Biegłam po rozgrzanym lekko asfalcie zostawiając za sobą w tyle dom Edda. Nie wiem co mi strzeliło do głowy, ale w trakcie tego krótkiego związku było już trochę kłótni i nie wytrzymałam. Było mi przykro, bo nie pożegnałam się z Tordem. Co mi odbiło? Jeszcze niedawno nie mogłam na niego patrzeć. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami, a jedyne co czułam to ból. Po chwili jednak zorientowałam się, że leżę na ziemi z roztrzaskanym nadgarstkiem lewej ręki. Spróbowałam wstać, po czym szybko usiadłam na jakimś czerwonym murku. Z plecaka wyciągnęłam bandaż i bez przemywania rany owinęłam rękę. Zapomniałam zabrać środków odkażających, więc poszłam do pobliskiej apteki, a od ekspedientki zażyczyłam sobie bandaże i coś w stylu wody utlenionej. Usiadłam na ziemi i zajęłam się raną. Potem poszłam gdzieś w okolice obrzeży miasta. Bezsilnie usadowiłam się na jednym z większych kamieni na polanie i zaczęłam zastanawiać się nad tym wszystkim. Nie wiem dlaczego uciekłam, to znaczy w ten sposób. Przecież miałam samochód, zawsze mogłam pojechać do rodziców. Rozłożyłam koce i postanowiłam przespać tę noc. Udałoby mi się to, gdyby nie fakt, że co rusz się budziłam, myślałam o Tomie i tym wszystkim. Nagle usłyszałam ciche popiskiwania. Postanowiłam uruchomić latarkę i szukać źródła odgłosów. Po chwili ujrzałam młodego szczeniaczka. Wzięłam go na ręce i przykryłam kocykiem. Wróciłam do miejsca w którym planowałam spędzić noc. Przytuliłam się do malucha i momentalnie zasnęłam. Zwierzę uspokoiło się, a na mnie wpłynęło wyciszająco. Oddychałam głęboko z uśmiechem. Rankiem zbudziłam się prędko, bo młodzieniec lizał mnie po twarzy zachęcając do zabawy lub podania mu posiłku. Wyciągnęłam z plecaka kanapkę, „rozbroiłam" ją, by szynka ujrzała światło dzienne. Nie miałam nic odpowiedniejszego, więc poczęstowałam go mięsem z prowizorycznej potrawy. Gdy pies zjadł obejrzałam go dokładnie. Doszłam do wniosku, że to samiec, prawdopodobnie Golden Retriever o [w.k] sierści. Postanowiłam wziąć telefon do ręki, aby zrobić mu zdjęcie, gdy zobaczyłam trzydzieści nieodebranych połączeń od Edda i Toma. Weszłam w wiadomości i zaczęłam czytać
„ [t.i] co się z Tobą dzieje? Nie ma Cię, jesteśmy bardzo zmartwieni" i więcej tego typu. Zrozumiałam, że chyba powinnam wracać, chociaż straciłam orientacje w terenie. Chciałam odpalić google maps, ale telefon mi się rozładował.
— niech to szlag! — krzyknęłam głośno, na co szczeniak lekko się przestraszył. Wzięłam go na ręce, zaczynając szukać jakiegoś charakterystycznego miejsca. Daleko w oddali zauważyłam sporych rozmiarów,biały dom. Spakowałam koce, zapięty plecak nałożyłam na ramiona, a psa wzięłam na ręce. Skierowałam się w kierunku budynku. Byłam dosyć zmęczona, gdy dotarłam do pierwszego celu. Zobaczyłam jednak asfalt, który prowadził w stronę miasta. Ujrzałam również kilka sklepów, co wyraźnie dało mi do myślenia. Usiadłam zrezygnowana, widząc ile jeszcze przede mną drogi. Głaskałam szczenię i cichutko do niego szeptałam — spokojnie, już niebawem będziemy w domu. — wstałam, otrzepałam się z piachu i ruszyłam dalej. Po drodze chciałam wstąpić do marketu, ale niestety, w każdym jednym był zakaz wprowadzania zwierząt. W końcu, gdy byłam już w centrum miasta, postanowiłam udać się do zoologicznego. W sklepie nikogo nie było, a ja zapytałam się ekspedientki, czy mogę mieć malucha na ręku. Kobieta zgodziła się z uśmiechem, po czym pomogła mi dobrać karmę, dla Golden Retrievera. Wybrałam mu jeszcze uroczą smycz i obrożę, wiedząc, że czeka mnie nauka wielu rzeczy. Zarówno nauka szczenięcia, jak i mnie samej. Podziękowałam miłej ekspedientce i zapłaciłam za produkty. Gdy tylko wyszłam z budynku schowałam karmę do plecaka, a smycz połączyłam z obrożą, po czym nałożyłam ją na kark młodego zwierzaka. O dziwo pupil umiał już poruszać się z uprzężą. Zupełnie niespodziewanie ujrzałam charakterystyczny zakręt, który coś mi przypominał

CZYTASZ
Już dobrze (Tom x Reader) [WERSJA PIERWOTNA]
FanficKlasyczny Tom x Reader z nie pewną przyszłością 🍳