolei łyżeczką do herbaty.

-W sumie. Ja spałam dokładnie pięć godzin. - Zuzanna wbiła widelca w jajko.

-Znęcasz się nad nim. - Piotr popatrzył na kurze dzieło i zaczął się serdecznie śmiać.

Odpływ był po południu. Do tego czasu załadowanio ostatnie rzeczy. Kiedy już znaleźli się na pokładzie Grace oddychnęła świerzym powietrzem i wspieła się na marsa podziwiając widoki.

Zuzannie i Łucji została przydzielona kajuta rufową, a Grace kajuta pod pokładem, razem z Piotrem i Edmundem, którzy na początku nalegali, aby jednak przeniosła się do nieco wygodniejszej, ale ona stanowczo odmówiła. Dlaczego niby ma być traktowana inaczej niż inni marynarze? Ostatecznie jednak musiała zgodzić się na spanie w koi. A hamak wydawał się taki kuszący...

Minął tydzień. Grace nauczyła się już sprawnie chodzić po pokładzie. Żegluga wydawała się jej wspaniałą przygodą. Pomagała przy najróżniejszych pracach, pomagała innym, śmiała się, wieczorami tańczyła i śpiewała. Uwielbiała obserwować wodę z marsa. To ją uspokajało. Jakby nie patrzeć była jego częścią. Malutką, ale jednak.

Tego dnia zjechała po linie z bocianiego gniazda i podbiegła cicho do stojącego tyłem Piotra. Skoczyła mu na plecy, potem przytuliła, co odwzajemnił.

-Wyzywam cię drogi wielki Królu na pojedynek.

-Na pojedynek powiadasz? Czemu nie? - wyciągnął miecz i oboje wymienili złośliwe uśmieszki. Inni członkowie załogi stanęli w kole robiąc im miejsce. Walka była zacięta. Raz Grace miała przewagę, raz Piotr. W otaczającym ich towarzyskie znalazła się też reszta rodzeństwa.

-Poddajesz się? - zapytała Ruda widząc, że jej przyjaciel ciężko dyszy.

-Chyba śnisz. Ja miał bym się poddać. - teatralnie złapał się za serce, ale zaraz potem musiała odbić cios Rudowłosej.
Po kilku minutach walka zakończyła się zwycięstwem Rudej.

-Widzisz, znowu wygrałam. - powiedziała podając mu rękę którą przyjął.

-Tak, ale kiedyś przegrasz. - obydwoje zaczęli się śmieć.

Po obiedzie Ruda udała się do kajuty dziewczyn. Łucji nie było, ponieważ wybrała się pierwszy raz na bocianie gniazdo. Zuzanna siedziała na łóżku i czytała jakąś książkę. Grace popatrzyła na nią z politowanie. Jej przyjaciółką coraz częściej zamykała się tutaj odcięta od świata zewnętrznego. Nie cierpiała na żadnął chorobę, tylko była zamknięta w sobie i jakby...smutna? Grace wyrwała jej książkę z ręki i uważnie na nią spojrzała.

-Wyjdź stąd wreszcie.

-Dlaczego niby? Tu jest mi dobrze.

-Jesteś tego pewna? Siedzisz tutaj, nie odzywasz się do nikogo, nawet twoje rodzeństwo jest bezsilne. Powiesz mi co się dzieje?

Cisza. Zuzanna skuliła się i jakby utonęła w kilkudziesięciu ozdobnych poduszkach.

-Cholera. Zuza jetsme twoją przyjaciółką, błagam cię powiedz coś.

-Wyjdź.

-Nie wyjdę dopuki nie wyciągnę cię z tąd na chodźby mały pojedynek, albo zwykły spacer.

-Wyjdź.

-Mówiła już że nie wyjdę, bo...

-Nie słyszysz co mówię?! Jestem twoją królową i rozkazuje ci wyjść!!! - przerwała jej.

-Ale jesteś też moją przyjaciółką.

-Wyjdź! Słyszysz?! Nic nie ma sensu! Życie nie ma sensu!

-Na Aslana! Zuziu co się stało? - Grace próbowała ją przytulić, ale ta odepchnęła ją z taką siłą, że upadła na podłogę. Ruda popatrzyła na nią z przerażeniem.

-Przyjdę tu jeszcze.

~*~

Zuzanna łeżała w łóżku już około tygodnia. Wstawała tylko, żeby się umyć i przebrać w coś innego. Nie jadła prawie wogóle. Schudła jeszcze bardziej. Ale w brew przekonaniem nie była chora. Jeżeli złamane serce to nie choroba. Osiemnastolatka nie mogła uwierzyć w to co się stało. Jak ten drań mógł tak postąpić. Przecież ich związek układał się wręcz znakomicie. Byli ze sobą szczęśliwi. Przynajmniej jej się tak wydawało. Trzy lata od niej starszy mężczyzna miał kruczoczarne włosy i przenikliwe zielone oczy. Ich związek był wręcz doskonały. Całował też dobrze, i swój pierwszy pocałunek Zuza przeżyła właśnie z nim. Z tym człowiekiem, który okazał się koszmarnym draniem. Grał na dwa fronty i pewnego dnia wszystko się wydało.

Zuzanna szła pod drzewo. Pod ich drzewo. Było to miejsce, w którym spotykali się od samego początku. Miał tam na nią czekać sam, jak zawsze z uśmiechem na twarzy. Tego dnia nie był jednak sam. Przy nim oparda o dąb stała średniego wzrostu o czarnych jak noc włosach i takich samych oczach. Miała na sobie wiejską sukienkę, która odsłaniała nagie kostki i bose stopy. Kręciła w palcach kosmyk włosów śmiejąc się przy tym.
Zuzanna stanęła za innym drzewem obserwując parę. Próbowała się uspokoić i trzeźwo myśleć. Stała tam chwilę, ale kiedy jej ukochany pocałował kobietę coś  w niej pękło. Roztrzaskało się na drobne kawałeczki. Wybiegła ze swojego ukrycia.

-Ty podły draniu! - odrucił się, żeby zobaczyć skąd dobiega głos i oberwał siarczystym uderzenie w policzek, po którym ślad został mu na długie dni. - Ty podły niewydarzony draniu! Jak mogłeś mnie tak wykorzystać?! Poniżyć?! Kochałam cię, rozumiesz?! Kochałam jak nikogo innego na świecie! Oddałam ci mój pierwszy pocałunek! Tak traktowałeś nasz związek?! A ty wracaj skąd przyszłaś! - popatrzyła złowrogo na dziewczynę.

Ta zebrała swój płaszcz, który leżał na ziemi i skłoniwszy się pospiesznie odeszła.
Zuzanna popatrzyła na mężczyznę z obrzydzeniem i wściekłością. Odeszła.

Potem wszystko toczyło się bardzo szybko. Zuzanna popadła w załamanie nerwowe, a kobieta, która była kochanką jej ukochanego zaszła w ciążę.

Teraz królowa Narnii leżała w swojej kajucie i właśnie wygoniła z tąd swoją przyjaciółkę. Może to była jedyna osoba która mogła jej pomóc i ją zrozumieć? Teraz pozostało jej tylko czekać aż dotrą na samotne wyspy. Chciała w końcu dotknąć lądu, chociaż żegluga nie trwała długo. Jednego była pewna: nie chce się już więcej zakochać. Zobaczymy czy się jej to uda.

Witam w kolejnym rozdziale. Jeżeli to czytasz to dzięki. Wiem, że rodział krótki, ale przez naukę jakoś Wena wyparowała mi z głowy (czy to nie dziwne?) Następny rodział pojawi się pewnie około początku następnego tygodnia. Tradycyjnie przepraszam za błędy.😝😅😁

Do następnego
pannaGranger

Narnia z przed Wieków | w trakcie korekty |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz