Riley
Kiedy wracamy do domu jest koło pierwszej. Po drodze Wren namawia nas, żebyśmy zjedli coś wspólnie i kończymy w jakiejś całodobowej chińskiej knajpce, gdzie wbrew pozorom, podają bardzo dobre jedzenie.
Przyznaję, że świetnie spędza się z nimi czas. Już nie wspominając, że to chyba pierwszy raz odkąd widzę ich razem i mam wrażenie, że są jeszcze bardziej do siebie podobni. Mają to specyficzne poczucie humoru, które nie wszyscy są w stanie zrozumieć.
Hayden jest zupełnie inną osobą przy niej. Opuszcza wszystkie mury, pozbawia się dystansu, jest mam wrażenie po prostu sobą. Miłe zaskoczenie.
- Masz ochotę na herbatę? – pyta, kiedy odwieszam kurtkę i zdejmuję buty.
- Poproszę – odpowiadam.
Nie wiem jak opisać naszą relację. To co się stało w barze przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Hayden był taki bezbronny, przestraszony niemal i wręcz było mi go żal. Nie potrafię być na niego zła. Nie po takim czymś. Nie widzę sensu w wiecznym nie odzywaniu się do siebie.
Po prostu przez ten tydzień potrzebowałam ochłonąć i wszystko sobie poukładać.
Jego dotyk i jego słowa sprawiają, że mięknę.
Hayden jest kimś więcej niż moim współlokatorem. Ciężko mi powiedzieć, kim dokładnie, ale...
Siadam na kanapie, a chwilę później dołącza do mnie mój współlokator i podaje mi kubek z herbatą.
Gdzieś z tyłu głowy siedzi jakiś głos, który ciągle podważa wiarygodność jego słów, ale ignoruje go. Każdy zasługuje na drugą szansę. A ja mu pomogę.
- Wierzysz mi nadal, prawda? – upewnia się.
Jestem nieprzyzwyczajona do jego nowej postawy. Do tej pory był pewny siebie i ciągle cwaniaczył. Teraz jest jak zbity szczeniaczek.
- Oczywiście – mówię spokojnie i ściskam jego dłoń.
Chłopak posyła mi niepewny uśmiech, który odwzajemniam.
Siedzimy przy powtórkach jakiegoś serialu i lampce.
Jest naprawdę przyjemnie. Brakowało mi tego.
- Wren opowiedziała ci całą historię? – pyta.
- Tak – odpowiadam. – Przykro mi.
Wiem, że te słowa praktycznie nic nie znaczą, ale naprawdę jest mi przykro. Nie wyobrażam sobie przez co musiał przechodzić.
- Okazuje się jednak, że nie byłem przykładnym synem – śmieje się gorzko. – Ale tęsknię za nim. Naprawdę.
Nie wiem jak się zachować. Prawda jest taka, że żadne słowa otuchy nic nie zmienią, więc po prostu siadam bliżej niego i opieram głowę o jego ramię.
- To jak zachowywałeś się w przeszłości nie definiuję cię jako człowieka teraz – mówię.
- Jak widać diametralnie się nie zmieniłem – wzdycha z irytacją.
Przez chwilę siedzimy w milczeniu. Ciągle jednak dręczy mnie jedno pytanie.
- Dlaczego zacząłeś pić?
Przez chwilę zastanawiam się, czy nie wstępuję na cienki lód. Od razu wyobrażam sobie, że zaraz wybuchnie wielka kłótnia.
- Byłem w związku – odpowiada tak cicho, że ledwo jestem w stanie usłyszeć.
Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam.
Wiercę się niespokojnie. Nie potrafię sobie wyobrazić Haydena w związku i na samą myśl, czuję się jakoś dziwnie.
- Całkiem poważnym – dodaje. – Byliśmy razem przez rok. No niestety nie spełniałem jej wymagań. Chociaż nadal uważam, że jest najlepszym co mnie w życiu spotkało i chyba nie będę w stanie przestać jej kochać. Jest dla mnie idealna, ale ja po prostu byłem... Hm, byłem sobą. Nie potrafiłem przestać się dystansować i być takim oschłym dupkiem. Sześć miesięcy temu w końcu odeszła. Długo dusiłem w sobie gniew na siebie i na nią, aż w końcu w miarę wtedy, kiedy się wprowadziłaś zacząłem pić.
Cała historia mnie przygnębia. Fakt, że Hayden miał kogoś na poważnie i nadal jest w niej zakochany trochę mnie boli.
Gdzieś w głębi duszy mam nadzieję, że może udałoby nam się coś wypracować, ale kiedy mówi, że nadal ją kocha, moje nadzieje znikają.
W takim razie nie wiem co robimy.
Jakoś odruchowo się od niego odsuwam.
- Nie rób tego – niemal szepcze i przyciąga mnie bliżej siebie. – Wiem, jak to brzmi, ale ona nigdy nie wróci. To już koniec.
- Co masz na myśli, mówiąc, że nie byłeś taki jakiego chciała?
- Nie lubiła nigdy wychodzić z moimi znajomymi. W ogóle nie lubiła nigdzie wychodzić. Wszystko musiało być zaplanowane, co weekend kolacje z jej rodzicami, którzy nawiasem mówiąc są nadętymi snobami. Była ciągle zazdrosna i zaczynała kłótnie z byle powodu. Wymieniać mnóstwo.
Uśmiecham się na myśl, ile wad wymienił w przeciągu minuty. On sam zdaje sobie z tego sprawę i wybuchamy śmiechem.
Uświadamiam sobie, że leżymy razem na kanapie. Moja głowa spoczywa na jego klatce piersiowej, a rękę ma owiniętą wokół mojej talii. Jesteśmy blisko. I nie przeszkadza mi to. Właściwie to bardzo, bardzo mi się to podoba.
- Um, moja mama urządza imprezę z okazji swoich 45 urodzin w następny weekend – mówi, bawiąc się moimi włosami. – Może chciałabyś wybrać się ze mną?
Podnoszę się na łokciach i obracam głowę w jego stronę.
- Żartujesz?
- Nie, dlaczego? – dziwi się. – Co prawda może być trochę nudno i formalnie. To raczej coś w stylu bankietu, nie wiem jak to wyjaśnić. Moja mama lubi takie cuda.
- W sensie pod krawatem i w ogóle? – pytam i boję się odpowiedzi.
Bycie eleganckim i skromnym nie należy do moich mocnych stron. Stresują mnie takie sytuacje, bo zwykle daleko mi do normalnego wyglądu.
Hayden kiwa głową, a ja się krzywię.
- Możesz iść w swoich kowbojkach – śmieje się i przyciąga z powrotem do siebie. – Na pewno nie zauważą.
- Nie mów tak – jęczę i szturcham go w ramię. – Boże, muszę iść na zakupy. W jakich sklepach dostanę elegancką sukienkę?
- Riley, wyluzuj – uspokaja mnie. – Po prostu bądź tam ze mną.
________________________________
czy piszemy się dzisiaj na mini maraton?
planowałam go wcześniej, ale przez święta było zamieszanie?
ktoś chętny?
YOU ARE READING
Współlokatorzy
Romance- Czy ty kiedyś widziałeś jak wygląda klaun? - zauczynam się puszyć. - Widzę go codziennie - uśmiecha się sztucznie i puszcza mi oczko. - Potrafisz nie być dupkiem? - warczę. - Potrafisz nie wyglądać jak przedszkolak?