Rozdział 11

315 28 0
                                    

Weszłam do łazienki by przemyć twarz, po czym udałam się do swojego pokoju. Chciałam położyć się na łóżku ale zobaczyłam na nim coś pięknego i niezwykłego. Leżała na nim cudowna gitara klasyczna, identyczna jak ta, którą widziałam w sklepie muzycznym. Domyśliłam się, że to robota Toma, ponieważ tylko on wie, o moich zainteresowaniach muzycznych. Wybiegłam z pokoju i szybkim krokiem zeszłam na dół. W kuchni zobaczyłam niebieskobluzego robiącego sobie kawę. Gdy tylko obrócił się w moim kierunku rzuciłam się mu na szyję.
— dziękuję Tom — wyszeptałam mu do ucha
— za... gitarę? Nie ma za co — uśmiechnął się szeroko, po czym mnie przytulił — kocham Cię skarbie. Złączyłam nasze usta w uroczym pocałunku. Po czym zrobiłam tosty.
Usiedliśmy do stołu i zjedliśmy mój wyrób
— Tord wyjeżdża — powiedziałam cicho
— to dobrze — uśmiechnął się, a ja posmutniałam — no chyba nie będziesz tęsknić? — zdenerwował się. Byłam zła. Nie lubiłam Torda, ale przyzwyczaiłam się do niego, jego zachowania i czasami mogłabym z nim rozmawiać. Pamiętam ten upadek do wody. Zamknęłam oczy odczuwając to samo co kilka dni temu na basenie. Tom przytulił mnie.
— zostaw — syknęłam — przepraszam, ale po prostu jestem wkurzona na ten wyjazd rogacza
— czyli jednak będziesz tęsknić — pokręcił głową. Wtedy zaczelismy się kłócić, a spięcie miedzy nami dłużyło się bez końca. Nie mogłam wytrzymać tego wszystkiego. Zamknęłam się w pokoju i próbowałam grać na gitarze. Niestety instrument nie był nastrojony a ja nie potrafiłam sama tego zrobić. Chciałam iść do łazienki, by poprawić makijaż kiedy usłyszałam dźwięk zatrzasku, co oznaczało, że jest zajęta. Przewróciłam oczami i położyłam się bezczynnie na łóżku. Wtedy wpadłam na pewien dziwny pomysł. Wzięłam jedną z kilku walizek i wyciągnęłam z niej niewielką białą kopertę. Potem z szafy wyciągnęłam mały plecak i spakowałam do niego wiele niezbędnych przedmiotów. Zbiegłam na dół po wodę i zrobiłam kilka kanapek, unikając chłopaków jak ognia lub gorzej. W końcu z uśmiechem posprzątałam, a walizkę podsunęłam pod duże łóżko. Zeszłam na dół, usiadłam na kanapie obok Edda
— idę pograć w siatkówkę do chłopaków. Idziesz? — zapytał
— zaraz dołączę, porządku? — obiecałam, na co ciemnowłosy jedynkę skinął głową. Gdy chłopak opuścił dom pobiegłam po plecak. Odetchnęłam kilka razy, po czym chwyciłam telefon do ręki. Trzymałam go bardzo mocno. Pobiegłam jeszcze do apteczki po bandaże, które szybkim ruchem wrzuciłam do plecaka, po czym otworzyłam okno. Z parteru nie było wysoko, gdybym usiadła na parapet niewiele brakowałoby mi, by dotknąć ziemi stopami. Zeskoczyłam więc i pobiegłam przed siebie zostawiając otwarte okiennice.

Już dobrze (Tom x Reader) [WERSJA PIERWOTNA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz